Boję się, że zamiast przemiany życia publicznego, za chwilę dostaniemy straszną nawalankę. Jak wskazują ostatnie dni, prym wiodą nie politycy - ci są dosyć umiarkowani i wyciszeni - a komentatorzy, dziennikarze, blogerzy.
A byłoby to straszne, bo zbyt wielu wybitnych ludzi zginęło, by taki miał być efekt ich śmierci. Zastanawiałam się więc jak można się temu przeciwstawiać i doszłam do wniosku, że tylko świadoma i stanowcza walka o stadardy może cos pomóc. Egzekwowanie przykazania by nie tylko nie kłamać , ale by wreszcie zacząć zauważać i zwalczać świństwo i manipulację i by wymagać jego zauważania i zwalczania od innych. By wymagać przyzwoitości. Nie uwielbienia Lecha Kaczynskiego, Przyzwoitości. Nie tak dawno naocznie przekonaliśmy się, że politycy nie są stadem potworów tylko ludzmi - jak my. Nie zawsze, ale często, tymi wybitniejszymi w swoich środowiskach. Ale w związku z tym, że są ludzmi - nie są wyłaczeni spod moralnego osądu - podobnie jak dziennikarze.
Idiotyczne zdanie madrali, że polityka z natury jest niemoralna i polega wyłącznie na oszustwie - to zakała. Ono nas uczy NIE WYMAGAĆ. A polityka, choć budzi namiętności, bo wielką namietnością ludzką jest żądza władzy, nie jest bardziej "naturalnie" niemoralna niż każda inna budzaca emocje dziedzina ludzkiego życia - jak na przykład zarabianie pieniędzy.
I nie można się ot - tak zgadzać na ogłupianie i manipulację. Na podawanie części prawdy. Że coś się zdarzyło, ale nie wiadomo dlaczego. Albo na przemilczanie rzeczy ważnych i zajmowanie się wyłącznie bzdetami. Albo na podawanie polemik dotyczących faktów w taki sposób, że wywołuje się zamieszanie, od którego każdy normalny czytelnik i słuchacz tylko w końcu ucieknie, nie dla tego, że fakty są niemozliwe do ustalenia, tylko dla tego, że wywolany "muchotłuk" - sprawia takie wrażenie. Manipulacją jest też taki sposób podawania informacji, gdzie tylko szczegół się liczy. Nieważne co mówiłeś - ważne że coś pomyliłeś. Do tego dochodzi tonacja debaty - nie można się mylić. Można tylko kłamać.
Nawet jeśli miałabym w tym moim żądaniu standardów być uznana za śmieszną, niepraktyczną i zostać sama jedna, bo wszyscy pozostali będą pogrążeni w walce ( w myśl koncepcji: skoro sędziowanie jest nie fair, a drużyna przecinika co i rusz fauluje - to zamiast domagać sie przyzwoitego sędziowania i uczciwości, spróbujemy ich skopać w drugiej połowie....) - Nie zgadzam się na to by zapominać o faktach i by stosować takie określenia, które poniżają przeciwnika. A ponieważ się nie zgadzam, postanowiłam swoją niezgodę zamanifestować także, o ile byłoby to konieczne, na drodze sądowej. Nie jest tak, że bezkarnie można pisać wszystko (o ile tylko nie dotyczy to oczywiście Adama Michnika :-)). Oto mój list skierowany w zeszłym tygodniu do tygodnika "Polityka", który powołał się w szczegolny sposób na jeden z postów na moim blogu (jak mniemam)
Szanowny Panie Redaktorze,
Powołując się na art.31 pkt.2 Prawa Prasowego proszę o sprostowanie następującego stwierdzenia, które pojawiło się w artykule panów Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki w 17 numerze „Polityki” datowanym na 24 kwietnia 2010 r.:
„Już zresztą pojawiają się zarzuty, że straty w katastrofie były nierówne, że PO straciła najmniej (tak to ujęła Agnieszka Romaszewska)…”
Stwierdzenie to narusza moje dobra osobiste, jako że imputuje mi, jakobym czyniła partii Platforma Obywatelska zarzut, iż w katastrofie pod Smoleńskiem zginęło zbyt mało jej polityków. Słowo „zarzut” w rozumieniu Słownika Języka Polskiego to: „słowa zawierające ujemną ocenę czegoś, zastrzeżenie, pretensje do kogoś o coś…” Żadna z moich wypowiedzi publicznych po 10 kwietnia 2010 roku nie daje podstaw do takiej prezentacji moich poglądów, jaką zastosowali autorzy artykułu w „Polityce”
W obecnej napiętej sytuacji politycznej ale i emocjonalnej dziennikarze szczególnie powinni uważać na słowa, by dać przykład, że zmiana tonu debaty publicznej nie jest tylko pustym hasłem. W związku z tym o ile państwa Publicyści nie mieli zamiaru mnie zdyskredytować osobiście oraz jako dziennikarkę, proszę o zamieszczenie następującego tekstu sprostowania i przeprosin:
„Przepraszamy redaktor Agnieszkę Romaszewską – Guzy za powołanie się na przykład jej nazwiska jako osoby, która czyni „zarzut” Platformie Obywatelskiej z faktu, iż straty w kastrofie (pod Smoleńskiem) w nierównym stopniu dotknęły różne partie polityczne w Polsce. Stwierdzenie zawarte w artykule panów Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki było redakcyjną niezręcznością”.
Z wyrazami szacunku.
Agnieszka Romaszewska - Guzy
Sprawa drobna? Może i drobna, ale mnie moja przyjaciólka robiła po przeczytaniu "Polityki" wyrzuty, z e "przywalam" PO za "zbyt male straty" i ze to nieładnie. Skoro ona w to uwierzyła choć przez chwilę, to pewnie inni też.
myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka