Władysław Kosiniak-Kamysz, który dziś bez trudu przedłużył swój mandat prezesa PSL jest obecnie najciekawszym politykiem opozycji na lewo od PiS. Podjął się zadania niemal beznadziejnego czyli ratowania PSL, mającego nie tylko bardzo zabagnioną hipotekę, ale i wyrok śmierci wydany na tę partię przez Jarosława Kaczyńskiego, który przed kilku dniami oświadczył, że teraz to PiS reprezentuje polską wieś oraz ponad stuletnią tradycję ruchu ludowego.
Na pierwszy rzut oka sytuacja wygląda dla Kosiniaka beznadziejnie, ale jeśli się pamięta w jakiej sytuacji znajdowali się Kaczyński i Tusk w 1999 r. to sprawa nie wydaje się już taka oczywista. Polityczne koło fortuny będzie się za sprawą stylu rządów PiS kręcić Polsce coraz szybciej, a Kosiniak ma zaledwie 35 lat. Z doktoratem z nauk medycznych uzyskanym na UJ oraz wizerunkiem dystyngowanego mecenasa niezbyt wprawdzie pasuje do roli lidera wiecznie niezadowolonych polskich chłopów, ale kto powiedział, że PSL jest skazany wyłącznie na rolników. Nie jest też jasne, czy wobec powszechnych na wsi narzekań na pisowską ustawę o ziemi, chłopi istotnie uznają Kaczyńskiego za reinkarnację Witosa i Mikołajczyka.
Jeśli zatem Kosiniakowi uda się utrzymać PSL między PiS-em i anty-PiS-em, o czym wyraźnie powiedział na dzisiejszym kongresie, a równocześnie przekonać do siebie i swojej partii 6-7 proc. wyborców, to może się stać w przyszłości człowiekiem, bez którego nie da się w kolejnym Sejmie powołać większościowego rządu. Świetnie zdaje się to rozumieć Jarosław Kaczyński i stąd wspomniany wyrok śmierci. Ale historia uczy, że tego rodzaju wyroki nie zawsze kończyły się egzekucją.
Inne tematy w dziale Polityka