Sprawdził się najbardziej prawdopodobny scenariusz niedzielnej debaty prezydenckiej. Obaj kandydaci dość skutecznie przekonywali swoich zwolenników. Bronisław Komorowski nieustannie atakując PiS starał się zmobilizować tych wyborców, którzy nie wzięli udziału w I turze, a którzy są wrogo nastawieni do partii Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei Andrzej Duda stale łączył krytyczną ocenę prezydentury Komorowskiego z bilansem ośmiu lat rządów PO. Chwilami można było mieć wrażenie, że spierają się kandydaci do urzędu premiera, a nie prezydenta RP co zresztą po raz kolejny potwierdza wadliwość obowiązującego w Polsce modelu dwugłowej władzy wykonawczej.
Z pewnością usłyszymy z obozu rządowego, że Komorowski debatę zdecydowanie wygrał, a z obozu PiS-u, że Duda rozgromił urzędującego prezydenta. Wydaje się jednak, że zdecydowanego zwycięzcy nie było. Obaj mieli wyraźne wpadki, które będą teraz wałkowane przez sztaby przeciwnika, obu też udało się postawić konkurenta w trudnym położeniu. Jednak po ostatnim katastrofalnym tygodniu, w którym Komorowski stracił trudną do oszacowania liczbę głosów, widać było, że jakoś się pozbierał i ruszył do kontrofensywy. Na ile skutecznej, dowiemy się za tydzień. W każdym razie ci którzy liczyli, że Duda – wyraźnie rosnący w siłę od ogłoszenia wyników I tury - rozgromi Komorowskiego, musieli się rozczarować.
O wyniku wyborów nie rozstrzygną jednak elektoraty PO i PiS, ale ci wyborcy, którzy nie popierają żadnej z tych dwóch dominujących naszej polityce formacji. Wydaje się, że zacięta walka o ich głosy będzie trwała do ostatniej chwili, a emocje w nadchodzącym tygodniu sięgną zenitu. Przypuszczam, że wydarzenie, które może definitywnie przechylić szalę poparcia jest wciąż jeszcze przed nami.
Powtórzę na koniec moją opinię wyrażoną w tym miejscu na początku kampanii prezydenckiej. To będzie plebiscyt między tymi, którzy są zadowoleni z dzisiejszej Polski i bardziej boją się zmiany uosabianej przez kandydata PiS niż kontynuacji, a tymi, którzy uważają, że nasz kraj dojrzał już do zmiany ekipy rządzącej. Których jest więcej, przekonamy się w następną niedzielę.
Inne tematy w dziale Polityka