Drogi autorze, bardzo cie lubie czytać, bo jesteś myślącym młodym człowiekiem, ale w debatach o śmierci i o tym co kto powinien (na przykład matka, która OPIEKUJE SIĘ PRZEZ 25 LAT synem z zanikiem mózgu) warto mieć trochę pokory. Czy ty wogóle masz pojęcie co to znaczy? Oddać go gdzieś? Myślisz, że to tak łatwo, że wszędzie wokół są ośrodki dlla nieuleczalnie chorych i umierających, za darmo i swiadczące usługi wysokiej jakości? Czy może dla ratowania sumienia lepiej go odddac do z trudem znalezionej umieralni, gdzie od odleżyn zgnije żywcem w smrodzie moczu?
Teraz, po tej awanturze, być moze znajdzie się jakieś wyjście, oby tej pani Bóg pomógł.
O granicznych sytuacjach naprawdę mądrze napisał Jan Rokita w "Dzienniku" chyba przedwczoraj. Podobnie jak on jestem przeciwniczką prawnego zezwalania na aktywną eutanazję, podobnie jak jestem przeciwna zezwalaniu na tortury nawet w sytuacji walki z groźnymi terrorystami. Zawsze musi być taki moment, w którym to nie prawo cię rozgrzesza, a swoją najtrudniejszą decyzję podejmujesz sam. Jan napisał, ze jako prawnik być może podjąłby się obrony czlowieka, który w strasznej sytuacji postanowił skrócić cierpienie osoby najbliższej. W szczególnej sytuacji sąd mógłby pewnie nawet odstąpić od wymierzenia kary - ale nie może być tak że prawo na takie zabójstwo powinno zezwalać i ot tak - państwowo rozgrzeszać - zabierac ludziom odpowiedzilnośc za sytuacje graniczne, stwarzać pola do nadużyć.
Natomiast zupełnie czym innym jest dla mnie uporczywa terapia i zastępy oszalałych kaznodziejów, walczących nie w imię Boga, a w imię rurek, cewników, kroplówek, respiratorów i sond zołądkowych o pozbawienie człowieka prawa do naturalnej śmierci, która jeszcze 50 lat temu byłaby w danej sytuacji oczywista. Moralny terror, który "koniecznością obrony życia" nazywa deifikację - ubóstwienie ludzkiego ciała, w którym utrzymane jest krązenie i oddychanie.
Dla mnie to nie walka z cywilizacją śmierci. To wynaturzenie wspólczesności. To rozpaczliwe uleganie cywilizacji negowania śmierci, oszałałego strachu przed smiercią. Kompletny brak pokory. Niemożnośc pojęcia własnej doczesności. Być może dojdziemy do czasów, w których wcześniaka, który urodzi się bez szans na przeżycie, technologicznie uda się uratować i pomimo głebokich uszkodzeń wewnętrznych i niezdolności do życia, trzymać od urodzenia do smierci, przez dajmy na to 40 lat, w specjalnym inkubatorze. I będzie się to nazywac chrześcijaństwo i obrona życia. Chybaście na głowę poupadali.
Pewnie nie byłeś w takiej sytuacji, ale ja wiele lat temu byłam i musiałam zdecydować, czy bliska mi osoba pożyje podłączona do wszystkiego co możliwe w szpitalu jeszcze może tydzień lub 10 dni, czy też umrze pod opieką rodziny i pielegniarki we własnym łózku za kilka dni. "Ona umiera" - powiedziała rejonowa lekarka, gdy wezwałam ja zaniepokojona. "A jesli by ją się oddało do szpitala, podłączyło do kroplówek, to uda się ją uratować?" - "Może pozyje jeszcze z tydzien, 10 dni". "A co by pani radziła zrobić?" Rejonowa lekarka zastanowiła się chwilę -. "Nie moge radzić, ale swojej matki bym nie oddała" - odpowiedziała. Rzeczywiście chora staruszka w ostatnim stadium alzheimera gasła z każda chwilą, z trudem dawało się wlać jej do ust dwie łyzki zupy, odrobine picia. Odwracała głowę nie chciała otwierać ust. Chyba po dwóch lub trzech dniach zmarła. Może "z głodu i pragnienia"? - jak to piszą miłośnicy nowoczesnych technologii uważający się za chrześcijan. Bo ja wiem?
Do dzis jestem szczęśliwa, że tak zdecydowałam i nie skazałam czlowieka na smierć wsród rurek przedłużających życie na szpitalnym korytarzu, a byłam niewiele starsza od ciebie.
myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka