Stawiam na ducha. A było tak: od trzech dni nie działa mój telefon. No i nic dziwnego, bo po przeciwnej stronie szosy są dwa powalone słupy telefoniczne. Odcinek szosy niemal prostoliniowy. A jednak co i rusz w pobliżu bramy prowadzącej od szosy do naszego ogrodu zdarza się wypadek. Ostatni wypadek,
który opisywałem zakończył się śmiertelnie przy moim płocie, w pobliżu bramy. W niedzielę rano zdarzył się wypadek kolejny. Dwoje młodych mężczyzn wracało na bani. Na wprost mojej bramy wjazdowej zjechali na lewą stronę, zawadzili o dom sąsiada z naprzeciwka, pękła opna w Renaul Megane, dalej już jechali w rowie, jakieś 70 metrów – wzdłuż mojego płotu, tyle, że po przeciwnej stronie szosy. Skosili dwa drewniane słupy telefoniczne, zatrzymali się na betonowym słupku instalacji elektrycznej. Pokrwawieni wyczołgali się z samochodu i zaczęli nawiewać. Sąsiad zadzwonił na policję, policja ich dopadła. Tyle wiem od sąsiada (B), bo u nas w domu nikt niczego nie słyszał. Plan sytuacyjny wygląda tak:
A tak wyglądała dziś ekipa telefoniczna pracująca przy zwalonych słupach po drugiej stronie szosy:
Teraz: dlaczego? Dlaczego akurat przed moim domem? Trzeci już czy czwarty wypadek. Podobno są feralne odcinki szos. Ale dlaczego mój?
Zwykle tłumaczy się to „ciekami wodnymi”. Różdżkarze stawiają nawet jakieś odpromienniki. Podobno nawet Pani Prezydent Warszawy miały małe kłopoty, gdy wyszło na jaw, że używała różdżkarz celem zmnejszenia liczby wypadków na jakichś tam odcinkach.
Ale jest też drugie wytłumaczenie: duch. A czyj duch? Otóż sąsiadowi (B) z domu obok zmarłą przez iluś tam laty żona. Byliśmy na pogrzebie. Choroba była z tych obezwładniających umysł i ciało (Parkinson). Zanim zmarła widywałem ją czasem idącą kilometrami skrajem drogi w stanie prawie somnambulicznym. Myślę, ze to jej duch wraca. Kierowca, kiedy jest nietrzeźwy, widzi ducha i traci panowanie nad kierownicą.
Myślę, że jest to bardziej prawdopodobne niż „cieki wodne”, choć te zapewne są. Mamy wszakże mały stawik-sadzawkę, tam małą grotkę ze źródełkiem. Więc cieki są. Może cieki pomagają duchowi.
Wreszczie jest inne „wytłumaczenie”. Zwykły zbieg okoliczności. Przypadek. Tyle, że czy można w ogóle oszacować prawdopodobieństwo? Czy można oszacować prawdopodobieństwo tego, że był to „zwykły przypadek”? Odktąd to przypadek można uznać za „niezwykły”. Statystycy wyssali sobie z palca, że, powiedzmy, jak jest prawdopodobieństwo mniejsze od 0.01, to już „niezwykły”. Dlaczego akurat taka liczba a nie inna? No, bo coś wygodnie przyjąć. Tak jak wygodnie przyjąć, że jeździmy prawą stroną drogi a nie jak nam się podoba. To ułatwia życie, uwalnia od męczącego myślenia. Mamy normy, do norm się stosujemy. Jak się nie zastosujemy, ponosimy jakąś tam karę. Nikt nam nie pomoże, robimy sobie tylko wrogów, jesteśmy zdani na samych siebie.
Ale ja lubię być zdany na siebie. Mi to nie przeszkadza. Więc stawiam na ducha współpracującego z ciekami. To moja hipoteza. Problem tylko w tym: jak ją zweryfikować?
Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki.
Katalog SEO Katalog Stron
map counter
Życie jest religią.
Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem.
Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone.
Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić.
Dla tych ludzi świat zgaśnie.
Staną się dokładnie tym co dali życiu.
Staną się jedynie snem w "przeszłości".
Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości"
Lista wszystkich wpisów
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości