Taak, i co jeszcze? - zapyta Czytelnik. Wicepremierem powinien zostać Antoni Macierewicz. Sprawa jest poważna, więc kontynuuję kampanię na rzecz dalszych dobrych zmian. Nie ma czasu.
Rekonstrukcja rządu spędza sen z powiek przede wszystkim krytykom dobrej zmiany. Nawet samemu Komorowskiemu, który w tej sprawie wypełzł z Budy, wiadomo jakiej. Najlepiej stałoby się, z punktu widzenia krytyków, gdyby rząd opuściło kilku znienawidzonych przez totalną opozycję ministrów, zapewne złowrogi Antoni Macierewicz i budzący nie mniejszy lęk Mariusz Błaszczak.
To, oczywiście, tylko pobożne życzenia. Jeśli rzeczywiście miałaby nastąpić gruntowna zmiana, to w pierwszej kolejności powinna wiązać się z powierzeniem teki premiera Mateuszowi Morawieckiemu, którego ambicje wykraczają daleko poza kwestie rozwoju gospodarczego. Najlepszy dowód, że chce on (podobno) objąć swą omnipotentną fachowością resort infrastruktury i budownictwa.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że ministerstwo to ma być włączone do resortu rozwoju. Pytanie czy dochodzenie przez Mateusza Morawieckiego do właściwej pozycji w państwie, powinno odbywać się takimi małymi krokami? Czy może zwyczajnie szkoda na nie czasu i energii?
Objęcie teki premiera przez energicznego Mateusza Morawieckiego to jednocześnie idealny moment na ogłoszenie początku kampanii prezydenckiej przez Beatę Szydło, polityk świetnie znającą realia władzy i gospodarki, niekwestionowaną patriotkę. Osobę budzącą dziś powszechny szacunek nie tylko w Polsce, która z pewnością świetnie asekurowałaby i wzmacniała, jako głowa państwa, reformy w Polsce.
Niedawno wystąpił w roli adwokata diabła Leszek Miller, który, jak większość opozycji, chciałby wcisnąć w buty premiera prezesa Jarosława Kaczyńskiego mającego na scenie politycznej pozycję znacznie wykraczającą poza kompetencje szefa rady ministrów. Wtóruje mu Bronisław Bul-Komorowski, rzecznik demokracji w Polsce, który twierdzi, że objęcie teki premiera przez Jarosława Kaczyńskiego zapewniłoby większą transparentność władzy.
Jarosław Kaczyński, bez dwóch zdań, jest dziś jedyną osobą, która może przeprowadzić Polskę w nowy etap rządów, sprawowanych przez reformatorów, ludzi którzy szybko się uczą, dowodzących swym działaniem, że na sercu leży im dobro Ojczyzny. Prezes PiS buduje swój autorytet, również historyczny, nie poprzez sprawowane urzędy, ale rolę jaką odgrywa w polskiej polityce. To przecież nie pierwszy taki przypadek w naszej historii.
Miller, i inni adwokaci diabła, których pełno w rządzącej do niedawna krajem lumpenelicie, ośmiesza się mówiąc, że Kaczyński powinien wziąć na siebie polityczną odpowiedzialność za rządy dobrej zmiany. Przecież doskonale wiemy, że rządzenie w Polsce (i UE) nie było nigdy i nie jest związane z jakąkolwiek odpowiedzialnością, nie wyłączając politycznej, cokolwiek określenie to znaczy.
Skończmy może ostatecznie z epoką, w której były politruk Miller, mógł przyjmować tekę premiera uważając, że ma do tego… kwalifikacje. Słuchając opinii komentatorów, którzy z fusów wróżą kształt rekonstrukcji, czuję jak ogarnia mnie pusty śmiech na widok nieporadności opozycji, do której stopniowo dociera już świadomość, że jej czas bezpowrotnie minął.
Wicepremier Antoni Macierewicz powinien objąć wszystkie resorty, które dziś leżą i kwiczą. Mam na myśli edukację, naukę, kulturę oraz sprawy zagraniczne. Poza obroną, rzecz jasna.
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka