Dzisiejszego wystapienia Tuska w Sejmie z pewnością nie można zaliczyć do udanych. Domaganie się przez środowiska prawicowe zwrotu wlasności państwa zostało przez niego okrzyknieta zdradą Polski. Nie wiem jak z takim rozumowaniem poradzi sobie szeregowy leming, dla którego przywiązanie do wartości materialnych stanowi sens życia. Słucha taki leming Tuska i może coś sobie nawet pomyśleć. Nie wykluczone, że jego myślenie biegnie utartymi szlakami:
Siedzę sobie z piwkiem przy grillu, gadam z kumplami, a tu nagle zrywa się wichura i porywa grilla z całą karkówką, schabem i boczkiem na podwórko sąsiada. Czyli szwagier, który poszedl prosić sąsiada, o zwrot grila z zawartością jest zdrajcą, bo mnie sie nie chciało ruszyć d..y z miejsca.
Przykra konstatacja. Nie dość, że leming straci grilla, popsuje uklady z sasiadem to jeszcze zerwie kontakty z rodziną żony. No cóz, ufanie Tuskowi na swoje konsekwencje.
Przy całym braku sympatii dla Tuska, nie umiem odmówić mu logiki w postepowaniu. Dzisiejsze wystapienie to konsekwentna do bólu kontynuacja załacznika 13. Tusk uważa, że nie wypada dopominać się o zwrot czegoś, co nie jest nasze, nawet jeśli wmówiono nam, ze jest nasze i wyglada jakby nasze było. A wykorzystywanie wrogiego państwa w wewnetrznych rozgrywkach politycznych oczywiście można odbierać jako zdradę. Zastanawiam się tylko, kto był prekursorem tej zdradzieckiej strategii i kto jest większym zdrajcą. A przede wszystkim, kto jest prawdziwym wrogiem oraz ile nas, jako spoleczenstwo Polski kosztują wasze rozgrywki oraz haracz, który płacimy na rzecz agresorów od dlugiego czasu, a ostatnio ze zdwojoną siłą.
Co do wraku, to trudno nie zgodzić się z opinia, że własciciel ma pelne prawo umyć szczątki swego samolotu, nawet potajemnie i nic nam do tego.
Inne tematy w dziale Polityka