Książki mają swoje historie , które nieustannie przecinają się z historiami właścicieli lub czytelników (bo nie zawsze pierwsza kategoria osób pokrywa się z drugą, np. mam dużo książek - nie przeczytanych !).
Czasami biegną równolegle, a czasami splątują się wielokrotnie tworząc dziwne i zaskakujące “esy floresy”.
Tę książkę [1] przyniósł mi przyjaciel i ledwie zapadł się na moim fotelu (ma nieograniczone prawo do tego fotela)i spojrzałem na nazwisko autora , gdy niespodziewane skojarzenie wywołało długą rozmowę nie o książce ,nie o jej autorze, lecz o barwnej postaci ze świata nauki polskiej, astronomie oraz wybitnym historyku astronomii( i nauk przyrodniczych) - prof. Jerzym Dobrzyckim.
Jurka Dobrzyckiego poznałem w dramatycznych dniach stanu wojennego, podczas strajku pracowników kilku instytutów panowskich ,w pałacu Staszica i wtedy nawiązała się między nami trwała nić przyjaźni.
Był znacznie ode mnie starszy, opromieniony sławą światową wybitnego historyka astronomii i nauk przyrodniczych. Z “rodu uczonego” ,ojciec Stanisław, historyk literatury, był rektorem UAM w Poznaniu, jego sześcioro dzieci (najmłodszy to Jerzy) każde z osobna wniosło poważny wkład do nauki polskiej w różnych specjalnościach.
Jurek ,już wówczas ( w tamtych ponurych dnia stanu wyjątkowego) znany mi był pośrednio z łacińskiego wydania dzieł Kopernika(wspólnie z Birkenmajerem) i przede wszystkim z angielskiego wydania De revolutionibus ( z komentarzami), wydania tłumaczonego na wiele języków, po dziś dzień nieustannie wznawianego w USA.
Należał do dziesiątek towarzystw naukowych świata zajmujących się historią nauk przyrodniczych, przez wiele lat kierował krajowymi badaniami w dziedzinie historii nauki i oświaty, był autorem kilkudziesięciu książek, kilku setek rozpraw i artykułów w periodykach specjalistycznych świata, niesamowity erudyta w kwestiach historii nauk, a jednocześnie skromny i bardzo koleżeński.
To przez niego, poznałem autora “Boskiego wszechświata”, raz nawet w bezpośrednim spotkaniu, podczas jednego z licznych pobytów Gingericha w Polsce.Gingericha na salonie24 przywołał Unu ,rozprawiając o czymś z prof.A.J. na jego blogu.
Wyciągnąłem więc książeczkę z jednego ze stosów książek leżących na podłodze, na meblach podręcznych w moim pokoju ,gdyż z oszklonymi ,dębowymi biblioteczkami mam niedobre wspomnienie, czyli jak to polskie psycholożki określają : traumę.
Ciągle widzę roztrzaskane kolbami karabinów krasnoarmijców szkło flintowe szybek w wiśniowych szafach biblioteki domowej mego ojca i rozrzucone książki na podłodze. Książki w oprawach płóciennych lub skórkowych ze tłoczonymi ,złotymi literami tytułów na grzbietach , podeptane buciorami “wyzwolicieli” klasy robotniczej od “polskich panów i pamieszczykow”.
Kiedy więc odnalazłem teraz tę książeczkę podarowaną mi jeszcze przed Wielkanocą -2009 przez przyjaciela, natychmiast ją przeczytałem ,a ponieważ bardzo mi się podoba, postanowiłem o niej napisać parę zdań. Chociaż to moje pisanie o książkach, jest zawsze pisaniem “obok” książek.
Zawsze bowiem pragnę, by książki, które polubiłem, po lekturze których - jestem poruszony, te książki były przeczytane przez innych.
Jest to wyraz “świętej naiwności “ mojej, jako że lektura książki jest czynnością absolutnie intymną i recepcja treści, to wynik współdziałania ducha tekstu z duszą czytelnika, czyli coś osobliwie indywidualnego.
Na dowód powyższego poruszę sprawę polskiego tytułu tej książeczki : “Boski wszechświat”.
Jest to absolutne odstępstwo od sensu tytułu oryginału: “God’s Universe”.
Jest zagadką dla mnie, dlaczego autor wstępu do polskiego wydania, ks.prof. Michał Heller zgodził się na takie tłumaczenie tytułu książki.
Boski wszechświat, w języku polskim, to wszechświat mający atrybuty Boga, to wszechświat, do którego właściwie powinniśmy się modlić. To wszechświat panteistów lub gnostyków ,a Gingerich nie jest ani jednym , ani drugim. I dlatego zatytułował swoją książeczkę niesłychanie głęboko i prawdziwie: Wszechświat Boga.
Bo wszechświat jest dziełem Boga, bo Bóg jest w nim obecny, podtrzymuje jego istnienie i decyduje o jego przyszłości. Bóg zamieszkuje niebo(Transcendencja) ale także “mieszka” we wszechświecie (Immanencja) ,jest obecny w każdym istnieniu stworzonym przez Niego.
Właśnie ta książeczka ,będąca tekstem trzech wykładów, jakie autor wygłosił w roku 2005 na Uniwersytecie Harvarda w ramach prestiżowej serii Wykładów im. Williama Beldena Nobla ufundowanych pod koniec XIX wieku w celach przedstawienia sytuacji religii chrześcijańskiej na tle aktualnego stanu badań naukowych, jest poświęcona pokazaniu śladów ,znaków i tropów bożej immanencji we wszechświecie ,który jest stworzony i podtrzymywany w istnieniu swym - przez Boga.
