Parę dni temu w outlook exp. rozwinąłem korespondencję od przyjaciela, który właśnie buszuje w Alpach Austriackich.
List Pierwszy [fragment]
“Jestem ci bardzo wdzięczny za szczegółowe rady jak dotrzeć do doliny Oberinntal. Zatrzymaliśmy się w Ried, u starszego państwa, do których zjechały dzieci: córka 27- letnia i syn 34 –letni. Mamy doskonałe Ferienwohnung, ale dosyć słone. Oczywiście ,wykupiliśmy 2-tygodniowy bilet na wszystkie wyciągi, i hajda na szlaki.
Śmiałeś się , i byłeś pewny, że nie zaliczymy Furglera, a tymczasem dokonaliśmy tego i to najtrudniejszym szlakiem [Klettersteig- jak tutaj mówią], oraz –jak wiesz- bez specjalnego wyposażenia, i ekwipunku, ale Barbara bardzo się zmęczyła , i zarządziłem dwudniowy, przymusowy odpoczynek.
Stąd czas na pisanie do ciebie.
Zaczęliśmy więc rozmowę z gospodarzami i ich dziećmi, a na nasze pytania-zaproszenia do odwiedzenia Polski dostaliśmy odpowiedzi ,od których zakręciło mnie w środku:
“ o, w żadnym razie tego nie uczynimy. Bardzo niebezpiecznie, agresja i brutalność na ulicach, w restauracjach, niczym nie sprowokowana arogancja i nieżyczliwość , nawet ze strony obsługi w hotelach i schroniskach. Unikamy Polski.”
Jestem ciągle roztrzęsiony taką opinią o nas, i może dlatego tak bardzo mnie drażni ta ich austriacka uprzejmość, elegancja, dyskrecja, komfort, czystość,
to ich wyperfumowane Ferienwohnung.”
W dwa dni później , z tego samego outlook-a rozwinąłem list , tym razem , z Warszawy ,od żony przyjaciela.
List Drugi [fragment]
“ Z wielkim trudem pisze do Ciebie o naszym zmartwieniu i przeżyciu związanym z “przygodą “ Lolka.
Przecież go znasz lepiej ode mnie i wiesz jaki durnowaty osioł z niego.
Nie tylko ja ,lecz także i ty i inni setki razy mu wkładaliśmy w jego łepetynę, by nie nadsłuchiwał ,co i jak mówią wokół niego na ulicy, lub współtowarzysze podróży, i nie odzywał się, by czytał gazetę, lub liczył w pamięci owieczki znikające, gdy jedzie autobusem, lub tramwajem przez miasto.
By nie słuchał
JAKIM JĘZYKIEM MÓWIĄ MŁODZI MIĘDZY SOBĄ I JAKA JEST TREŚĆ ICH ROZMÓW.
Niestety ,wszystko było nadaremnie.
Jechał przedwczoraj 18-tką,usłyszał kloaczną rozmowę dwóch dryblasów ,jak wrzeszczeli na całe szeroko otwarte swoje ryje :ty ch...u,twoja k...ć ,odp...l się, i nie byli nawet podpici.
Poprosił ich więc ,by mówili ciszej ,ponieważ jadą tutaj panie ,a nawet dzieci.
W reakcji jeden z tych byczków podszedł do niego i walnął go w twarz, spadły mu okulary i stłukły się szkła na podłodze. Dobrze ,że nie na twarzy.
Usiłował szukać wsparcia u ludzi, nawet zwrócił się do motorniczego o pomoc, ale bez echa, bo bandycka dwójka jechała dalej w najlepsze, a jeden z nich- nie ten co Lolka uderzył- wrzasnął nagle: siedź stary su...u cicho ,bo cię wyrzucimy na jezdnię ,jak będziesz rozrabiał.
Lolek był w szoku jeszcze następnego dnia rano, popłakałam się bezradna i bezsilna, przecież on się nie zmieni, boję się o niego, o jego życie ,będę musiała z nim wychodzić na ulicę, niech nas spotka razem to, co się dzieje na naszych ulicach, w naszych autobusach, tramwajach ,na skwerkach , a i w sklepach także.”
List drugi ,dotyczący życia przyjaciół, czyli życia konkretnego, indywidualnego , a nie jakiegoś abstraktu w rodzaju “społeczeństwo”, przygnębił mnie w sposób trudny w tym momencie do opisania.
Może i dlatego ,że poprzedziło go przeżycie obrzydliwości następującej.
Czasami śledzę co się stało z blogerami, którzy wybyli z salonu. I właśnie ktoś podał link do prywatnej witryny takiego gościa.
Otworzyłem ,a tam pod gustowną, tytułową winietą w postaci sztychu z jakiegoś średniowiecznego inkunabułu przedstawiającego Świętą Rodzinę ,w notce autorskiej co zdanie to : ch...j, ku...a i od...l się.
Takim to gnojnym językiem, autor uważający się zapewne za kulturalnego i oświeconego faceta ,traktował innego gościa ,który w swych komentarzach krytycznie odniósł się do ostatnich wpisów autorskich na tym blogu.
I to się na dodatek działo w chętnej asyście jakiejś “damy”, której ten rynsztok mowy ludzkiej najwidoczniej odpowiadał i wprawiał ją w stan bliski orgazmu.
Całe szczęście , że to jest witryna prywatna, nie wielu przypadkowo ją zoczy, ale stale w pamięci mam kloakę "mowy" na tej witrynie!
Jaką determinację zaś musieli posiadać nasi admini, a i właściciel red.Janke, by salon 24 nie był szkółką kultywującą gnojny język, by “twardziele” na polu chamstwa i brutalizacji życia międzyludzkiego, wynieśli się do diabła stąd, na swoje prywatne witryny, i w ten sposób ich złowieszczy wpływ na postawy młodych został- choćby w minimalnym stopniu –osłabiony.
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura