Znów będę w mniejszości i to tym razem naprawdę niewielkiej. Jeszcze nigdy nie byłem tak bliski decyzji o rezygnacji z udziału w głosowaniu, jak w tym roku. Dlaczego? Bo nie bardzo miałem ochotę wystąpić w roli mikroskopijnej śrubki w gigantycznej maszynie losującej 51 szczęściarzy, którzy przez następne pięć lat będą opływać w trudno wyobrażalne z polskiej perspektywy luksusy, zasiadając w olbrzymim Parlamencie Europejskim, bez którego Unia mogłaby się z powodzeniem obejść, tylko zyskując na funkcjonalności. Parlamencie, który pozostaje niezwykle kosztowną kompromitacją idei zjednoczonej Europy.
Mimo to wezmę udział w niedzielnych wyborach, choć kompletnie nie przekonuje mnie profrekwencyjna kampania wmawiająca ludziom, że mają jakikolwiek wpływ na decyzje zapadające w Brukseli.
Zagłosuję z dwóch przyczyn, które nie mają nic wspólnego z Parlamentem Europejskim.
Pierwsza przyczyna dotyczy przyszłości. To będzie pierwsze głosowanie powszechne w Polsce po wyjątkowo długiej, blisko trzyletniej przerwie. W istocie rzeczy, będą to prawybory przed przyszłorocznym wyborami do Sejmu, które będą przypuszczalnie najważniejszą elekcją w tej dekadzie. Oczywiście wynik tych prawyborów nie zdeterminuje rezultatów przyszłorocznego głosowania, ale jasne też jest, że ten kto wygra w najbliższą niedzielę uzyska potężny bonus przed rozpoczynającym się maratonem wyborczym, który zakończy się jesienią 2015 r. Bonus ten może zmarnować, ale może też wykorzystać go skutecznie do kolejnych zwycięstw. Niebagatelne znaczenie dla przyszłości polskiej sceny partyjnej i przyszłych układów koalicyjnych będzie też miało to, ilu ugrupowaniom (3,4,5 czy nawet 6?) uda się przekroczyć pięcioprocentowy próg.
Druga przyczyna dotyczy przeszłości. Sam pamiętam czasy, gdy tzw. wybory polegały na głosowaniu na jedną listę, a wzorowy obywatel nie dokonywał na niej żadnych skreśleń, składając w ten sposób deklarację lojalności wobec dyktatury PZPR. Zagłosuje zatem z szacunku dla tych wszystkich, którzy przez lata walczyli o prawo Polaków do rzeczywistych wyborów, ale nie było im dane doczekać upadku rządów komunistycznych. Nie mogę tak łatwo zrezygnować z prawa, które kosztowało życie, zdrowie i wolność wielu polskich patriotów.
PS. Mam nadzieje, że zarówno Administracja S24, jak i PKW nie potraktują tego wpisu jako agitacji wyborczej i uznając go za szczególny przypadek kampanii profrekwencyjnej nie zdejmą go o północy.
Inne tematy w dziale Polityka