To nie wszechświat jest boski ,tylko odsyła uczciwego myśliciela do Boga ,wskazuje swą strukturą i funkcjonowaniem na Boga ,który go powołał do istnienia, jako dzieło pełne tajemniczego sensu i ściśle określonego celu.
Gingerich powyższą tezę osadza na dwóch filarach-pytaniach, którymi są problemy jakie wyłaniają się z badań czysto naukowych. Są nimi (zachowując oryginalną, metaforyczną terminologię autora) te dwa pytania:
- mierność czyli przeciętność (zwyczajność) wszechświata czy przeciwnie – wyjątkowość, unikalność?
- Czy był zamysł(Inteligentny Projekt) Boga stworzenia wszechświata takiego, a nie innego?
Pierwszy filar- pytanie, przywołuje fundamentalną zasadę kosmologii zwana zasadą kopernikańską.
Oryginalna jej wersja:
- Wszechświat oglądany z każdej planety wygląda z grubsza tak samo.
I jej wersja współczesna, uogólnienie:
- Wszechświat obserwowany z każdego ciała niebieskiego i w każdym kierunku wygląda z grubsza tak samo.
Gingerich trafnie ujawnia ,że zasadę kopernikańską - ideologia wykorzystująca naukę, formułuje w postaci, która umożliwia jej połączenie fizyki, i astronomii z biologią w jeden schemat ateistycznej wizji świata.
Oto ideologiczna wersja zasady kopernikańskiej:
“Zasada ta stwierdza, że ludzkie istoty nie mogą się czuć w żaden sposób wyróżnione” s.18
I jej szczegółowy schemat:
- Ziemia nie jest czymś wyjątkowym we wszechświecie,
- Układ Słoneczny to typowa struktura astrofizyczna,
- świat organizmów żywych ma nieskończone odmiany na innych ciałach niebieskich,
- wszechświat poznawany przez ludzi nie jest jedynym egzemplarzem.
Oczywiście ,Gingerich jest świetnym astrofizykiem i bez trudu wykazuje, że:
- zasada kopernikańska w odniesieniu do fizyki czasoprzestrzeni jest prawdziwa, natomiast
- jej rozciągnięcie na zjawisko życia łącznie ze świadomością ludzką, to już jest ideologia pozbawiona naukowych dowodów.
Akceptuję bez zastrzeżeń jego ocenę zasady kopernikańskiej, która określa jednorodność oraz izotropowość czasporzestrzeni z ciałami astronomicznymi i jego protest wobec jej nieprawomocnego rozszerzania :
“Czy mierność to dobry pomysł? Nie należy do fundamentalnych zasad nauki, mimo , że pokrewny pogląd na temat jedności natury stanowi potężną zasadę unifikacyjną, która w jakiś sposób leży u podstaw rozwoju nauk przyrodniczych. Jednak mierność jako coś co pozwala zrozumieć nasze miejsce we wszechświecie, wydaje się być niesprawdzoną ideologią, pod którą raczej bym się nie podpisał.
My istoty ludzkie, jesteśmy najbardziej niezwykłymi stworzeniami ,jakie znamy, i część naszej świetności polega na tym, że potrafimy sobie wyobrazić, iż nie jesteśmy stworzeniami najbardziej godnymi uwagi w całym wszechświecie.
Jednakże fizyk John Wheeler powiedział mi kiedyś ,że być może wszechświat przypomina wielką roślinę, której ostateczny cel sprowadza się do wydania na świat jednego, małego i wyjątkowego kwiatu. Nie wykluczone, że to my jesteśmy tym jednym małym kwiatem.A zatem mierność nie musi być dobrym pomysłem !”s.50
Stąd tylko krok do następnego wyznania Gingericha:
“Dla mnie wszechświat staje się znacznie bardziej logicznym i przyjaznym miejscem jeśli przyjmę, że ucieleśnia cel i zamiar, a to prowadzi mnie do kolejnego pytania:
czy uczonemu wolno wierzyć w zamysł?” s.51
Autor dowodzi, że wolno uczonemu wierzyć w projekt takiego a nie innego wszechświata, którego struktura i prawa umożliwiają zaistnienie świadomości organizmów żywych , w tym - człowieka.
Wolno dlatego, że nie jest to temat teologii, lecz nauk przyrodniczych.
To nie teologia, lecz fizyka wykrywa nadzwyczajne dostrojenie stałych fizycznych ,umożliwiające stabilną dynamikę wszystkich fundamentalnych układów fizycznych takich jak : atom, cząsteczka chemiczna, Ziemia, Układ Słoneczny, Galaktyka oraz prowadzące do mocno ugruntowanej hipotezy Big Bangu.
Nauka w XX wieku odkryła sens istnienia i funkcjonowania tych układów (struktur) wbrew i na przekór ulubionemu przez naukowców twierdzeniu, iż nauka sensem nie zajmuje się i jest neutralna wobec wiary w istnienie, lub nie istnienie Boga.
Podążając za Galileuszem, Gingerich pisze:
“Wierzę, że Pismo Święte wskazuje drogę do Boga i wierzę również, że księga natury w swoich wszystkich zadziwiających szczegółach – źdźble trawy, brakującej masie 5, czy niewiarygodnej złożoności DNA- sugeruje istnienie Boga celu i Boga zamysłu.
I sądzę ,że moja wiara nie czyni ze mnie gorszego uczonego”.
Ośmielę się dopowiedzieć więcej :
uczyniła z niego mędrca ,którego rozmyślania nad tajemnicą wszechrzeczy zawarte w tej przepięknej książeczce, wzmacniają nas duchowo i stanowią bogata pożywkę intelektualną dla umysłu.
Literatura
[1]O.Gingerich,Boski wszechświat,Wydawnictwo UW.,Warszawa,2009
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura