Witold Janowicz Witold Janowicz
61
BLOG

Noc czerwonych upiorów

Witold Janowicz Witold Janowicz Polityka Obserwuj notkę 1


To była mroźna noc z soboty na niedzielę…jak dziś. W milionach okien, błękitne światło czarno białych telewizorów układało rodaków do snu. Jedni na klęczkach nabożnie prosili jak co wieczór Boga o powszedni chleb i wolną Ojczyznę. Inni, którzy w ciemnym tunelu zniewolenia dostrzegali światełko wolności dzierżyli w dłoniach szkło wypełnione ohydną wódą z niebieską nalepką na której mały okręcik bujał się na falach Bałtyku wznosząc toasty zwiastujące koniec komuny. Jeszcze inni w mieszkaniach wypełnionych kłębami dymu papierosowego radzili co zrobić, aby zmienić przeklęty los kraju, który  wcześniej opuszczony i zdradzony przez siły dobra jak się wydawało został złożony w ofierze na ołtarzu światowej polityki. Byli też tacy, którzy wiedzieli, że nie będą spać spokojnie lecz odziani w mundury i uzbrojeni w mroku grudniowej nocy załomoczą do drzwi swoich rodaków. Morderca nadziei ukrywający fałszywe spojrzenie za ciemnymi szkłami wydał rozkaz swoim upiorom – BRAĆ ICH !!!

Wściekłe watahy ruszyły w mrok. Wpadały do ciepłych mieszkań brutalnie wyrywając z objęć płaczących rodzin synów, mężów, ojców. Matki żegnały się ze swoimi dziećmi nie będąc pewnymi czy jeszcze zobaczą ich twarze i usłyszą beztroski śmiech.

Ośrodki internowania wypełniały się po brzegi, więzienia pękały w szwach. Utarte ścieżki życia zmieniły się w wyboiste dukty pełne upokorzeń i bólu. Upiory triumfowały.

Marionetkowi władcy Polski namaszczeni przez kremlowskich protektorów, okopani w swoich twierdzach, chronieni przez wierną gwardię czuli się bezpieczni. Jeszcze parę dni wcześniej sparaliżowani panicznym strachem skomleli u kremlowskich wrót błagając o pomoc tych, którzy dali im władzę i chronili.
Już wkrótce czerwone upiory wbiły swoje kły w gardła rodaków bezlitośnie mordując ich na śląskiej kopalni. Kręgosłup narodu pękł jak zapałka. Ci, którzy wcześniej mieli nadzieję teraz świadomi byli porażki. Jedni płakali w bezsilnej złości, inni dziękowali cicho Bogu, że oszczędził im losu internowanych i więzionych, jeszcze inni zaszyli się w mysich dziurach czekając, aż upiory zakończą polowanie. Byli też tacy, którzy nie poddali się mimo braku nadziei podjęli walkę. Dla tych junta nie miała litości i oni właśnie zapłacili najwyższą daninę często życiem, zdrowiem swoim lub swoich bliskich.

Gdy w ciemnych więźniarkach wieziono ich w nieznaną przyszłość, upiory jeszcze z premedytacją utwierdzały ich w przekonaniu, że to ich ostatnia podróż oddawali się pod obronę Najświętszej Bożej Rodzicielki żegnając się z doczesnymi radościami i troskami.

Upiory wówczas triumfowały, racząc się tym widokiem, tarzając się w przerażeniu i zwątpieniu tych, którzy odważyli się zacisnąć pięści i walczyć z siłami zła. Po tych ucztach upiory wracały razem z więźniami do więzień w doskonałych humorach, których przysporzył im doskonały ich zdaniem dowcip, który fundowali żegnającym się z życiem bojownikom.

Bojownicy choć fizycznie tacy sami w środku już nigdy nie byli sobą. Wiele lat po ciemnej nocy upiorów, budzą się zlani zimnym potem, przerażeni z modlitwą na ustach, tysiące razy śniąc ten sam koszmar: ciemne cele, ostre światła na twarz, ból masakrowanego ciała, ścieżki zdrowia, zamykające się za nimi ciężkie spiżowe drzwi, smak krwi w ustach , więźniarki wiozące ich na rozwałkę i szyderczy śmiech czerwonych upiorów.
    
Ciemna noc upiorów trwała długie 8 lat. Czerwcowy świt 1989 roku zbudził wszystkich z letargu. Teraz 28 lat po tej upiornej nocy jasność dnia przepędziła niegdysiejsze upiory…..czyżby !?

Nic podobnego, one tu są. Nie szczerzą już kłów ponieważ ich nie mają. Nie straszą, nie przerażają. |Ich wódz w ciemnych szkłach chowający swoje fałszywe oczy przed światem, nie wydaje rozkazów, ale wciąż  powtarza tą samą złowieszczą mantrę o wyborze mniejszego zła, o wybawieniu narodu, który znalazł się nad przepaścią. Czy teraz się boi ? Czy nie dręczą go duchy pomordowanych w ciemną grudniową noc niewinnych rodaków ? Boi się, łże, usprawiedliwia, bez krzty szczerości przeprasza, lituje się nad sobą….ale jest, żyje w dostatku i bezpieczeństwie.


A jego upiory ?
Mają się przepysznie. Wysokie resortowe pensje, domki z ogródkami, porządne samochody, wykształcone potomstwo. W porę zlikwidowali obciążające ich dowody. Dziś już nawet sami nie pamiętają, że byli Alkami czy Olinami. Siedzą cicho…cichutko,  czasami tylko podnosząc głowę wspominają dawne dzieje, gdy byli panami świata.


Wielu z nich wkradło się podstępem w łaski ludu. Jeden z tych, który tak bardzo bał się przeszłości, że zapomniał swojego pseudonimu został nawet wybrańcem ludu i teraz w majestacie minionej sławy i władzy bełkocze swoją mantrę broniąc i sławiąc czyny swojego mistrza, generała upiorów.
Upiory wciąż żyją jest tylko jeden sposób, aby odeszły na zawsze – to osinowy kołek prosto w serce to sprawiedliwość ludu.


My, którzy wówczas drżącymi ustami oddawali się pod obronę Świętej Bożej Rodzicielki nie zapomnimy nigdy tej ciemnej nocy, która zapadła w naszej ojczyźnie w mroźną grudniową noc 1981 roku ......UPIORY ŻYJĄCE WŚRÓD NAS NIE POZWOLĄ NAM ZAPOMNIEĆ.   
             


 

Wilk wilkowi Polakiem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka