Już bardzo dawno nie pisałem o rodzimej oświacie i o szkole, takiej, jaką nam dzisiaj zgotowano.
Bo niby, po co miałbym to robić?
Czy w czasach Nowosilcewa , gadaniem po próźnicy ,można było uratować, ocalić przed moskiewską kulturą - polską szkołę?
Albo w Generalnej Guberni słownym oburzeniem można było spowodować ,że określony urząd “gubernator-fuhrera Franka dopuścił by historię, geografię ,język ojczysty do programów nauczania ,lub otworzył szkolnictwo ogólnokształcącego na poziomie licealnym?
Jest jednak pewne smutne zjawisko społeczne związane ze szkołą o dalekosiężnych , negatywnych konsekwencjach dla formacji duchowej młodzieży , które powoduje , że przerywam milczenie.
Coraz bardziej rzuca się w oczy , narastająca masowo opinia negatywna o nauczycielach.
Tutaj na salonie 24 co krok natrafiam na opinie o nauczycielach pełne nienawiści, obrzydzenia, lub w najlepszym razie – żalu i goryczy ze spotkania w dzieciństwie z nauczycielem ,a tym samym – ze szkołą.
Kiedy wspominałem z wdzięcznością -przy rozmaitych okazjach- o swoich nauczycielach ,którym wiele zawdzięczam ,najczęściej łagodne echo było takie:
“Nie spotkałem takiego nauczyciela na swojej drodze”
“Mądry nauczyciel jako wzór ,mistrz to dawny, miniony świat”
“Świat Pana myśli [o nauczycielach jako mistrzach-przypis mój] jest nie na dzisiaj.”
W 1990 roku na dwóch uczelniach warszawskich zrobiłem anonimową ankietę wśród swoich studentów [ok.200 osób] której dałem tytuł :”Mój nauczyciel”.
Kilkanaście osób na wstępie zgłosiło opinię, że nie rozumieją zwrotu: “mój nauczyciel”, więc dałem ustne stosowne objaśnienie dla wszystkich ankietowanych:
-nauczyciel, któremu najwięcej zawdzięczam dobrego w kształceniu i wychowaniu
-nauczyciel mądry, sprawiedliwy, życzliwy dla mnie
-nauczyciel wzór do naśladowania przeze mnie w życiu dorosłym.
38 % odpowiedzi opisowych było bardzo krótkich:
nie miałem takiego nauczyciela, nie spotkałam takiego nauczyciela, nie pamiętam takiego nauczyciela.
W 2000 roku powtórzyłem tę ankietę ,w podobnej grupie wiekowej.
Już na wstępie, przytłaczająca większość mających odpowiadać na ankietę oznajmiła , że nie rozumie tematu.
Co to znaczy : “mój nauczyciel” - pytali zdenerwowani.
Przedstawiłem bardziej szczegółową eksplikację tytułu, zapisałem w punktach na tablicy.
Po kilkunastu minutach sporo osób zwracało arkusz z krótką , jednozdaniową odpowiedzią.
74% procent ankietowanych , gdy byli w szkole podstawowej i średniej nie spotkało nauczyciela “mistrza”, wzoru osobowości, nauczyciela, o którym by mogli powiedzieć:
tak, ten był moim nauczycielem
temu zawdzięczam najwięcej
tylko jego zapamiętałem /łam , jako wspaniałego wychowawcę.
W tym roku, znowu po dziesięciu latach ,spróbuję przeprowadzić tę dziwną ankietę:
poszukuję w polskiej szkole [w oczach i w pamięci byłego ucznia] nauczycieli ,którzy swoją osobowością, charakterem, wiedzą i mądrością są uznawani przez uczniów krótko, ale jakże celnie:
“tak , ten był moim nauczycielem”.
Czy są jeszcze tacy?
A następnie.
Co jest tego przyczyną , że jest ich coraz mniej , i to w zatrważającym tempie?
Czy przyczyny leżą w formacji tego zawodu na wyższej uczelni przygotowującej ich do tej pracy?
To znaczy : w braku takiej formacji?
Czy może przyczyny leżą w głębokich przemianach obyczajowych i kulturowych rodziny, która posyła dzieci do szkoły?
A może szkoła i nauczyciel, to relikt odchodzącej epoki?
Chociaż ,z drugiej strony- jak na razie – czas spędzany w szkole przypada na okres rozwojowy człowieka decydujący o jego przyszłości, i czy to jest dobrze , że ten czas przebywania dziecka poza domem [w takim dużym wymiarze godzin] jest całkowicie pozbawiony duchowego wydarzenie, jakim jest spotkanie “dziecko-dorosły”?
Pytań jawi się więcej , a odpowiedzi nie znam.
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura