Bardzo fajny tekst napisał dzisiaj w Rzepie Rybiński. Żarty jak żarty, ale była tam jedna bardzo prawdziwa myśl. W naszych polskich dyskusjach my się chyba zaemocjonujemy na śmierć. Wzburzenie, oburzenie, skandal, niewyobrażalne, porażające - zdrada - oszołomy - ZOMO - dyktatura -zagrożenie -ciemnota - gorzej niż PZPR - faszyści...
Właśnie przeczytałam pod ostatnim moim postem uwagę Budynia 78, że dokopuję blogerom, którzy mnie bronili, czy coś jeszcze gorszego im robię. Coś zdradzam czy licho wie co. A ja po prostu piszę to co uważam. I nie basuję "Dziennikowi", ani nie "niszczę" Kataryny, tylko piszę, a przynajmniej próbowałam pisać o ZALETACH i WADACH anonimowości. Bo istnieją i jedne i drugie.Oraz o tym, że jak się wchodzi bardzo ostro w sfere publiczna nawet pod pseudonimem, to sie ponosi ryzyko. Nie tylko ja "jawna" ponoszę ryzyko, że byle wariat mnie zbluzga stosując całą wiedzę jaką ma, albo jaką mu się wydaje, że ma na mój temat, ale i Kataryna, że ją "jawni" będą próbowali zdemaskować. Że używałam sprawy Kataryny jako pretekstu? Tak. Myślę, że wszystko inne co można było o tej sprawie napisać już inni za mnie napisali, Nie bardzo lubię stać w kolejce do oburzenia.
Łukasz Warzecha zarzucał mi wczoraj, że namawiam do debaty, a tu już palisada płonie i wróg sie wdziera na wały. Atakowana jest blogosfera i sama idea, wolność słowa oraz jej najlepsi przedstawiciele. A mnie się wydawało, że pewno gród nie zostanie zdobyty i w tym się zgadzam ze "strasznym Azraelem".
No i trzeba przyznać, że Kataryna upokorzyła "Dziennik" bardzo sprawnie, w iście wojennym stylu zastosowawszy "manewr oskrzydlający". Poddali się i coś mętnie zabełkotali dla osłony tyłów przy odwrocie. Co prawda nie wiem co to jest usenet (jeden z komentatorów usilnie mnie namawia bym sie dowiedziała, bo to wzbogaci moja wiedzę o zyciu ), ale za to doskonale wiem jak działają media. Opublikowanie sprostowania, to jak zjedzenie dwóch cytryn i popicie ich tranem. Sprostowania zazwyczaj są jak najmniejsze i w kącie. I publikuje się tylko to co absolutnie konieczne. Sprostowanie to upokorzenie gazety. Mniejsze albo większe. Gdybym to ja była naczelną gazety, która publikuje DWA naraz sprostowania od niepodpisanej osoby, którą w dodatku wczesniej usiłowała ujawnić, to spaliłabym sie ze wstydu. Nie z przyczyn moralnych. Z przyczyny braku profesjonalizmu.
A "manewr oskrzydlający" choć prosty, dokładnie wykorzystał słabą stronę przeciwnika. Red. Krasowski bynajmniej nie miał obowiązku publikacji sprostowań podpisanych pseudonimem. Niemniej wziął zapewne szybko pod uwagę, że jak ich nie opublikuje, to Kataryna, tym razem raczej już pod nazwiskiem wytoczy mu proces, który on po prostu przegra a w najlepszym razie będzie musiał zawrzeć "trudną" ugodę. Czarno na białym widać, że pieniędzy od Kwiatkowskiego kobieta nie brała, zleceń u niego nie miała i w dodatku z tą liczbą rozmów telefonicznych z dziennikarzami i ich rodzajem jakaś kaszana.
Cóż, płochliwe z pozoru łanie bywaja jak widać całkiem drapieżne i potrafią sie obronić.
Ale w międzyczasie tyle wrzących emocji sie wylało, że aż para buchala. Na Salonie zpanowała jednośc moralno - polityczna. Chwilami pisząc coś nawet nie przeciw ale "w poprzek" czułam się, jak bym podeszła do ula i chciała dotknąć królowej pszczól. Rój pszczól robotnic ruszył do ataku. Nie jestem uczulona na jad ale chwilami to żal sie robi tego czasu na pisanie, bo czy to ktokolwiek czyta i choćby stara sie zrozumieć? Czy po prostu chodzi o potwierdzenie własnych przekonań i poczucie się przez to na chwilę mocniej? Ale może warto dyskutować choćby dla kilku osób.
A za obrone z całego serca dziękuję, choć najbardziej to jednak tym, którzy się w tej sprawie podpisywali własnym nazwiskiem. I musze stwierdzić (jak bym nie lubiła tego środowiska), ze nie tylko mnie ale i cięzka prace dziesiątek ludzi uratowali moi koledzy dziennikarze. Jawni. A niektórzy z nich wcale nie noszą mnie w sercu, a jeszcze mniej w sercu noszą mnie ich redakcje.
A swoją drogą jak sie na salonie 80% ludzi będzie się ze sobą zgadzac to się zrobi okropnie nudno. To do administratorów i Igora.
myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka