Witold Janowicz Witold Janowicz
496
BLOG

MO = gestapo

Witold Janowicz Witold Janowicz Polityka Obserwuj notkę 5

30 lat temu moje życie przestawili na inny tor i tak jadę po nim już 30 lat. W związku z tym przez cały dzień będę wspominał drobne zajścia, zdarzenia, które były konsekwencją  13 grudnia. 

18 grudnia było ok godz. 2 w nocy usłyszałem ciężkie kroki na klatce schodowej. Wiedziałem już, że to po mnie, ale kroki poszły piętro wyżej. Nic z tego kroki wróciły i usłyszałem intensywne walenie w drzwi. Mama z moją wówczas 15 letnią siostrą spały głeboko. Wpadłem do pokoju mamy.

 - Mamo przyszła po mnie milicja, cicho nie otwieraj - cicho i całkiem spokojnie powiadomiłem mamę o przypuszczalnych dalszych zdarzeniach.
 

Mieszkałem na 2 piętrze. Jedyną drogą ucieczki był balkon. Wszedłem na balkon mając nadzieję na przejście na sąsiedni balkon do sąsiadów, Państwa Król.  Nie udało się, stojący pod balkonem milicjant oświetlił moją postać krzycząc - stać bo strzelam. 

Wróciłem pod drzwi wejściowe i usłyszałem spłakany głos mojej koleżanki Kasi. 

- Otwórz Witek bo wywalą drzwi, proszę cię - otworzyłem drzwi. Do mojego mieszkania weszło parę osób. Paru cywili i paru mundurowych milicjantów. Przed nimi wcisnęli do mieszkania zapłakaną Kasię, była przerażona. 

- Mów wszystko bo bardzo biją - drżącego głosu Kasi nie zapomnę do końca życia. Agenci bezpieki zaczęli kipisz w moich książkach do szkoły. Nic nie znależli. Wszystkie materiały zniszczyłem i wyrzuciłem już wcześniej, czekałem właściwie na aresztowanie. Mama stojąca w nocnej koszuli najpierw zaczęła pytać o co chodzi potem rozpłakała się i cicho łkała siedząc na fotelu obok Kasi. 

- Ubierać się , pójedziecie z nami - krótki rozkaz rzucony w moją stronę. To był porucznik SB Nych później dowiedziałem się kim jest i jak się nazywa. Na pyatanie mojaj mamy, kiedy syn wróci agent odpowiedział zdawkowo - jutro. 

Już w klatce schodowej chyba, żeby mama nie widziała skuli mnie tym razem obie ręce z przodu wówczas  już dostałem potężny cios w tył głowy to był pierwszy z może 100 następnych. Przed klatką stały 3 samochody. Milicyjna suka i 2 cywilne. Kaśkę wpakowali do jednego mnie zaś do drugiego. Zapaliłem papierosa w samochodzie nie pytając o pozwolenie, dopiero po pierwszym zaciągnięciu zapytałem czy można. Milicjant skinął głową. Na komisariacie na ul.Kościelnej było pusto. Przykuli mnie do olbrzymiego stołu stojącego w holu, potem do kaloryfera w korytarzu na 2 piętrze. Teraz już wiem, że obserwowali mnie przez wizjer w drzwiach pokoju przesłuchań. W pewnej chwili Nych wyskoczył z pokoju przesłuchań podbiegł do mnie i potężnie zdzielił mnie pięścią w okolicę lewej kości jarzmowej. Poczułem słodki smak krwi w ustach, ale nie padłem nawet mnie nie zamroczyło. Odkuł mnie z kalorysfera i wprowadził do pokoju przesłuchań. 

Jeśli widzieliście na filmach jak wygląda pokój przesłuchań na gestapo to możecie sobie wyobrazić, kropka w kropkę. Półmrok, dym, że siekierę można zawiesić, punktowe światło na biurko i na środku samotny taboret. Wokół 3 może 4 pijanych facetów w niebieskich koszulach z podwiniętymi rękawami. Gdzieś na okiennym parapecie niedopita flaszka wódki. 

I się zaczęło !

Teraz jadę na spotkanie z młodzieżą licealną do Piekar Śląskich po powrocie ciąg dalszy.

CDN.

 

 


 

Wilk wilkowi Polakiem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka