Zapewne wypowiedź taka miałaby w artykule prasowym wydźwięk zbyt osobisty, ale na blogu jest w sam raz: jestem dumna z mojego Ojca.
W świecie kompletnego populistycznego ogłupienia był w stanie merytorycznie i niepartyjniacko zachować się wtedy, gdy chodziło o najważniejszy akt prawny, którym jest Konstytucja.
W Senacie znalazło się 19 odważnych, którzy postawili się owczemu pędowi. Po jakie licho miał bowiem parlament wpisywać aż do KONSTYTUCJI zapis, że nie mogą do niego kandydować ludzie skazani? Wyłącznie po to by pokaząć jak bardzo ci wszyscy, którzy to uchwalają są czyści i przeciwni przestępcom.
Parlament jest przedstawicielstwem narodu i to naród na podstawie ordynacji czyli lepszego bądź gorszego systemu wyborczego, wybiera swoich przedstawicieli. Po to istnieje ustawa Ordynacja Wyborcza oraz parę innych ustaw, by dawać obywatelom mozliwość wybierania takich posłów i senatorów jakich chcą i na jakich zasługują. A jeśli ordynacja nie dokońca daje obywatelom wpływ na skład ich przedstawicielstwa (tak jak to ma miejsce przy obecnej) - wtedy zmieniajmy ordynację, a nie zapisujmy kolejne coraz szczególowsze zapisy w Konstytucji ( na przykład, że poseł powinien mieć IQ powyżej 80 a senator powyżej 90 oraz inne takie).
W dodatku te populistyczne akrobacje robi się tak stasznie, potwornie po amatorsku... Po prostu żal sciska, gdy widzi się, że po godzinach dywagacji w Komisji Sejmowej w zapisie konstytucyjnym nie uwzględniono, tego że w prawie istnieje i pojęcie skazania i pojecie karalności i to karalnośc się zaciera po iluś latach, a skazanym się zostaje. Oczywiście ja rozumiem, że w naszym "państwie prawa", coś się jakoś wykręci, żeby jednak nie wyszło, że marszałkowie Komorowski, Niesiołowski i Borusewicz nie moga kandydowac do parlamentu, ale niesmak pozostaje.
Chociaż pomyślawszy głębiej może to, że nikt bubla nie zauważył to jednak nie jest takie dziwne, jak wydaje się na pierwszy rzut oka? Przecież motywacją tworzenia tego przepisu nie było tworzenie dobrego prawa a tylko uzyskanie dobrego PR, więc do diabła z zapisami...
Ostatnio wsród "twardych" komentatorów politycznych powstała moda na to by "dobierać się do "świętych krów" i uznawać, że poparta osobistym autorytetem bezstronnośc to wada. Czytałam nawet artykuł gdzie było napisane, że kilku senatorów (wsród nich mój Ojciec) zachowuje się okropnie dysfunkcjonalnie starając się sprawić wrażenie bezstronnych i niekiedy dystansując się od wytycznych własnych partii. No bo po co komu tacy senatorowie, jakie mają wyborcze znaczenie?
Otóz w moim przekonaniu jest zupełnie inaczej: to własnie senatorowie ktorzy odwzorowują dokładnie ten sam sejmowy podział i podlegaja partyjnej (formalnej czy nieformalnej) dyscyplinie nie sa nikomu potrzebni, podobnie jak cły Senat działający w ten sposób. A po drugie Polakom jak powietrze potrzebne jest dobre prawo, zaś do tego bardzo przydaje sie spokojne i nieco zdystansowane oko. I merytoryczna dyskusja, w której ktoś kogoś jest w stanie przekonać, a nie tylko przegłosować.
I nic nie szkodzi, że takie patrzenie na obowiązki parlamentarzysty wobec obywateli po raz kolejny przegrało. Ważne, że jest choć 19 takich nieposłusznych senatorów. Świat samych posłusznych jest światem, który idzie w bardzo złym kierunku.
myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka