
Mentzen idzie jak przecinak. To fakt, bo niebezpieczeństwo sukcesu Brauna jest realne i spędza sen z powiek specjalistom od trzymania ciśnienia mniej wartościowej grupy tubylczej tenkraju pod kontrolą. Na tle Bełchatowa spotkania obywatelskiego kandydata popieranego przez partię zawiedzionych nadziei, wyglądają biedniutko i nijako. Mentzen jednak nie ma wiele do zaoferowania. Jest gładki w gadce i pachnący kasą jaką ciężko uzbierać nawet koncesjonowanym partiom - modus pookraglostolowego - vivendi. Można powiedzieć, że stać go żeby bawić się w politykę. Mentzen obiecuje i skupia się na ekonomii i liberalnej polityce podatkowej. Mentzen obiecuję gruszki na wierzbie i robi to z premedytacją. Autor tej notki- żyjąc już trochę na świecie nie takie obietnice słyszał i nie takich magików widział. Odkąd pamiętam obiecywano mi piękne i bogate życie w przyszłości, chrupiące bułeczki i gołąbki, co to, same wpadają do gąbki. Odkąd pamiętam na wszystko musiałem harować sam i nikt mi nic nie dał i tylko czasy zmieniały się na gorsze. Zmieniają się też magicy w polityce, obietnice pozostają te same. Bo przecież kto nie chciałby być młody, zdrowy, piękny i bogaty? A Sławek jest taki. Dla mnie Sławomir Mentzen nie jest i nigdy nie będzie moim kandydatem. Patrzac na niego i słuchając jego gładkiej gadki wyczuwam instynktownie pogardę jaką żywi do swojego elektoratu. Jego obecność w polityce to gra i sprawdzian jego skuteczności marketingowej. Przypomina mi amwejowego domokrążcę jakiegoś kiedyś spotkałem w Kanadzie. Chłop pucował się na luzaka i hedonistę zadowolonego z własnego życia. Ubrany w garnitur, i pod krawatem, pokazywał mi duży błyszczący zegarek na ręku i tłumaczył - „ Takiego sikora musisz mieć. Ludzie lubią jak wyglądasz dostatnio i bogato. Łatwiej ci uwierzą”. Patrząc uważniej na jego garniaka i sikora nie można było jednak nie zauważyć, że to podróby „ Made in China” i już trochę znoszone. Mentzen jest bardziej ustawiony - ma biznes, który się kręci i przynosi duże dochody i nie potrzebuje absorbować jego uwagi. Raz rozkręcony - każdy biznes właściwie obsadzony - kręci się jak ta lala. Mentzen ma czas i nic go nie kosztuje zaistnieć w polityce. Zresztą płacą mu za to i ma okazję robić przeróżne znajomości i wyrabiać układy towarzysko-biznesowe. Mentzenowi w moim odczuciu wydaje się, że jest wielkim bonzo, co to wszystkich przekona, przekręci na dziesiątą stronę i wyroluje i nie ma na niego bata. Mentzen, to, w moim odczuciu, zmodyfikowana wersja Pinokia - wystruganego do czarowania elektoratu przez fachowców ze służb - przeświadczonego o swojej skuteczności i wrodzonym sprycie. Śmierć frajerom i widziały gały co brały. Mentzen, to książątko - dla zabawy eksperymentujący z Machiavellim i Sun Tzu. Leszcze go kupuja, bo któż nie chciałby być taki….takim potężnym i tak bogatym? Ale zdaje się, że Mentzen nie pamięta, a na pewno większość jego elektoratu nie pamięta lub nie wie - jak skończył Machiavelli i także tego - że Sun Tzu niczego w życiu nie osiągnął, nic nie wygrał i nic nie zdobył ( oprócz pozycji generała wynikającej z pochodzenia z dobrej rodziny ) i był tylko teoretykiem. Niech to sobie pan redaktor Warzecha także weźmie pod uwagę. Oszczędzi sobie wstydu w przyszłości u gorzkiego smaku w ustach.
#muzykaifotografia
Inne tematy w dziale Sport