Pani Środa siedziała w studio TVN 24 uzbrojona w uzi, pozostałe panie miały broń mniejszego kalibru, pani Nurowska tylko bardzo rzadko i od niechcenia wyciągała swój pistolecik i pakowała parę pocisków - zawsze poza tarczę.
Byl to program (oglądałam go po traz drugi) pokazujacy, iż kobiety zupelnie tak samo jak mężczyźni w dyskusji ślizgają sie po powierzchni zjawisk, są niezbyt mocne w mysleniu analitycznym, natomiast dokopać komuś - tak, to zawsze chetnie zrobią. Zresztą powiedzmy sobie szczerze w tym programie biorą udział dwie uczestniczki, które maja coś do powiedzenia (nie chodzi mi o słusznośc tez, tylko o jakąkolwiek bardziej "gęstą" zawartość - pani Środa i Janka Jankowska) oraz dwie które nie mają.
Tak czy inaczej ostatni program był widowiskiem trochę żałosnym a trochę smutnym. Najsmutniejsze było strzelanie z broni maszynowej do sympatycznej, urodziwej dziewczyny - żony kandydata Napieralskiego. Pani Malgorzata byla wyrażnie całkiem "au naturel" nieobyta ze studiem i telewizją, a ponadto panicznie sie bała, że powie coś co zaszkodzi męzowi. Ponadto pomimo swoich niezaprzeczlanych atutów ma straszliwe wady (z punktu widzenia feministek, które przeceiż są potencjalnymi wyborczyniami Napieralskiego) mianowicie siedzi w domu i wychowuje dwie bardzo zresztą miłe i zabawne córeczki. Koszmar.
Potem wystepowala pani Korwin - Mikke, która (co już wykazała poprzednio w wywiadach prasowych) jest kobietą bystra i inteligentną. I jakkolwiek poglądy jej męza bardzo sa dalekie od tego co byłabym gotowa zaakceptować, to myślę, (sorry Janeczko), ze odpowiedziała bardzo dobrze na pytanie co by chciała załatwić jak by zostala pierwszą damą. Odpowiedziała mianowicie, że nieznane jej są jakies specjalne uprawnienia pierwszej damy a słowo "załatwić" kojarzy jej się w Polsce nienajlepiej. No bo jednak my wybieramy prezydenta a nie jego żonę i to do pewnych konkretnych zadań określonych przez prawo. A szczególne możlwiości promocyjne pierwszej damy to tylko dodatek, z którego trzeba korzystać z daleko posuniętym umiarem.
Na koniec paniom do sztambucha przed kolejnym kongresem kobiet: otóż moim zdaniem furda ideologia. Najważnejsze są realne rozwiązania, które pomogą Polsce (bo widzi pani, pani Magdaleno - ja to z patriotyzmu tak się martwie o kobiety) lepiej wykorzystać potencjał połowy obywateli.
Od kilku lat pracuję jako szefowa w wielkiej firmie i sen z powiek spędza mi problem katastrofalnego zaopatrzenia Polski w żłobki i przedszkola. Mam świetne pracownice, młode kobiety, które albo maja albo za chwile będą miały dzieci. Jak patrze na to co ludzie przeżywają, żeby utrzymać normalną rodzinę i zarazem realizować się zawodowo to mnie zgroza ogarnia. "Obsluga" dwójki dzieci wożonych do przedszkola, szkoły i nie daj Boże jeszcze na jakies zajęcia pozalekcyjne oraz dotarcie do pracy, to dla rodziców w Warszawie dwie godziny wykreslone z życiorysu. Potem odbieranie, przewożenie, opieka - potrzeba organizacji strategicznej jak w operacji wojskowej, zaangażowana matka ale i ojciec a jeszcze często conajmniej jedna para dziadków. A gdyby tak państwo zainwestowało we wspieranie przedszkoli zakładowych? Może moje pracownice mogłby dzieci zostawiać tuż obok własnego miejsca pracy, do którego i tak w nieprzyjaznej dla ludzi Warszawie trudno jest dojechać. A gdyby rozwinięto sieć przedszkoli lokalnych - to mogłyby nie wozić ich po calej Warszawie... Bo obecnie to rzeczywiście, jak się chce dobrze i porządnie wychować dzieci - lepiej zrezygnować z pracy - przynajmniej na jakiś czas (o ile tylko mozna sobie na to pozwolic ze względów finansowych). Oczywiście jak ktoś ma nieciekawą pracę, to może lepiej by poszedl na urlop wychowawczy i zająl się dziećmi, ale jak ma taka która lubi, która jest dla niego (niej) ważna? Wypadnięcie takich osób - sprawnych, dobrze wyksztalconych i zaangażowanych, na trzy lata, a często na więcej z rynku pracy to SZKODA DLA POLSKI. I nie o patriarchalny model kultury tu chodzi, tylko o elementarne socjalne zaniedbania naszego kraju.
I jeszcze jedno: wygodnie jest naszym salonom dzielić kobiety aktywne politycznie i społecznie na te z Radia Maryja i feministki (wyznawczynie ideologicznej poprawności na marksistowski wzór). Ale to nie takie proste. Jak wiadomo zawsze dla bolszewików zdrajcami gorszymi od monarchistów byli mieńszewicy i eserzy. Coś więc czuję, że choć jestem aktywna w życiu publicznym od ponad 25 lat, choć w pracy jako szefowa zawsze zatrudniałam sporo kobiet ( doskonale pracowalo mi się i pracuje z zastępczyniami - kobietami), choć pewno jako jedyny menadżer w TVP kilkakrotnie zdecydowałam o zatrudnieniu na podstawie stałej umowy o pracę kobiet w zaawansowanej ciąży, zeby zresztą po i ich powrocie z urlopu macierzyńskiego mieć z nich wielką pociechę jako pracodawca (sprawdziło mi się) - to jakoś nie mam szans zostać ZAWODOWĄ KOBIETĄ. Jakoś nikt mnie nigdy na żaden kongres nie zaprasza. Ciekawe. Z tymi kongresami to chyba musi być ściema, nie? Czyżby tam nie o realne rozwiązania chodziło, a o promowanie "salonowej" ideologii?
Aha jeszcze jedno: wydaje mi się, że na dodatek mam świetne referencje na każde kobiece zgromadzenie: moja prababka (po linii żeńskiej) Zofia Praussowa byla jedną z nielicznych posłanek na Sejm II RP i zalożycielką oraz wieloletnią szefową sekcji kobiet PPS (zginęla w Oświęcimiu jako juz starsza pani), babka była żołnierzem AK, matka działaczką KOR i Solidarności
myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka