Na boku - z litości - zostawiamy uzasadnienia płynące z Kurzej Telewizji ("Kura TV") - dawniej zwaną telewizją publiczną - gdyż ta odkrywając coraz to niższe poziomy lizusostwa i koniunkturalizmu nie tłumaczy już niczego - jedynie ustami pogrążonych w zachwycie rozmodlonych pań dziennikarek chwali i wynosi pod niebiosy wszystko, co tylko zdarzy się w obozie władzy. Coraz mniej daje się tego słuchać, z gorzką bezradnością przypominam sobie własne słowa pisane tuż po wyborach, by PIS co prędzej przejął telewizję publiczną, by móc dotrzeć do społeczeństwa ze swoim przekazem. Jeżeli to ma być ten przekaz, to Jacek Kurski stanowczo powinien popełnić seppuku... Wstyd i zażenowanie.
Wychodząc od przegranych przez PO jednym i drugich wyborów - odnosiłem wtedy wrażenie, że platfusy i klasa polityczna z nimi związana, jakby się umówiła, by te wybory przegrać i władzę oddać. Wynikało to choćby z mnogości wystawionych kandydatów i partii politycznych o lewicowej i pokrewnej proweniencji - było oczywistością, że odbiorą one wyborców stronie rządzącej i wprowadzą zamęt w dokonywanych wyborach. Odnosiłem wtedy wrażenie, że komuś dokładnie o to chodziło - by po rządach kryminalistów, złodziei i zapewne morderców przejął władzę "nasz" PIS - i gdzieś nas poprowadził. Gdzie? - to się dopiero dowiemy u kresu drogi. Pisałem o tym w Smoleńskim Tryptyku, jak kto ciekaw, może sobie poszukać.
Wspominałem poprzednio o przeszłości Mateusza Morawieckiego. Przyszła mi w związku z tym taka refleksja: jakiś czas temu gdy jeszcze prowadziłem działalność zawodową, miałem okazję współpracować z wieloma bankami. Kontakty z reguły zaczynały się na dość wysokim szczeblu, negocjowaliśmy zasady współpracy, podpisywaliśmy umowy, kończyliśmy obiadem lub kolacją. Potem z banku pojawiali się pracownicy niższego szczebla, co prawda w randze dyrektorów. Byli to młodzi ludzie, około trzydziestki - wpadali do kancelarii z wypiekami na twarzy, wręczali wizytówki i wchodzili w realizację szczegółów kontraktów. Piszę o nich z jednego powodu - by napisać, że moi pracownicy z czasem - gdy udało się zauważyć już prawidłowość jak niektórzy z nich przeminęli - zaczęli nazywać ich pakietami. Pakiet, to taki zestaw: laptop, Lanos, służbowa komóra i dyrektor. Jak się zużyje któryś element, to bank wymieniał cały pakiet. I wpadał nowy dyrektor z rozwianym włosem i wypiekami na policzkach. Myśleliśmy sobie wtedy: biedak nie wie co go czeka, jak będzie miał szczęście to nie zdąży wziąć kredytu hipotecznego. W jednym z banków któregoś dnia po prostu dyrekcja zamówiła kilka karetek pogotowia pod biurowiec... tak to się załatwiało.
A Mateusz nie przeminął - mało tego, bardzo szybko awansował i awansował. Aż dotarł do stanowiska prezesa wielkiego międzynarodowego banku. To cud jakiś - albo jakaś niewidzialna ręka go prowadziła - i może dalej prowadzi. Może nawet to ta sama ręka, co prowadzi również Jarosława Kaczyńskiego - można by rzucić przypuszczenie, by tym sposobem wrócić do bieżącej rzeczywistości. Pamiętajmy że jeszcze kilka osób z polityki polskiej zrobiło kariery w międzynarodowych bankach, choć nie aż takie.
Idealny moment, by skończyć z karmieniem marchewką - i zabrać się za poważniejsze prace. Do tego może się świetnie nadawać młody wykształcony prospołeczny, chrystianizujący Europę – czyli świetnie zalegendowany - Mateuszek. Ten sam który jeszcze dwa lata temu stanowczo oponował przeciwko programowi 500+, co warto przypomnieć, by ktoś nie ulegał bieżącej sugestii i aktualnej legendzie.
Pan Morawiecki w jednej z nagranych rozmów użył frazy "we the people" To jest sformułowanie znane z czasów hippisowskich, mające określać braterstwo wszystkich ludzi - w sensie my, ludzie, wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy jesteśmy braćmi. Ma ono jednak inne znaczenia. W ten sposób w świecie przestępczym określa się ludzi wtajemniczonych w kręgu określonej subkultury.
W takim samym znaczeniu uzywa się tego zwrotu w kręgach dających się opisać hasłami: Bilderberg, Illuminati, Bohemian Grove, Skull and Bones itp. To są zresztą kręgi w znacznym stopniu przenikające się wzajemnie. Znaczą one z grubsza to samo: ludzi wtajemniczonych, tych, którzy sprawują władzę nie tylko nad własnym losem, ale przede wszystkim nad bezimienną mierzwą ludzką...
Oczywiście chciałbym by moje przypuszczenia się nie sprawdziły, rząd PIS nadal ma u mnie kredyt zaufania. Glosowałem na PIS i bez względu na rozwój zdarzeń cieszę się że te dwa lata się zdarzyły – cokolwiek będzie później, naród już zobaczył, że może być lepiej i uczciwiej. Teraz będzie znacznie trudniej – gdyby komuś to przyszło do głowy – ludziom to wszystko odebrać.
Spora część rządu - w sposób dyskretny, ale stanowczy - wprowadziła w Polsce rządy judeorealizmu, to jest bezcenna wartość – tego od czasów Gomułki i Jaruzelskiego (tak, tak) nie było. To się nazywa trafne rozpoznanie potencjalnych zagrożeń. To też wielu powinno wyjaśniać tak zaciekłe atakowanie generałów i wszystkiego co się łączy z PRL przez Macierewicza i np. środowisko Gaz Pola. Nie wszystko w PRL zasługuje na potępienie, nawet PKiN daje się obronić. Lepiej i taniej jest zrozumieć – niż bezmyślnie burzyć.
A jak będzie, zobaczymy. W odpowiedzi na komentarz posła Wrzodaka pod poprzednią notką napisałem, że jeżeli nastąpi sprzeniewierzenie, to po roku nie będzie śladu po PIS.
Więc - jak będzie, zobaczymy.
Komentarze
Pokaż komentarze (10)