Szeryf oddał odznakę i przyłączył się do napadu na ukraiński dyliżans z cennymi surowcami. Bandyci już oderwali fragment dyliżansu, ale jeszcze jakoś się toczy. Pasażerowie widząc, że są bez wyjścia, postanowili złożyć mu propozycję: surowce za ochronę. Najpierw jednak trzeba dogadać się z bandytami. ...Tylko, że tu teraz wszyscy bandyci.

Zadumawszy się wczoraj chwilę dłużej nad informacją o tym jak administracja Trumpa podsunęła Zełenskiemu umowę o prawie do eksploatacji 50 proc. ukraińskich złóż surowców ziem rzadkich nawet nie w zamian za jakieś gwarancje bezpieczeństwa, ale na poczet już tej pomocy, która została jej udzielona przez USA do tej pory i dopiero jakichś obiecanek gwarancji... którą, rzecz jasna, w tej formie Zełenski odrzucił - zadałem sobie takie oto pytanie:
za co my się wykupimy (o ile jeszcze ktoś będzie zainteresowany... możliwe, że nie) jak nas zaatakuje Putin czy jego następca? Nie mamy ani tylu surowców, ani niczego co by mogło zainteresować Amerykanów czy choćby Chińczyków. Nic tylko kamień u szyi... bo i na szaniec nam już nie starczy tych szlachetnych kamieni.
Pomyślałem sobie również: zaraz, czy to nie za wcześnie na reparacje*? I kto tu komu powinien je wypłacać? Czy nie sygnatariusze wyrzuconego do kosza memorandum budapesztańskiego Ukrainie, która pozbyła się sowieckich atomówek w zamian za ich gwarancje? W pewnym sensie USA zażądały... reparacji dla siebie od Ukrainy za poniesione koszty tej wojny (sic!). Reparacje płaci jednak państwo agresora, które zostanie pokonane. Tym samym Rosja już wyszła zwycięsko z tej wojny, bo to nie od niej żąda się wypłaty odszkodowania za jej rozpętanie... ale zrzuca jej koszty na ofiarę. A może po prostu Amerykanie potraktowali się jak swoiści najemnicy? Tak czy owak, czy po IIWŚ Polska czy inne państwo zaatakowane przez Niemcy... wypłacało USA czy innemu z państw alianckich jakieś... świadczenia za poniesione koszty pomocy jakiej udzieliły? Wszelkie reparacje wypłacały Niemcy. Czy Rosja wypłaci jakieś reparacje? Najpierw musiałaby uznać swoją winę. A kto do tego i czym zmusi Putina? Co innego Ukraińców.
Nie wróży to dobrze. To Rosja jest agresorem, który rozpętał tę wojnę bez żadnego racjonalnego powodu, a te które podaje, nie uzasadniały użycia siły wobec Ukrainy; to Rosja złamała zobowiązania memorandum budapesztańskiego i naraziła pozostałych gwarantów na koszty, i to od niej USA powinny oczekiwać ich zwrotu. Czy się odważą w ogóle postawić jakieś warunki Putinowi, żeby go czasem nie rozgniewać, i żeby znowu nie zaczął wymachiwać im przed nosem atomową szabelką? A może po prostu wiedzą, że Putin ich zwyczajnie wyśmieje i odeśle z kwitkiem. Tak jak powinni się teraz oburzyć Ukraińcy za taką... propozycję. Ale się nie oburzą, bo widząc z kim mają do czynienia sami już zresztą otwarli do tego drogę. Szeryf oddał odznakę i przyłączył się do napadu na ukraiński dyliżans z cennymi surowcami. Bandyci już oderwali fragment dyliżansu, ale jeszcze jakoś się toczy. Pasażerowie widząc, że są bez wyjścia, postanowili złożyć mu propozycję: surowce za ochronę. Najpierw jednak trzeba dogadać się z bandytami. ...Tylko, ze tu teraz wszyscy bandyci.
Tak Trump zakończył erę romantyzmu, delikatnie mówiąc, w amerykańskiej polityce zagranicznej. A może nigdy jej nie było, tylko my się łudziliśmy, a oni po prostu mieli u nas zbieżne interesy (rozbicie sowieckiego imperium)? Jak widać rosyjskiego już nie chcą rozbijać. Czekają aż Putin przeminie, Rosja sama się zdemokratyzuje, spoczciwieje i przestanie śnić o minionej potędze zdobytej wojnami i najazdami (prędzej uwierzę w Świętego Mikołaja). A może Trump to po prostu... jakaś anomalia, która przejdzie wraz z nim? Sądzę, że jeszcze nie możemy o tym przesądzać. Coś jednak na pewno już się nie wróci... czy, jak to mówią nasi bracia Czesi: to se ne vrati, pane Havranek.
Zresztą, nie będzie po co budować szańców, bo i tak o wszystkim zdecyduje jedna wiadomość od Putina na X z groźbą zrzucenia bomby atomowej na Warszawę czy Berlin w razie jakby ktoś tam kiwnął palcem. Jak myślicie czy ktoś będzie w ogóle rozważał zastosowanie 5go art. Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO), o ile jeszcze będzie istniał, w takiej sytuacji nie mając za sobą równoważnego arsenału nuklearnego USA? A nawet i z nim nikt nie rzuci się na atomówki Putina za Podlasie czy Suwałki i zacznie się - tak jak to jest teraz w przypadku Ukrainy - kluczenie, potem nieśmiałe wymówki przeplatane płomiennymi przemowami o odbiciu zajętych terenów... w jakiejś przyszłości, gdy przyjdą jakieś bardziej sprzyjające okoliczności. Już słyszę jak lekko zawstydzeni, onieśmieleni argumentują:
rzucając się wam teraz na pomoc i rozpętując wojnę, być może nawet z użyciem broni nuklearnej... jedynie pogorszymy sprawę a zniszczenia będą o wiele większe. Poczekajmy zatem na lepszą koniunkturę a teraz podpiszmy zgrabny traktacik pokojowy. Z pozdrowieniami: White House/Biały Dom.
Czy nie to się właśnie dzieje? Odpowiecie: Ukraina nie jest w NATO. A czy NATO zawahałoby się choć chwilę, gdyby nie chodziło o Rosję czy inne państwo nuklearne? Pytanie retoryczne? Czy USA zawahały się przed strącaniem rakiet irańskich wystrzelonych w kierunku Izraela? A czy Izrael jest w NATO? Nie przeszkodziło to jednak USA zadziałać. No ale to nie Rosja wysyłała rakiet na Izrael. Czy nie zawahają się w przypadku konieczności obrony będącej już członkiem NATO Polski, Litwy czy Estonii przed atakiem państwa nuklearnego? Ktoś postawi za to swoją głowę? Bo ja byłbym nawet gotów postawić swoją, ale za to, że USA jak i NATO nie kiwną w takim przypadku palcem znajdując mnóstwo argumentów za olaniem 5go art.
Mamy w Europie własny arsenał nuklearny, tzn. mają go Francja i Wielka Brytania. Póki co trzymają u nich jeszcze w leasingu swoje atomówki Amerykanie. Ale to też się może zmienić jak trumpiści sfinalizują pokój na Ukrainie za ukraińskie ziemie i gwarancje... bynajmniej nie dla Ukrainy, ale dla Putina, że już nigdy NATO nie zbliży się do granic Rosji (jakoś przyjęcie Szwecji i Finlandii nie wywołało IIIWŚ, ciekawe dlaczego) a amerykańskie atomówki wrócą do siebie w zamian za jakąś kolejną umowę o redukcji zbrojeń, w którą zostaną wciągnięte jeszcze Chiny. Do tego wszystko zaczyna zmierzać.
Ktoś powie: to źle? Na co nam jankeskie atomówki skoro i tak nie możemy ich użyć? Prawda. Tylko, że one dawały nam jeszcze jakieś zabezpieczenie. Będziemy mieć własne? Też prawda. Ale nie my: Francja, Wielka Brytania. A jak to jest z tymi sojuszniczymi gwarancjami to już zdążyliśmy się przekonać a teraz przekonują się Ukraińcy:
nikt nie rzuci się nikomu na pomoc w imię jakichś romantycznych zasad, kierując jakimś rycerskim kodeksem. To akurat była do tej pory nasza domena. Może dlatego, że nie mieliśmy innego wyjścia. Trzeba więc zacząć uczyć się w końcu na własnej historii i postarać się o lepsze.
Z jednej strony to dobrze dla nas, europejczyków, bo może wreszcie uda nam się oderwać od transatlantyckiej spódnicy i usamodzielnić... pod warunkiem, że zrobimy to wspólnie jako cała Europa, zjednoczeni a nie podzieleni tak jak to było przed IIWŚ i założeniem NATO. W przeciwnym razie prędzej czy później sami znowu rzucimy się sobie do gardeł, a zacznie się jak zwykle od jakichś pierdół, zamachu na jakiegoś arcyksięcia, albo komuś nie spodobają się czyjeś cła.
Człowiek uczy się przede wszystkim na kopniakach. Tak to już w tym życiu jest i tego nie zmienimy. Trump to ten kopniak dla nas. Póki co zawieszony w powietrzu i nie wiadomo z czym się to jeszcze będzie wiązać. Być może kiedyś musiał on nastąpić a trafiło akurat na Donalda Trumpa. Co nie znaczy, że mamy się już teraz na wszystko zgadzać, pokornie kiwać głowami i tylko czekać aż spadnie.
* https://pl.wikipedia.org/wiki/Reparacje_wojenne
przerobiona grafika to oryginalny kadr z gry Blood Money: https://www.eurogamer.pl/red-dead-online-wkrotce-z-rozbudowanymi-napadami-i-skokami
...
Z tłumem jest iść łatwo i przyjemnie. Przynajmniej dopóki nie zacznie się spadać razem z nim w przepaść. Nie sztuką jest potwierdzać tłum w jego przekonaniach. Sztuką jest tłum zawrócić z niewłaściwej ścieżki. Dlatego populiści zawsze będą mieli łatwiej, a my przez nich kłopoty. Demokracja nie przetrwa jeśli nie nauczymy się przeciwstawiać pupulizmowi, który zawsze stawia proste diagnozy i ma na wszystko szybkie rozwiązania, bo takie najłatwiej przemawiają do tłumu, który ma naturalne tendencje do płytkich definicji, po które sięgają populiści, żeby zdobyć władzę. Dopóki nie zrozumiemy, że pewnych decyzji nie można podejmować poprzez głosowanie czy też kierując się sondażami.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka