Witold Janowicz Witold Janowicz
224
BLOG

Sędziowie sądzą sędziów - PRL reaktywacja

Witold Janowicz Witold Janowicz Polityka Obserwuj notkę 0
 

Najjaśniejsza Rzeczpospolita III będzie obchodziła w czerwcu 19 lat. Tysiące, nawet dziesiątki tysięcy Polaków gniło w kryminałach i obozach internowania za to , aby nasza Rzeczpospolita nie nosiła sowieckiego munduru, a jej symbol Orzeł Biały mógł włożyć należną mu królewską koronę.

Wielu zostało zamordowanych jawnie i skrytobójczo. Wielu musiało opuścić swoją ojczyznę. Wielu również już nigdy nie odzyskało równowagi psychicznej i fizycznej spowodowanej traumą jaką przeżyli szczególnie w okresie Stanu Wojennego wprowadzonego w kraju nielegalnie jak wiadomo wszystkim , którzy mają jakieś pojęcie o obowiązującym ówcześnie prawie konstytucyjnym.


W miarę spokojny wieczór zupełnie zakłócił mi program nadany dziś o godzinie 21:30 przez TVP III. Dotyczył on mianowicie orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie nielegalnego wydawania wyroków w pierwszych dniach stanu wojennego przez sędziów PRL, niezależnych sędziów ha, ha, ha pusty śmiech. Otóż sprawa dotyczy paru dni od wprowadzenia stanu wojennego do dnia ogłoszenia go w dzienniku ustaw. Dokładnie pomiędzy 13 grudnia , a 17 grudnia. Dla uwiarygodnienia wyroków sędziowie antydatowali je czyli popełniali regularne oszustwo.


W tej sprawie do Sądu Najwyższego zwrócił się Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski.


Pragnę podkreślić i przypomnieć , że co do nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego nie ma najmniejszych wątpliwości. To, że sędziowie wydawali wyroki nielegalne jest konsekwencją informacji poprzedniej, to że sędziowie działali wbrew prawu, no to już dla wielu tuzów naszego wymiaru sprawiedliwości i to z najwyższych szczebli hierarchii zawodowej nie jest takie pewne, nawet stanowczo twierdzą, że w żadnym wypadku sędziowie są i byli niewinni jak dziewice. Taki też wyrok wydał Sąd Najwyższy.


Nie mogłem uwierzyć w to co widzę i słyszę. Na ekranie telewizora ukazał się pierwszy prezes Sądu Najwyższego niejaki prof. Lech Gardocki, który z pełną determinacją bronił swojego wyroku atakując wręcz osoby , które ośmieliły się twierdzić inaczej. Czyli Janusza Kochanowskiego, prof. Witolda Kuleszę oraz Ewę Koj z katowickiego IPN. Determinacja tego człowieka i zapamiętanie z jakim atakował wszystkich, którzy ośmieliliby się oskarżać PRL-owskich sędziów wzbudziła moje zainteresowanie.


Któż to taki jest ten Lech Gardocki pierwszy prezes Sądu Najwyższego przewodniczący Trybunału Stanu. Po krótkiej lekturze nie miałem najmniejszych wątpliwości ten stronniczy człowiek broni jak lew swoich byłych kolegów, którzy w stanie wojennym siadali w ławach sędziowskich i skazywali tych , którzy ośmielili się wystąpić przeciwko Juncie, kto wie może i sam skazywał.


Lech Gardocki urodził się w 1944 roku w Rydzewie. Ukończył prawo na uniwersytecie warszawskim w 1966 roku, sędzią został w 1969 roku. W 1971 roku uzyskał stopień doktora nauk prawnych. Tytuł pracy doktorskiej brzmiał uwaga Przestępstwa służbowe w ustawodawstwach państw socjalistycznych. W 1979 roku habilitował się. Cały czas był bardzo aktywnych członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z której wystąpił nie jak większość skruszonych 13 grudnia 1981 roku , a dopiero 18 grudnia.


Uwieńczeniem tej wspaniałej i szybkiej bądź co bądź kariery było przyznanie mu tytułu profesora przez ......Lecha Wałęsę.


Ja się pytam czy ktoś jest w stanie logicznie i obiektywnie wytłumaczyć mi, że ten człowiek, pochodzący z maleńkiego Rydzewa, dla którego reżim komunistyczny i jego funkcjonariusze stanowili przyjazne i oddane środowisko, co więcej dla człowieka, który w tym reżimie orzekał wręcz tworzył prawo jest bezstronny w wydawaniu wyroku w takiej sprawie jak przestępstwa sędziów jego kolegów w stanie wojennym ?


Tylko naiwne dziecko mogłoby mieć jakiekolwiek wątpliwości co do faktu , iż Pan Profesor Lech Gardocki Prezes Sądu Najwyższego Przewodniczący Trybunału Stanu nie współpracował czynnie z PZPR- owską wierchuszką.


Ale ja niestety jestem takim naiwnym dzieckiem ponieważ sądziłem , że nasi drodzy koledzy byli opozycjoniści, więźniowie polityczni , internowani, którzy po roku 1989 załapali się na władzę zapominając o swoich kolegach z cel, przynajmniej wyczyścili sądownictwo na najwyższym szczeblu, ale myliłem się szczerze się do tego przyznaję.


No cóż chichotem historii można nazwać zdarzenie z ostatnich dni, gdzie były opozycjonista, represjonowany w czasie stanu wojennego stanął przed sądem w sprawie odszkodowania za stan wojenny w ławie sędziowskiej siedział sędzia, który skazywał go na więzienie w komunie.





Wilk wilkowi Polakiem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka