Wymiana kadr o jedno uderzenie serca, Krymem zapłaci nam Ukraina

Znowu zaczyna mi się podobać - to co się dzieje.

Nawet słyszę jakieś ciche westchnienia za czasem Obamy jako czasem korzystnym (och, umiarkowanie, przecież słuchają nas bracia silniejsi, którzy by go w łyżce wody utopili) dla rozsądku światowego.

Więc raduje się (och, umiarkowanie!) serce moje.

Bo po pierwsze - państwo Izrael niezbyt sobie radzi nawet w USA, chociaż obecnie ma absolutnie na wierchuszce rządowej swoich ludzi. Czyli piękną Ivankę, która nie tak dawno urodziła "pięknego żyda", jak ogłosił swego czasu Donald Trump, i jej pięknego męża Jareda Kushnera, który wychowywał się w domu "wujka Bibi Netanjahu". Poza tym matka Jareda była ponoć żydowską komunistką uczestniczącą w prześladowaniu Polaków. Co dla niektórych zapewne jest najwyższą kompetencją do sprawowania najwyższych światowych urzędów. Niestety inne zdanie wydają się mieć sami Amerykanie a pętla wokół towarzyszy powoli się zacieśnia. Wyłapują ich czy jak?

Poza tym sądzi się, że to zastępca prezydenta - Mike Pence - jest "o jedno uderzenie serca od prezydentury".

Poważnie jednak: państwo polskie powinno traktować państwo izraelskie bez uśmiechu. Wszyscy rozumiemy o co chodzi.

Po drugie - Putin gwałtownie stracił. Tym razem stracił Krym, chociaż może o tym jeszcze nie wie. Bo wygląda jakby nie wiedział, że tak błyskawicznie to poleci, gdy zakręci  kurek z gazem na Ukrainę. U Putina już nikt nie pracuje? No tak jakoś.

 Bo to już nie on, to my tłoczymy gaz na Ukrainę. Jak to się stało? Jakiś taki Blitzkrieg! 

Brawo my!

I super - Ukraińcy, kiedy przyjdzie pora, zapłacą nam za kilkuletnie (być może ) dostawy w naturze: jako zapłata zadowalający byłby   przecież Krym. Kiedy akurat Via Karpatia będzie już zbudowana. Nie zapominajmy, że Ukraina zaciąga u nas długi już od jakiegoś czasu, np. od kiedy dajemy jej być wentylem bezpieczeństwa dla emigrantów zarobkowych.

Już nie wspomnę o potwornym grzechu Ukrainy sprzed niewielu lat, za który należeć się musi szczególna rekompensata naszemu narodowi.

Po trzecie - i chyba fundamentalne. Chociaż na razie ledwo wyczuwalne.

W grudniu ub.roku "Pałac Kensington poinformował, że rozmowa księcia i byłego prezydenta dotyczyła "zainteresowania budowaniem płaszczyzny dla następnego pokolenia młodych liderów", które podzielają obaj mężczyźni.

Arystokrata i polityk przyjaźnią się już od wielu lat. Widziano ich razem podczas wspomnianych zawodów "Invictus Games", których pomysłodawcą był przed trzema laty książę Harry. Odkąd Barack Obama przestał pełnić funkcję prezydenta, odwiedzał księcia wielokrotnie." 

Podoba się Wam ta wiadomość? Mnie tak .Wymiana kadr to niezły pomysł. 

---------------------------------------------

http://fakty.interia.pl/swiat/news-obama-do-ksiecia-harry-ego-mam-mowic-z-brytyjskim-akcentem,nId,2479185#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

-----------------------------------------------

Dzięki Krest za info:))