O rany, dawno się tak nie uśmiałam. Nasze polskie dyskusje nad "nową i niezależną" sztuką zostały sprowadzone na nowy, płodny poznawczo poziom autoparodii.
Otóż by przybliżyć sprawę: w Białymstoku ma sie odbyc festiwal(ik) offoffoffowych zespołów"Uderground Independent". Jednym z prezentujących swoje dokonania twórcze jest zespół "Gówno" (jedna z jego piosenak ma prawdomówny tytul "To nie jest kurwa Pink Floyd", troche przesadziłam, ale coś w tym rodzaju)
Otóż rajców nieco zbulwersowal problem dotowania tego festiwalu z publicznych pieniędzy. To wkladanie brudnych paluchów do spraw ducha i wolności twórczej zostało stanowczo napiętnowane przez kolegę, z cenionej skądinąd przeze mnie, białostockiej Gazety Wyborczej, jako atak ciemnych, lokalnych polityków na Sztukę Niezależną.
- Co złego jest w stwierdzeniu "o ja jebie, o ja jebie jak mi dzisiaj źle bez ciebie"? Przecież to piękne określenie samotności - przyciska radnego dziennikarz w krótkim wywiadziku, przed zadającym ostateczny cios komentarzem.
- Uważam, że tego typu słownictwo nie powinno dominować w przekazie, który jest finansowany z miejskiej kasy - stara się elgancko wybrnąć z tego egzaminu na wrażliwość zapytany radny, który reprezentuje ugrupowanie moherowe (a mógłby walnąć wprost: A co zdaniem pana jest dobrego w nędznym rymie czestochowskim z użyciem wyrazu powszechnie uznanego za wulgarny?)
Dobijajacym argumentem komentatora piętnującego parafiańszczyznę w zachowaniu radnych (a zaniepokoły się "mohery" obydwu wyznań!) jest fakt, że żaden z dwóch przepytanych nie zna głebiej twórczości zespołu "Gówno". (Choć jeden broni się desperacko, że przecież by wyrokować o szkodliwości narkotyków nie trzeba ich uzywać...)
Ciekawe, że wszyscy sa już tak sterroryzowani przez polityczną poprawność w kwestii jakiejkolwiek twórczości nazywającej sie "artystyczną", że nie pada najprostszy argument : a mianowicie, że smarkata hucpa to niekoniecznie sztuka. Zaś festiwale offfoffoffowe mogą się odbywać, czemu nie i mozna na nich śpiewać nawet o ch.. wjeżdzającym do p..., jak to 40 lat temu dzieci na moim podwórku nazywały malego fiata i pobliski garaż. Tylko jak się je dotuje z publicznych pieniędzy to one juz nie są ani "uderground" ani "independent".
A wogóle śmiech to zdrowie.