...w pararzeczywistości quasilogicznej...
Oczywiście tytuł, to forma skrócona – rzecz dotyczy Wielce Szanownego – by trzymać się poetyki rzeczonego – Pana Posła Grzegorza Brauna, oraz – tu należy załączyć stosowne wyrazy, każdy z - Wielce Szanownych Czytelników - sobie wedle uznania dobierze – Pana Prezesa NIK Mariana Banasia.
Rzecz tym bardziej zastanawiająca, że nikt nigdzie, z Nczasem promującym Konfederację i Brauna nie podniósł, nie skomentował wystąpienia pana Posła – a szkoda.
Akcja toczy się na posiedzeniu Komisji Kontroli Państwowej poświęconemu rekomendowaniu na wiceprezesów NIK dwu polityków: Tadeusza Dziuby, byłego wojewody wielkopolskiego, miłośnika tenisa, ale i doświadczonego urzędnika NIK, oraz Marka Opioły, posła PIS, wieloletniego członka wielu komisji wymagających najwyższych uprawnień dostępowych.
O dwu panach powiem tylko, że z całą pewnością są to kandydatury co najmniej -zaskakująco dobre.
Zaś najbardziej interesującym elementem całego posiedzenia Komisji było dla mnie – kończące właściwie dyskusję wystąpienie posła Brauna. Za chwilę wyjaśnię dlaczego.
Sprawa prezesa Banasia jest powszechnie znana – jedni mówią o człowieku
z kryształu, nie rzucającym cienia, którego godność i dobra osobiste zostały naruszone w drodze prowokacji przeprowadzonej przez cyt ”cyngla TVN” w osobie redaktora Bertolda Kittela – inni mówią, że skoro pan prezes jest krystaliczny i nie rzuca, jako się wyżej rzekło, cienia, to jak wyjaśnić mętne nawet nie interesy, a interesiki z jegomościami z krakowskiego półświatka, niespójności majątkowe, nielogiczne zeznania medialne, czy jak ostatnio się dowiadujemy, tajemnicze, a formalnie z niczym nie powiązane transfery gotówko na konto pana prezesa NIK. Coś tu się z żadnej strony przysłowiowej kupy – cokolwiek rozumiemy pod tym plastycznym pojęciem – nie trzyma.
Wywody pana prezesa Banasia o typowych dla Krakowa hotelikach na godziny, gdzie strudzeni wędrowcy odpoczywają przed dalszą podróżą, lub zbierają siły do pracy zawodowej – tylko wzmagają to poczucie pobytu w pararzeczywistości quasilogicznej – choć jest do wyobrażenie takie właśnie literackie opisanie wyskoczenia z panienką, lub, by nie urazić mniejszości – z chłopaczkiem (żeby życie miało smaczek – raz dziewczynka, raz chłopaczek) na szybki numerek do pokoiku na godziny…
Dlatego ciekaw byłem, co poseł Braun, jak wiemy gorliwy katolik, a więc bezkompromisowy wyznawca czystości moralnej na ten temat powie…
… i jakież było moje zadziwienie, gdy w miarę rozwoju narracji pana posła okazywało się że – nic nie powie.
Pan poseł Braun w sobie właściwy sposób mówił – i słusznie – o konieczności kontroli nieformalnych ośrodków władzy nad polską sferą polityczno medialną – lokalizując te ośrodki na ulicach Czerskiej i Wiertniczej – nie rozwijając jednak myśli o aspekt domniemania samoistności działania owych centrów – czy może ich funkcji jedynie pośredniczącej, transmisyjnej – między rzeczywistymi ośrodkami a polskim grajdołkiem albo, jak kto woli, kotłem piekielnym bez konieczności nadzoru. O tym i wynikającym z tych centrów inspirującym wpływie na rozpętanie i podkręcanie nagonki na pana prezesa Banasia, mówił. Pan poseł mówił również o wyżej wymienionym, a obecnym w tej sprawie, redaktorze Kittelu, o jego roli w sponiewieraniu życia i kariery Pana Romualda Szeremietiewa.
Natomiast, co ciekawsze – nic pan poseł nie mówił o zarzutach pod adresem prezesa Banasia, ani o stronie moralnej tych wszystkich niejasności i nieprzyzwoitości.
A ja, słuchając już tylko jednym uchem głosów gulgoczących oburzeniem różnych panów Nitrasów i Szczerbów, myślałem sobie – że idzie jakaś gruba gra. I że pan poseł – choć nie powie – to dokładnie wie o co ta gra idzie. Że być może pan prezes, o czym wcześniej pisałem, ma wsparcie ze środowiska Solidarnej Polski – i że jest – wraz ze swoją wiedzą – bronią przeciw środowisku premiera Morawieckiego, więc również sławnemu z niesławnej elastyczności wicepremierowi Gowinowi. Że wie coś, co powoduje, że premier nie ma swobody ruchów tak dalece, że nie interesuje go zawartość raportu o sprawie pana prezesa.
Z kolei, o czym też była już mowa, a ta wiedza pojawia się w wielu źródłach, środowisko SP jak to się mówi, „ma się” ku Konfederacji i do tego z wzajemnością – o czym świadczy nie tylko wczorajsze wystąpienie posła Brauna, ale i wcześniejsze wypowiedzi, np. posła Bosaka. I trwa jakieś dyskretne liczenie szabel. A panowie Dziuba i Opioła nie tyle zostali wysłani przez PIS do pilnowania prezesa Banasia, co zostali oddelegowani pod naciskiem właśnie Solidarnej Polski – dla zabezpieczenia wiedzy i osoby prezesa NIK. Zaś pan Kaczyński zgodził się, bo ceną było utrzymanie tajemnicy dot pana Morawieckiego i jego powiązań oraz zamierzeń.
To by wyjaśniało ten coraz dłuższy ciąg kontredansów wokół osoby pana prezesa Banasia, te niewytłumaczalne wzajemnie sprzeczne działania służb, oraz bezczynność połączoną z umywaniem rąk wielu prominentnych działaczy PISu. Jak mawiał Onufry Zagłoba – złapał Kozak Tatarzyna – a Tatarzyn za łeb trzyma.
Sprawa pana prezesa Banasia wydaje się być takim klinczem sił po prawej stronie sceny politycznej walczących o władzę, a niewykluczone, że walczących o Polski być – albo nie być. W tym kontekście te szemrane interesiki z panami obwieszonymi złotem i kreatywna zoptymalizowana poza granice przyzwoitości księgowość– wyraźnie schodzą na dalszy plan.
Chyba, że prawda jest znacznie prostsza – pan Braun intencjonalnie wdzięczy się do PISu, licząc na jakieś konfitury – ale tego, póki co - nie wiemy.
Dziękuję za uwagę
jako zodiakalny Bliźniak posiadam dwie, albo więcej twarzy, czy może osobowości. Na potrzeby tego miejsca jestem zwolennikiem poszanowania prawdy w życiu publicznym, zachowania podmiotowości tak państwa, jak i jego obywateli każdego z osobna
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka