Przyznam sie, ze nie mam pojęcia, czy w debacie publicznej w Polsce fakty maja jeszcze jakiekolwiek znaczenie. A casus Beaty Sawickiej oraz dośc powszechnie w tej sprawie używana argumentacja mnie do tego przekonują. Jakie bowiem sa podstawowe fakty w tej sprawie, których w zasadzie nikt nie kwestionuje?
Otóż wygląda na to, że pewna pani posłanka wzięła łapówkę i to całkiem sporą, a miała zamiar wziąć jeszcze. Czy jest wiele rzeczy bardziej kompromitujących dla funkcjonariusza publicznego (i to wybieralnego) niż sprzedajność? Moim zdaniem (zgadzam się tu z Krzysztofem Leskim) - nie. To jest jedna z rzeczy najbardziej kompromitujących. Pani ta jednocześnie przejawiała mentalność - delikatnie to określając - knajacką. Nie pierwszy już raz słyszymy z ust polityka taki język i widzimy ten sposób myślenia. I dobrze, że nie jest przed nami ukryty, bo tkwilibyśmy w głębokim błędzie, a nasza wiedza o rzeczywistości politycznej byłaby dużo uboższa.
Czy to, że pani Sawicka była w PO to przypadek czy prawidłowość? Cóż każdy sobie sam odpowiada na to pytanie, tak jak jego wiedza i poglądy mu dyktują. Niemniej jej obecność jest dla partii kompromitująca. Podobnie zresztą, jak dla rządu PiS obecność Janusza Kaczmarka, czy stawianie na takie postacie, jak Kornatowski. A że PiS to wykorzystuje w kampanii? Oczywiście, że tak. Platforma też mogła słabości PiSu w swoim czasie wykorzystać wprost, zamiast razem z przystawkami robić w sejmie żałosne i groteskowe seanse słuchania wynurzeń Kaczmarka jako skrzywdzonego bohatera - który przejrzał na oczy.
Wszystkie jednak dywagacje nad tym kto co wykorzystuje są małej wagi w stosunku do tego, że "koń jaki jest każdy widzi" (by zacytować Benedykta Chmielowskiego). Wydaje mi sie, że pierwszorzednej wagi sprawą jest czy ktoś ukradł czy nie, a dopiero drugorzedną czy go łapano wystarczająco elegancko.
A już rozważanie tego czy pani Sawicka byla uwiedziona czy nie, to jakies żarty. O ile mnie wzrok nie mylił ona ma więcej niż 16 lat, a imponowanie ukochanemu poprzez branie łapówek, to jakaś nowa forma ars amandi wynaleziona na potrzeby tej sprawy. Biorąc na poważnie te wszystkie stwierdzenia można dojść do przekonania, że korupcji w Polsce wogóle nie ma, tylko niektórych (choć się opierają) na złą drogę sprowadza czasami CBA. Ludzie kochani czyście powariowali?
I na koniec jest jeszcze jeden argument, z którym zetknęłam się tu w Salonie: ważniejsza zagrożona demokracja (brutalnymi, wyborczymi działaniami CBA) niż korupcja (drobny problem). Otoz nie - na to zgody nie ma! Jednym z największych zagrożeń demokracji jest korupcja właśnie. I jeli ktoś tego nie wie albo udaje, że nie wie - poddaje swoje kwalifikacje do pełnienia ról publicznych w bardzo poważną wątpliwość.
Jestem fanatyczką samodzielnego myślenia. Lubię ludzi ideowych, nie lubie takich którzy z ideologii uczynili sobie wytrych. Marzę by dzis w Polsce nieco więcej ludzi słuchało CO się mówi a dopiero potem KTO mówi.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka