Natchnął mnie wpis Wiesławy na moim poprzednim blogu.
Było o tym kto jest, a kto nie jest bohaterem. Nigdy nie aspirowałam do bohaterstwa, ale mimo wszystko poczułam sie wywołana do odpowiedzi. Jakoś tak pomyslałam sobie, ze nie tylko obtoczony porzez Wiesławę w smole i pierzu marszalek B. Komorowski, ale także ja i wielu moich przyjaciół nie całkiem jesteśmy tacy jak Pużak... Najbardziej rózni nas od zamordowanego PPSowca fakt, że chwalić Boga, nie siedzieliśmy nigdy na Łubiance, nie byliśmy przesłuchwani bez przerwy przez 50 godzin oraz to, że żyjemy a on nie.
Ale dość ironii. Napisze w prost: to bardzo brzydko zajmować się licytacją na martyrologię. I deprecjonowaniem czyjegos życiowego dorobku, podlanym żółcią oraz powiedzmy to sobie jasno - brzydkimi plotkami.
Zaczynajac od plotek: nikt za siedzenie i opozycję po 600 tys. nie dostaje dzis odszkodowań, bo żeby nawet chciał, to nie ma takiej mozliwości ustawowej. Choćby go ze skóry w kryminale obdzierali - może dostać do 25 tys. Takie jest prawo.
Po drugie historia toczyła sie róznie a reżim komunistyczny bywał bardziej i mniej represyjny. Miałam zaszczyt osobiście znać na przykład mecenasa Władysława Siłe - Nowickiego, który był naprawdę postacią nieugiętą. On Z blisko 8 lat które spędził w wiezieniu stalinowskim, rok siedział po wyroku w celi śmierci. Potem było troche lepiej ale nie tak duzo lepiej. W latach 60 i na przełomie 70 poszły niezłe wyroki, a posiedziec sobie w Barczewie lub Wronkach nie było miło. Oj nie.
Pamietajac o tym, nie jestem wielbicielką nadmiernego ekscytowania się swoimi bardziej lub mniej "pluszowymi krzyżami", które przypadły w udziale kolejnemu pokoleniu - troche starszemu ode mnie i mojemu.
Ale jak surowe czy mało surowe by nie były represje - to jednak były. I ludzie się bali. Zdecydowana większość. To taki prosty historyczny fakt. Na wyjście z ulotkami w latach 70 przed Katedrę nie było wielu chętnych. W ogóle tak się składało , że na otwarte przentowanie opozycyjnej postawy nie tak wielu sie decydowało. "Ja mam zone i dzieci" - brzmiała typowa odpowiedź. Ba, niektórzy bali sie nie pójśc na głosowanie, tzw. wybory ("bo sprawdzą, zanotuja a potem paszportu nie dadzą"). Tak, ze cokolwiek by o kim nie mysleć dziś umiejmy szanować postawę. Bo z tego się biora wzorce, które przechodzą na nastepne pokolenia.
I bardzo bym nie chciała by zasługi lub ich brak sprzed kilkudziesięciu lat, były oceniane z punktu widzenia dzisiejszej sympatii i antypatii. A pani Wiesławie dedykuję nastąpujący paradoks: otóż z punktu widzenia martyrologii człowiekiem niezwykle zasłużonym jest nielubiany zapewne przez panią, Władysław Bartoszewski. Żołnierz AK, wiezień Auschwitz, a potem stalinowskiego więzienia. Na koniec jeszcze intrnowany w stanie wojennym (juz jako człowiek mocno straszy). I nie zamierzam zamazywac ani zapaskudzać tego, że tak było, żeby nawet jeszcze dwa razy bredził coś o "bydle i niebydle". Najwyżej czasem w rodzinie nazywamy go od tego czasu żartobliwie "Dyplomatołkiem":-)
A kolegia do spraw wykroczeń to był w PRL przyspieszony pozasądowy tryb karania za małe przestepstwa, tzw. wykroczenia. Kolegia były w końcu lat 70 ale także i w stanie wojennym (późniejszym jego okresie) systematycznie wykorzystywane do nękania opozycjonistów. Mimo wszystko to nie była sprawa sadowa - więc krzyk, że władza stosuje represje, nie byl tak wielki. Nawet przy wysokim poziomie dyspozycyjnosci, wobec władzy, sądów w PRL, kolegia zawsze były o oczko bardziej dyspozycyjne i jeszcze bardziej ogłupione. Nie zasiadali tam bowiem zawodowi prawnicy. Od wyroku kolegium mozna się było odwołac do sadu. Do spraw typowych należało karanie za "zaśmiecanie miasta" (ulotki), oraz sprawy o stawianie oporu milicjantom, chuliganskie zachowanie, w których podsądnymi byli nierzadko spokojni i kulturalni ludzie a siwadkami niemal wyłącznie milicjanci i to czasem tacy, których wcale na miejscu zdarzenia nie było.
myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka