Hałas na całą Polskę o radnego wojewódzkiego Kałużę ze Śląska, który przechodząc z Nowoczesnej do PiS, wywrócił do góry nogami układankę KO i SLD w śląskim sejmiku. Nic dziwnego, transfer Kałuży dał PiS-owi większość, a jemu samemu fotel wicemarszałka.
Padły słowa o zdradzie, oszustwie i korupcji politycznej. Lament, święte oburzenie i darcie szat nad marnymi standardami moralnymi polityków, rozległy się jak Polska długa i szeroka. Przyznam, że się ubawiłem, bo wszystko to przypomina mi sytuację Kalego, któremu PiS „ukraść krowę”.
Kradzenie krów w polityce, to oczywista oczywistość i politycy, dzisiaj tak jęczący i zawodzący, są ostatnimi, którzy powinni się oburzać. Identycznej sytuacji doświadczyłem, kiedy byłem radnym sejmiku kujawsko-pomorskiego. Wówczas to, podczas pierwszej sesji rządzący województwem SLD, który nie miał większości, ukradł dwie krowy Samoobronie. Jednej krowie dał funkcję członka zarządu województwa, a drugiej wiceprzewodniczącego sejmiku.
Od tego czasu niewiele mnie dziwi. Dlatego rację miał stary poczciwy Bismarck, który onegdaj raczył stwierdzić, że ludzie nie powinni widzieć, jak się robi kiełbasę i politykę. W obu przypadkach jest to widok mało przyjemny, a dla co bardziej wrażliwych oczu i nozdrzy, może być wręcz obrzydliwy.
Jako że od dawna mam do polityki stosunek ironiczny, traktując ją jako ewidentny showbiznes, toteż bardzo spodobały mi się słowa blogera Konrada Rękasa, który a propos „zdrad” w polityce, z lekkością pióra zauważył uroczo, iż:
„…to właśnie te "zdrady" nadają zresztą demokracji przedstawicielskiej cokolwiek choć ludzki wymiar, wprowadzając element nieoznaczoności, pierwiastka nieomal boskiego! Bo czymże innym jest skorzystanie z daru wolnej woli, choćby motywowanej chciwością, ambicją, strachem czy chęcią zemsty?”
No cóż... Śpieszmy się kochać radnych, tak szybko odchodzą, chciałoby się rzec.
Inne tematy w dziale Polityka