Nie raz już narzekałam na tym blogu na styl w jakim jest uprawiana polska polityka, ale tak zdumiona i powiem szczerze - zniesmaczona, jak wczoraj, to jeszcze nie byłam. Otóż usłyszałam w radiu jak Premier RP mętnie wyjaśnia, że ma zamiar nie pojawić się u Prezydenta na przyjęciu wydawanym z okazji 90 rocznicy odzyskania niepodległości!
Wiele jest w naszym kraju spraw ważniejszych niż przyjęcia, a mimo to ta akurat wypoawiedź poruszyła mnie do żywego. Dotyczy bowiem sfery symboli, które stwarzają pojęciowe ramy, naszego funkcjonowania jako społeczeństwo i jako państwo. Przy tym wydawałoby się, że sprawa, o której mówię jest tak prosta i oczywista jak konstrukcja cepa. A jednak...
Otóż mamy za dwa dni okragłą rocznice odzyskania przez Polskę niepodległości po 123 latach niewoli. Z tej okazji odbędą się różne oficjalne obchody, a na koniec pan Prezydent wyprawi uroczyste przyjęcie (zwane też galą, balem itd.) z udziałem zaproszonych gości krajowych i zagranicznych. To że na tym przyjęciu powinien być pan Premier jest dla mnie absolutnie oczywiste.
Pan Premier oczywiście nie ma obowiązku się dobrze bawić na gali, ani brać w niej udziału do końca. Ale być powinien. Nie dla tego, że to jego obowiązek ustawowy. Takich obowiązków nie ma w Konstytucji. Powinien być dlatego, że tak nakazuje szacunek dla Urzędów RP (które są czyms odrębnym od pełniących je ludzi) i dla jej Obywateli. Tego po prostu wymaga elementarne, dobre wychowanie zastosowane do sfery publicznej.
Prezydent nie zaprosił bowiem Premiera na swoje imieniny, ani na rocznicę ślubu, a na uroczystość święta państwowego. Może Premier powinien przypomnieć sobie Mickiewicza, który w wykładzie Sędziego o grzeczności pisał:
„Grzeczność nie jest rzecza małą:
Kiedy się człowiek uczy ważyć, jak przystało,
Drugich wiek, urodzenie, cnoty, obyczaje,
Wtenczas i swoją ważność zarazem poznaje”
W sytuacji, o której mówię jest zupełnie obojętne czy panowie się lubią, czy nieznoszą i za kogo pan Premier uważa Prezydenta oraz odwrotnie. Powinni sobie okazać szacunek i grzeczność, bo to symbol społecznej współpracy pewnej wspólnoty – w tym przypadku narodowej. Na szczeście nie mamy w Polsce, o ile wiem, wojny domowej, w której ludzie się zabijają nawzajem, tylko rywalizację polityczną, choćby nie wiem jak ostrą i nieprzyjemną.
I tu jeszcze jedna uwaga: jeśli decyzja o nieobecności jest wynikiem osobistych urazów to powinna zostać po ochłonięciu zmieniona. Jeśli zaś jest wynikiem PRowskiej rady, to ci PRowcy powinni kury szaczać prowadzać (by użyć barwnego języka dwudziestolecia międzywojennego), a nie zajmować się komunikacją z ludźmi .
Rywalizacja w polityce nie jest bowiem grą o sumie zerowej, w której jeden zawsze musi stracić, by drugi zyskał i odwrotnie – czasem mogą zyskiwać lub tracić obie strony. I na takie sytuacje PRowcy też powinni być gotowi – dbając o to by ich zleceniodawca zyskał więcej.
Zaś nieprzychodzenie na prezydencką galę to coś takiego, jakby ojciec panny młodej postanowił się nie pojawiać na weselu własnej córki – bo wesele wyprawia matka, a są rozwiedzeni i w złych stosunkach. Poza tym zaś uważa, że przyjęcia wyprawiane przez byłą żonę są zawsze w złym guście. Ciekawe ilu gości oceniłoby tę decyzję pozytywnie…
A swoją drogą nie jestem w stanie zrozumieć, co się może aż tak bardzo nie podobać w urządzenaiu przez Prezydenta gali na roznicę niepodległości? Przecież w podobny sposób sa czczone dziesiatki rocznic w dziesiątkach krajów i jaja z nieba nie lecą, a politycy nie czynią sobie przy tej okazji masowo afrontów.
Pokrętne są jak widać scieżki ludzkich złości i uprzedzeń.
myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka