A propos szczytu klimatycznego, który ma się zacząć w poniedziałek w Katowicach, to zastanawiam się, dlaczego prawica tak łatwo oddaje postulaty ekologiczne swoim przeciwnikom. Sądzę, że śmiało mogłaby wziąć ekologię na swoje sztandary. Ekologia w odcieniu konserwatywnym, prawicowym jest dla mnie jak najbardziej wyobrażalna, a nawet pożądana. Także w odcieniu, nazwijmy to... radykalnym.
Przyjmowanie postawy, że skoro lasów i czystego powietrza bronią "lewacy", to dumna prawica absolutnie nie powinna się zniżać do ich poziomu, bo z definicji wszystko co "lewackie", a więc ekologizm, to wymysł idiotów, którymi prawicowiec nie powinien się zajmować. Co najwyżej powinien pominąć całe to towarzystwo wzniosłym milczeniem lub w przypadku bardziej bezpośrednim, potraktować z buta.
Nie ukrywam, że pyskate środowisko ekologiczne o proweniencji prawicowej, nie stroniące od akcji bezpośrednich, wzbudziłoby moją sympatię. Jakkolwiek jem mięso (choć w daleko skromniejszym wymiarze niż kiedyś), to doskonale rozumiem wegetarian, a także wielu wegan, którzy ze względów moralnych rezygnują z mięsa. Są takie osoby także po prawej stronie i będzie ich coraz więcej.
Choć dostrzegam potrzebę odstrzałów selektywnych np. zbyt dużej populacji dzików czy lisów, to osobiście nigdy nie położyłem trupem żadnej zwierzyny leśnej ani płowej i absolutnie nie ciągnie mnie tutaj do lasu czy na pola. Podobnie myśli wielu ludzi o poglądach prawicowych. Nie podzielają oni fascynacji bronią myśliwską, ani tym bardziej robienia z niej użytku. Są milczącą, jak sądzę, większością. A szkoda.
Marzy mi się prawicowa "bójówka", która bezpardonowo potrafiłaby wytłumaczyć lokalnemu trucicielowi, że ma na niego oko, taka, która widowisko potrafiłaby przerwać rzeź kaczek na jeziorze albo pogonić ćwoków robiących burdel w lesie.
Tak sobie właśnie myślę.
Komentarze
Pokaż komentarze (50)