Konstytucja w artykule dotyczącym jawności rozprawy sądowej wprowadziła prawdziwie skrzydlate określenie. Pojęcie, które mogłby się stać kluczem dla wyjaśnienia naszej rzeczywistości. Było to mianowicie pojęcie "ważnego interesu prywatnego".
Poprzednio możliwość utajnienia, rozprawy sądowej, która z zasady, wedlug ustawodwcy powinna być jawna, przewidywano tylko w przypadku wystąpienia "ważnego interesu publicznego", któremu taka jawność, mogłaby zagrozić. Uznawano więc, że "ważny interes publiczny" pozwala chronić i bezpieczeństwo państwa i prywatnośc dziecka i obyczajność publiczną i inne takie. Nowe czasy nakazały jednak wprowadzić drugi wyjątek. A mianowicie rezygnować z jawności także ze względu na czyjś "ważny interes prywatny".
W ten sposób to cenne pojęcie weszło na prawnicze salony. Smuci, że nie zrobiło zasłużonej kariery. A przecież mogło, bo znakomicie odpowiadało na zapotrzebowanie chwili. W Konstytucji zastosowane zostało jednak, zbyt wąsko, tylko do jednej, konkretnej sprawy. A powinno było trafić do powszechnego użytku jako kluczowe pojęcie prawne służące opisowi stosunków w dzisiejszej Polsce.
Czemu to a to nie jest realizowane?
- nie ma w tym niestety, żadnego ważnego interesu prywatnego
Czemu wybudowano tamto i owamto choć były inne ustalenia?
- uzasadnia to w sposób oczywisty ważny interes prywatny.
Skończybyśmy z gadaniną o nepotyźmie, kumoterstwie, układach (tfu, tfu na Kaczyńskiego urok..) i znajomościach. Ten prostacki dyskurs zastapiłby dyskurs o wiele bardziej wyrafinowany. Mówilibyśmy o WAŻNYM INTERESiE PRYWATNYM, który w pewnych sytuacjach nasze państwo tak znakomicie potrafi chronić.
Szczerze mówiąc, potrafi to tak dobrze, że niespecjalnie wyrabia się z czymkolwiek innym.