Od czasu do czasu piszę coś krytycznego. Wtedy często i mi się obrywa, że "niby jak śmiem?". Że "kto mi ten ktoś coś zrobil?" A przecież nie o to idzie, że ktoś "mi coś zrobił". Idzie o to, że ktoś nieodpowiedzialnie występuje publicznie i miesza ludziom w głowie. Choć powinien wiedzieć lepiej, bo ma wszelkie dane. Bo, jak się to mówi, "Noblesse oblige". Gdy się ma tytuł naukowy, niesie się też odpowiedzialność za to co się publiczności mówi. I gdy się wypowiada na pewne ważne tematy,, obowiązkiem jest te tematy najpierw przestudiować. Prostowanie takich nieprzemyślanych publicznych wypowiedzi powinno należeć do obowiązku ludzi z tytułami naukowymi. Tak uważam. Milczenie jest tu grzechem. Rozumowanie: "lepiej będę milczeć, bo jeszcze się komuś narażę", jest chowaniem głowy w piasek. Przystoi strusiowi, ale nie człowiekowi z tytułem, od magistra począwszy.
I tam, w listach do redakcji (dział "Feedback", str. 21), wpadł mi w oko list od Sabine Hossenfelder z Frankfurt Institute for Advanced Studies. Dotyczy "wolnej woli" i jest to komenmtarz do artykułu Phillipa Balla p.t. "Why free will is beyond physics" w styczniowym numerze. Artykułu Balla omawiał nie będę, gra rolę dziennikarza piszącego na naukowe tematy - a zawód dziennikarski wymaga stosowania takich a nie innych metod - za to w końcu mu płacą. Jednak Sabine za jej list do redkcji, podpisany przynależnością do instytucji naukowej, nikt nie płaci. Pisze, bo chce by jej zdanie znalazło się na łamach publicznych. I za to co tam pisze odpowiada. Krytykuje ostro innych - więc i jej się krytyka należy.
O Sabine Hossenfelder sporo pisałem. Najpierw jakby z zachwytem - patrz notka "Publika ma wszelkie podstawy do tego by nie ufać nauce" z 13.05.2017. Potem mi ten zachwyt jakby ostygł. W notce "Komu zależy na zwalnianiu postępu w nauce?" z 21.05.2017. Pisałem tam m.in.
Skąd u niej taka pewność?
Dlaczego żadna ze stron miałaby nie być tym zainteresowaną? A może cała rzecz w tym, że są strony zainteresowane w traceniu pieniędzy i mocy twórczych? Decydent, jak to możemy obserwować, jest bardzo często zainteresowany tym, by pozostać decydentem tak długo jak tylko się da. Natępnie zaś ciepło się ulokować.
Czy nie ma stron zainteresowanych w traceniu pieniędzy na nieużyteczne badania?
A dziś wracam do tego: "skąd u niej taka pewnośc?" Pisze bowiem w swym liście do redakcji tak:
"But it does not matter how one defines free will - according to our best current knowledge of the laws of nature, the future is determined by the present, up to random quantum events tha we can't influence because nothin can".
Bzdury dziwczyna pisze. Pisze o sprawach, których dogłębnie nie przestudiowała. W dodatku pisze w sposób autoratywny. "Zgodnie z naszą najlepszą współczesną wiedzą". Naszą" Czyją? Bo nie moją. Jej i kilkunastu jej kolegów? Bo takich kolegów sobie wybrała. Wystarczy poszperać w literaturze fachowej i szybko się okaże, że ta "nasza współczesna wiedza" pod wielkim znakiem zapytania stoi gdy idzie o rozumienie jej ograniczeń. Nie wiemy czy "zdarzenia kwantowe" są tak naprawdę "przypadkowe". Nie ma na to dowodu. Jest tylko wiara. Nie ma dowodu na to, że na tę jakby przypadkowość nie można wpływać. Przeciwnie, są doświadczenia przemawiające za tym, że można. Nie wiemy czy przyszłość nie może mieć wpływu na teraźniejszość. Są teorie i obserwacje sugerujące, że może jednak może.
"Ball may believe that "free will is beyond physics" , but a quick glance at the literature of quantum mechanics shows that for many researchers free will, unfortunately, plays an important role in the interpretation of the theory's math - and not for the better".
Czyli przejeżdża się Sabine po niewymienionych z nazwiska badaczach, bo ośmielają się mówić głośno o wolnej woli. Podałaby parę konkretnych przykładów i moglibyśmy podyskutować o tym czy może widzą oni coś, na co sama Sabine jest ślepa.
I kontynuuje:
Cóż, Sabine uważa, że zastanawianie się nad "wolną wolą" jest bez sensu. Jej wolna wola. Jednak nikt jej nie zabrania by odrzucić takie bezsensowne jej zdaniem zastanawiania się i uczynić dzięki tej swojej intelektualnej przewadze istotny postęp w podstawach mechaniki kwantowej. Powodzenia, Sabine!
Kończy tak:
"We would all do better off if we'd stop talking about "free will" and instead stick with terms on whose definitions we agree."
-------------
P.S.
Fragment spisu treści z monografii James B. Glattfelder, Information - Consciousness- Reality, Springer 2018.
Komentarze
Pokaż komentarze (80)