Śnieg w górach pada i pada....
Śnieg w górach pada i pada. W dzień, w nocy, bezgłośnie niepostrzeżenie narasta czapa leciutkich, nic nie ważących płatków.
Potem nadlatuje jeden mały ptak i – nawet nie dotykając podłoża nogami – robi kupę. Może nawet kupkę, taką maleńką. Prawie niewidoczną – i cała ta zgromadzona suma nic nie ważących płatków RUSZA – najpierw bezgłośnie, później z coraz większym hukiem. Gdy usłyszymy huk, to znaczy, że już jest za późno na zapobieganie. Można jedynie skulić się, schronić gdzieś i czekać aż się przewali to, co narastało, narastało – aż drgnęło i ruszyło. Nabrawszy rozpędu niszczyło wszystko na swej drodze, aż – wytraciwszy zgromadzoną energię - zatrzymało się w bezruchu. Zostawiając za sobą ślad armagedonu – śmierć i zniszczenie.
Państwo pamiętacie ten czas? Miał Jarosław Kaczyński brata za prezydenta, miał większość w sejmie, miał koalicjantów, w tym jednego z najwartościowszych polityków Polski powojennej – Andrzeja Leppera. Drugi z koalicjantów okazał się co prawda pospolitą kanalią – ale dopiero później. Wtedy wystarczyło nie kombinować, nie wikłać się w gierki, nie podkładać świń, min i haków – zająć się naprawą Państwa. Jak było dalej, to Państwo wiecie. Wielki strateg zakiwał się na śmierć, zniweczył koalicję, doprowadził do utraty władzy. W nieznacznym jedynie przerysowaniu można powiedzieć, że ponosi winę i za to, że władzę przejęli szubrawcy i złodzieje, jakich Polska chyba dotąd nie miała okazji poznać. I za to, że Andrzej Lepper został wyrotowany z polityki, a następnie powieszony. I w pewnym sensie również za śmierć Lecha Kaczyńskiego i pozostałych ofiar, pewnie również ofiar z Casy, a także ofiar Seryjnego – bo przecież gdyby JK zajmował się tym , do czego został wybrany, a nie swoimi ulubionymi gierkami o władzę, gdyby nie zmarnował danej szansy – nie utraciłby kontroli nad Państwem, wojskiem, służbami, BORem, pilotami, dyplomatami...w tym watykańskimi... Niestety, najwidoczniej zabrakło rozumu, zabrakło pokory, zabrakło wyobraźni. Prawdopodobnie jedyne, czego nie zabrakło – to niewzruszonej wiary we własny geniusz – wiary podtrzymywanej przez tabun pochlebców, wielu zapewne działających w złej wierze.
Skończyło się jak się skończyło – utrata władzy, dewastacja i grabież kraju, upodlenie ludzi, hekatomba ofiar złożona w niejasnych i do dziś nie wyjaśnionych okolicznościach. Potem CUDEM chyba wygrane wybory – chcę wierzyć, że to cud, a nie kolejna wersja Magdalenki – pisałem o tych wątpliwościach w Smoleńskim Tryptyku. I znów szansa – tym razem na rehabilitację. Samego Prezesa Jarosława – i całej formacji. Szansa na udowodnienie, że z bolesnej lekcji wyciągnięto jakąś naukę. Że bolesna lekcja zaprocentowała przyrostem mądrości. Oraz przyrostem pokory. A także przyrostem świadomości SŁUŻBY – nie władzy, tylko służby. Władzy danej po to by służyć, by czynić dobro. By działać dla dobra wspólnoty. DZIAŁAĆ – nie gadać o działaniu – gdyż to robi różnicę. Oczywiście wiem, że takie zwroty i hasła to oczywiste w polityce komunały. Puste zaklęcia. Tak, ale z jednym zastrzeżeniem: one są komunałami i pustymi zaklęciami – jeżeli się je tak traktuje. Jeżeli się je traktuje poważnie – mają szansę stać się ważnymi drogowskazami. Tylko trzeba w to wierzyć i do tego dążyć.
Czas drugich rządów PISu, to czas wielu działań o różnej wadze dla spraw państwowych i zasługujących na różne oceny.
Na duże uznanie zasługuje działanie Zbigniewa Ziobro z zespołem wice w Wymiarze Sprawiedliwości. Można by oczywiście szybciej i więcej, ale dobranie się do skóry nadzwyczajnej kasty i sprowadzenie ich do rzeczywistości powoli staje się faktem, prace, choć powoli, to posuwają się do przodu. Kierunek słuszny, tempo zbyt wolne, czekamy na efekty ostateczne. Tzn ustawy. Bardzo jestem ciekaw np. ostatecznego kształtu ustawy o komornikach – ile zostanie z groźnych zapowiedzi, czy praktyka tego zawodu rzeczywiście zostanie ucywilizowana – czy też skończy się na pogrożeniu palcem. Pamiętam np., że był plan likwidacji praktyki komorniczej traktowanej jako działalność gospodarcza – i zastąpienie jej formułą etatowego pracownika sądu, czyli w istocie Państwa. Zatrudnionego i opłacanego pensją pracownika.
Cieszy skuteczne rozwiązanie problemu Trybunału Konstytucyjnego – lecz tu też w tle jest pytanie o to czy nie przekształci się on w swoje lustrzane odbicie – trybunał jednej partii, tylko tym razem innej.
Cieszą zmiany w szkolnictwie, zmiany w służbie zdrowia też wydają się zmierzać w niezłym kierunku – choć to wszystko dzieje się nad wyraz wolno. Średnio cieszą zmiany w gospodarce – ilość błędnych pomysłów, zwrotów akcji, pustych deklaracji, jednodniowych koncepcji zaczyna być męcząca – ale ok, rozumiemy, że Mateuszek dopiero się uczy, zakładamy, że się stara, iże w końcu odczujemy pozytywne efekty.
Mniej lub bardziej cieszy kilka innych rzeczy, co prawda pozostają one wciąż bardzie w sferze deklaracji, planów, niż realnych działań, ale cóż, Suweren ufa, Suweren czeka. Jeszcze.
Inne rzeczy, mniej nagłaśniane powodują powolne narastanie niepokoju. Tym bardziej dokuczliwego, że w tyle głowy jest świadomość, że w razie powtórki 2007r jedyną alternatywą władzy jest ta sama co wtedy banda skurwieli – tyle, że bardziej doświadczona, bardziej bezwzględna i bardziej żądna władzy.
MON-owi i MSW poświęciłem osobne teksty. Podsumowując: w mojej ocenie to mieszanka niekompetencji, nieudacznictwa, miernych możliwości i przywódczych i ogólniej intelektualnych w MSW - oraz coś trudnego do zdiagnozowania w MON. Jakiejś mieszanki działań przypominających agenturę wpływu, ciężkiego defektu psychicznego połączonego ze skrajną megalomanią – oraz innych słabości nie przystających do rangi resortu.
Poza tymi resortami również zaczynają – lub zaczynają być coraz bardziej widoczne – dziać się zjawiska tyleż niepokojące, co znane z przywoływanej wyżej przeszłości.
Mamy narastającą wojnę w mediach i o media – przykładem jest tu bodaj wczorajsza dymisja Prezes Polskiego Radia po bodaj jednym dniu urzędowania. Kolejny przykład, to wojna w IPN, skutkująca złożeniem dymisji przez profesora Szwagrzyka. Wojna Macierewicza z armią... prawdopodobnie również wojna Macierewicza i z prezydentem i z rządem o kontrolę nad kadrą dowódczą. W kontekście sprawy Misiewicza jakaś próba sił między Macierewiczem i Jarosławem Kaczyńskim.
Wszystko to razem przywołuję na myśl znaną metaforę o walce buldogów pod dywanem. Znad dywanu coraz bardziej widać, że pod pozorem jedności władzy coraz bardziej buzuje walka rozmaitych frakcji o wpływy, o władzę, o podział łupów, o zyski. Kilka razy różne grupy próbowały powiększyć swoje uprawnienia (przykład skoku na pensje parlamentarzystów) – dotychczas były one blokowane przez Prezesa. Jednak mam narastające wrażenie, że Jarosław Kaczyński powoli traci siły do skutecznego – i koniecznego -trzymania za pysk swoich podwładnych – i oni to czują. Stąd coraz większa kotłowanina, coraz bezwzględniejsza wojna podjazdowa – tym bardziej, że w braku poważnej opozycji mogą się skupić na walce między sobą. Paradoksalnie można zauważyć, że to w czym się lubował - od czego poległ poprzednio - Jarosław Kaczyński – na jego oczach i być może przy jego bezradności – zaczyna prowadzić -być może - ku rozpadowi PIS. Znów uwierzyli, że nie mają z kim przegrać – znów nie zauważając samych siebie...
I oto w tej scenografii nadjeżdża fiacik Seicento. Zatrzymuje się do lewoskrętu, włącza kierunkowskaz – jednak widząc w lusterku auto na sygnale (świetlnym, nie dźwiękowym), robi to co robi każdy rozsądny kierowca: wyłącza kierunkowskaz, by dać sygnał nadjeżdżającemu, że widzi – i że ustępuje miejsca, rezygnując manewru. Dalej znamy, opisywałem to w kilku ostatnich tekstach.
Władza, która uwierzyła, że nie ma z kim przegrać, nie bawi się już w pozory. Jakieś dyrdymały o służbie i jakimś Suwerenie. Władza - to WŁADZA. I władza pokaże! Jakiemuś chłystkowi w seicento. Jakimś pismakom. Jakimś parlamentarzystom. Jakiemuś adwokatowi. Wszystkim, którzy ośmielili się pokazać władzy, że kłamie. Że mataczy w śledztwie. Że składa fałszywe zeznania. Że manipuluje doborem świadków.
Władzy władza tak uderzyła do głowy, że nie jest w stanie dostrzec, że działa wbrew własnym interesom. Szkodzi sama sobie. Daje opozycji - która już zdychała z głodu, z braku sukcesu – paliwo do dostatniego życia na długie miesiące.
Władza nie dostrzega również, że ustami swoich przedstawicieli w osobach np. ministra i wiceministra MSW sama sobie zaprzecza. Oraz że daje do zrozumienia, że kompletnie nie rozumie czym jest państwo prawa. Jaką rolę w nim pełni adwokat. Jaką domniemanie niewinności. Jaką urzędnik państwowy. Władza brnie. I ma pretensje do ludzie, że ją za to piętnują. Jarosław Kaczyński ma pretensje, że ludzie głosują złotówkami przeciw władzy fundując młodemu człowiekowi nowe auto. Jeszcze trochę i będzie mógł sobie kupić.... opancerzone Audi...oczywiście jeżeli ktoś tych pieniędzy nie skręci - lub fiskus nie położy na nich łapy – również pod jakimś wydumanym - przez władzę - pretekstem.
Władza nie widzi jeszcze jednego bardzo niepokojącego elementu. Otóż, proszę zobaczyć, z jaką determinacją aparat państwa zabrał się za egzekwowanie prawa wobec młodego Sebastiana.
To popytajmy, czy państwo zawsze jest tak praworządne i sprawiedliwe:
Co słychać w bufecie? Czy Pani Prezydent dalej odpoczywa na wczasach? Czy w celi? Czy ma postawione zarzuty?
Co u innych samorządowych kacyków? Czy koło któregoś chodzi prokurator? Czy któryś ma zarzuty?
Co z sprawą Amber Gold? Pamiętamy zeznania debili (tak należy wnioskować z zeznań) z wymiaru sprawiedliwości – któryś z nich trafił od mikrofonu do aresztu? Któryś mam postawione zarzuty?
Bezmiar patologii w wymiarze sprawiedliwości – zarzuty? Areszt?
Złodzieje w togach – zarzuty?
Reprywatyzacja nieruchomości – skala zatrzymań w stosunku do skali zjawiska – jest śmieszna
Sprawcy śmierci Jolanty Brzeskiej?
Przykłady można mnożyć. Z ostatniej chwili: minister Szyszko spowodował, że w całej Polsce ruszyła niekontrolowana wycinka drzew. To, co rosło, zdobiło, oczyszczało powietrze, dawało schronienie ptakom zwierzętom i ludziom przez dziesięciolecia, za chwilę zostanie wycięte w pień.
Szyszko dopytywany o skutki swoich działań, idzie w zaparte. Nie rozumie dlaczego się go czepiają. Przecież on ma władzę. Władza to ja – mówi Szyszko. Nie będę z wami dyskutował. Czyli zachowuje się identycznie jak aparat państwa przeciw Sebastianowi K. Albo jak Macierewicz przeciw wszystkim. Mam was w dupie. Możecie mi skoczyć. To ja się zapytam: jakim trzeba być idiotą – żeby nie widzieć zależności między wycinką drzew a problemem zanieczyszczenia środowiska/powietrza. Drzewa trza, Szyszko, sadzić – a nie wycinać. Wbijcie se to, Szyszko – w szyszkę.
To tak ma być – i coraz gorzej? To jest dobra zmiana?
Ten Seicento pewnie nie jest tym właściwym Seicento – tym Seicento ostatecznym.
Ale coraz bardziej prawdopodobne jest, że zbliża się chwila, gdy nadjedzie ten właściwy. I muśnie limuzynę.
Albo nadleci ptaszek. I zrobi kupkę. Lawina zrobi resztę.
I Naród pożegna swą władzę z którą tak wielką nadzieję wiązał, a która po raz drugi go zawiodła – pożegna pieśnią, której słowa brzmią:
WYPIERDALAĆ! - i tak dalej przez szesnaście zwrotek.
Więc żeby się to nie stało - bo nie mamy żadnej alternatywy - zachęcam wszystkich, którzy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji - by zastosowali i zachęcali innych do stosowania do PISu -
zasady ZIMNEGO CHOWU, czasami zwanej wychowaniem twardej ręki.
Nie ma sensu liczyć na prawicowe media – te biją rekordy wazeliniarstwa, łeb łeb idą telewizja publiczna, republika, media papierowe, portal braci Lizusowskich – jeżeli kogoś pominąłem, to na pewno niesłusznie...
Każdy, kto umie i ma możliwość, powinien o tym pisać i mówić publicznie, piętnować i wskazywać władzy błędy - ale nie po to by ją obalić, czy jej zaszkodzić – tylko we własnym najlepiej pojętym interesie, by władza oprzytomniała, póki jeszcze czas. Dopóki nie uwierzy, że stała się nadzwyczajną kastą, że są nadludźmi z Bożej łaski obdarowanymi władzą nad pospólstwem. Musi do nich dotrzeć, że NIE SĄ – są najemnymi pracownikami zatrudnionymi na umowę o pracę i zobowiązanymi do należytej staranności w wykonywaniu swoich obowiązków.
Więc zachęcam, wyprowadźmy ich na ludzi. Zimny chów i twarda ręka. Innej drogi nie ma.
przeczytałeś – poleć innym
jako zodiakalny Bliźniak posiadam dwie, albo więcej twarzy, czy może osobowości. Na potrzeby tego miejsca jestem zwolennikiem poszanowania prawdy w życiu publicznym, zachowania podmiotowości tak państwa, jak i jego obywateli każdego z osobna
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka