Od kilku godzin słyszymy, że abdykacja papieża Benedykta XVI jest wydarzeniem historycznym. Z pewnością tak właśnie jest, ale musimy poczekać jeszcze kilka lat, aby zobaczyć jakie będzie rzeczywiste znaczenie dzisiejszego wydarzenia w historii Kościoła katolickiego. Dopiero bowiem z tej perspektywy okaże się, jaki kurs Kościoła wyznaczy nowy papież. Czy ulegnie presji nasilających się od dawna żądań zwołania nowego soboru, który – w marzeniach modernizatorów - miałby zmienić stanowisko Kościoła w takich sprawach jak stosunek do środków antykoncepcyjnych, celibatu czy kapłaństwa kobiet?
Abdykacja Benedykta XVI już została uznana przez niektórych komentatorów za wydarzenie, przez które będzie postrzegany pontyfikat następnych papieży. Z pewnością za chwilę pojawią się postulaty by określić górną granicę wieku urzędującego biskupa Rzymu (jak to jest w przypadku innych biskupów ordynariuszy), a może nawet pojawi się postulat wprowadzenia kadencyjności papieskiej posługi.
Zapewne Benedykt XVI przygotowując dzisiejszą decyzję zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę. W tym kontekście pojawia się pytanie, czy rzeczywiście jego stan zdrowia jest tak dramatyczny, że uzasadnia to zaskakujące i radykalne posunięcie? A może papieska decyzja wynikła z przekonania, że po złożeniu z urzędu, będzie miał znacznie większy wpływ na wybór swego następcy, niż gdyby nastąpił on po jego śmierci? Tego najpewniej nie dowiemy się nigdy. Natomiast już niedługo okaże się, czy kolejny papież będzie próbował - jak Jan Paweł II i Benedykt XVI – zachować tożsamość Kościoła katolickiego, czy też ulegnie coraz silniejszej presji modernizatorów, dla których Stolica Apostolska walcząca z aborcją i obyczajowym permisywizmem pozostaje w skali całego zachodniego świata wrogiem nr 1.
Inne tematy w dziale Kultura
