LIczne ostatnio rozważania geopolityczne, które schodza wręcz pod strzechy, skloniły mnie do refleksji nad pewnym mało uwglednianym, ostatnio w polskiej debacie czynnikiem - czyli rolą wielkich ruchów społecznych w polityce i historii. Zyjemy bowiem w świecie, w którym zbyt czesto wmawia się nam, że polityka ogranicza się do manipulacji i wpłwu pieniędzy, ludzie zaś są wyłącznie i zawsze tylko przedmiotem, nigdy zaś podmiotem wydarzen historycznych. Co jednak nie jest prawdą, a w każdym razie pełną prawdą. Taki pozorny realizm drastycznie zawęża pole debaty i rozważań w polskiej publicystyce i spłaszcza obraz. Oto tekst na ten temat napisany dla "Przewodnika Katolickiego", który zainsprował wspolne nasze przemyślenia z Davidem Wildsteinem.
****************
Gdy oglądałam w Internecie zwalenie kolejnego pomnika Lenina na Ukrainie, jednego z blisko chyba trzydziestu w ostatnich dniach, tym razem w Żytomierzu i cieszyłam się symbolicznością tego wydarzenia, młodszy nieco kolega studził mój entuzjazm. „Tam była tylko garstka ludzi, może ze trzysta osób, oni niewiele zmienią. Właśnie rozmawiałem ze znajomym stamtąd i on mówił, że większość chce tylko spokoju. Nie znoszą Janukowycza, ale po tych ostatnich wydarzeniach mówią tak – do tej pory nas okradali, teraz będą nas jeszcze zabijać. Musisz sobie zdawać sprawę, ze większość to ludzie sowieccy. Z tego nic nie wyniknie”. A ja uświadomiłam sobie wtedy, jak bardzo nasze własne polskie doświadczenia, związane z mechanizmami działania wielkich ruchów społecznych, zaginęły w pamięci zbiorowej.
Bo ja po prostu sama widziałam, że bywają w życiu narodów różne dziwy i cuda. Pamiętam, jak w 80 roku w Polsce, ludzie którzy jeszcze miesiąc wcześniej umierali za strachu przed komunistycznym systemem i wszelką władzą, niespodziewanie prostowali się i ruszali do działania. Byli gotowi ryzykować, strajkować, rzucali partyjne legitymacje. Działo się coś tajemniczego ale bez wątpienia realnego. Czy brała w tym udział większość Polaków? A skądże. Oczywiście że nie. Arytmetyczna większość ludzi zawsze i w każdym społeczeństwie, chce tylko spokojnie przeżyć, są i tacy którzy przeklinają burzących im święty spokój. Wystarczy jednak, by pojawiła się wystarczająca masa krytyczna, tych którzy się ODWAŻĄ. To leci potem jak oczko w rajstopach. A jaka będzie wystarczająca w danym momencie - bardzo trudno przewidzieć. O całości sytuacji, decyduje bowiem trudno opisywalna i tajemnicza, ale zawsze w takich razach wyczuwalna, szczególna, społeczna atmosfera.
Szkoda ze mogąc badać takie zjawiska, mając w Polsce unikalne historyczne doświadczenia - jak pierwsza pielgrzymka Papieża do Polski w 1979 r, jak Solidarnosc 1980 – 1981, tak bardzo skupiamy się i w naszych badaniach historycznych i w politologicznej analizie na tym, co jeden pan powiedział drugiemu panu, tak jak by tylko to, decydowało o biegu wydarzeń. (To jest oczywiście bardzo ważne, bo nie do przeceniania jest i rola w historii jednostki i rola gry materialnych interesów, ale nie tylko one wpływają na wydarzenia.) W efekcie tego zaniedbania, niezwykle ciekawe i unikalne doświadczenie Solidarności, jako ruchu społecznego, stało się hermetycznym doświadczeniem pokoleniowym tych, którzy je bezpośrednio pamiętają, (a i to, nie wszyscy chcą pamiętać). To oni zreszta dzis najlepiej rozumieją ukraiński Majdan. Pozostali działanie wielkich grup ludzkich rozpatrują głównie jako bardziej lub mniej groźne reakcje bezrozumnego „tłumu”. A to nie tak. Zupełnie nie tak. No i teraz cześć młodych ludzi, którzy z bliska mieli okazje oglądać Ukrainę, ze zdumieniem odkrywa istnienie tych niezwykłych i pozytywnych mechanizmów działania zbiorowości, ludzi broniących swojej wolności, godności – na ukraińskich Majdanach.
W ostatnim czasie wielu dokonywano analiz i prognoz co do sytuacji na Ukrainie. Wiele elementów uwzględniano w nich, ale najwięcej zawsze kłopotu sprawiał i najbardziej nieprzewidywalny dla wielu okazywał się „czynnik ludzki”. Czyli to co zrobią i jak się zachowają zwyczajni Ukraińcy, którym przez chwilę przyszło stać się nie przedmiotem a podmiotem historii. Okazało się, że odzwyczailiśmy się Polsce uwzględniać ten czynnik. Przywykliśmy patrzeć na politykę, wyłącznie jako na manipulację.
Czemu tak się stało? Zapewne dlatego, że uwzględnianie w rozważaniach ludzi nie jako tłumu, ale jako rozumnego podmiotu, wymagałoby uwzględnia tego czynnika i dalej, przy podejmowaniu politycznych dzialań. Wymagałoby uwzględniania narodu, społeczeństwa, nie tylko, jako przedmiotu rozmaitego rodzaju manipulacji, ale zastanowienia się nad tym czego ci ludzie w całym swoim zróżnicowaniu potrzebują. Wymagałoby stawiania pytań o balans pomiędzy dobrem wspólnym, a prywatą i koteryjnym interesem. To bolesne i kłopotliwe pytania dla polityków i elit właściwie w każdym kraju, a już na pewno w Polsce. Próbuje się więc ich uniknąć. A sami politycy i obserwatorzy życia politycznego starają się wmówić sobie i nam, że po prostu nic innego poza manipulacją w życiu społecznym nie istnieje. Tak musi być i tak jest słusznie.
No i jak nadchodzi taki Majdan, z jego samoorganizacją, solidarnością, determinacją i odwagą to nie wiadomo jak to wszystko nazwać i czego się spodziewać. Ooo, mam! Najlepiej to nazwać „emocje tłumu” i spodziewać się wszystkiego najgorszego. Bo jak wiadomo polityka musi być racjonalna i mądra a emocje są bezrozumne i zgubne. Nic głupszego szanowni czytelnicy. Człowiek składa się z emocji, tak jak i z rozumu i z emocji składają się też ludzkie zbiorowości. Bez emocji nie istnieją, a bez dobrych emocji zaczynają chorować. To emocją jest na przykład patriotyzm, emocją jest współczucie, a także poczucie godności własnej. Nikt bez emocji nie zaryzykuje życia, zdrowia czy dobrobytu dla innych. Takich racjonalistów nie ma. Tak więc okazuje się że silne i dobre emocje odgrywają niezwykle ważną role w procesach społecznych. Nie mniejszą niż złe.
Jasne, że te emocje musza być mądrze rozsądnie zagospodarowane, by coś trwalszego z nich wyniknęło. W polskim przypadku zbyt wiele tego potencjału zostało zmarnowane przez zalew fałszu w życiu publicznym i zlekceważenie ludzi. Jak będzie na Ukrainie zobaczymy. Wiemy, że to bardzo trudne. Ale na razie sami weźmy od Ukraińców korepetycje powtórkowe z Solidarności i patriotyzmu, bo się nam bardzo przydadzą.
myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka