Z braku lepszych pomysłów na przełamanie frontu na wojnie pozycyjnej toczonej z Januszem Palikotem, stary-nowy lider SLD postanowił wrócić do korzeni i przypomnieć swojemu kurczącemu się elektoratowi, że nikt lepiej niż jego partia nie potrafi obronić dziedzictwa PRL. Leszek Miller spojrzał w kalendarz i odkrył, że właśnie zbliża się setna rocznica urodzin Edwarda Gierka. Odkrycie to zaowocowało nagłośnioną właśnie inicjatywą SLD, by rozpoczynający się rok Sejm RP ogłosił rokiem Edwarda Gierka. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Leszek Miller zapomniał, że w tym roku okrągłe 90. urodziny obchodzić będzie inny ulubiony bohater, a zarazem promotor lidera SLD czyli gen. Wojciech Jaruzelski. Może zatem połączyć obu tak zasłużonych I sekretarzy KC PZPR, których poróżniły ze sobą siły antysocjalistyczne i ogłosić rok 2013 od razu rokiem Gierka-Jaruzelskiego?
Przeczytałem właśnie, że SLD zamierza nazwać jedno z warszawskich rond imieniem Gierka. Może powinna do niego prowadzić aleja Jaruzelskiego? A gdzieś w widocznym miejscu powinny się znaleźć cytaty z tego, co o sobie mówili owi towarzysze. Oto dwie próbki:
Gierek o Jaruzelskim:
„Kiedyś Kania przyszedł do mnie z kompromitującą, jego zdaniem, rewelacją. Była to informacja, że Jaruzelski pochodzi ze szlacheckiej rodziny. (…) Kania podkreślał, że generał zataił tę wiadomość, w jego aktach bowiem niczego na ten temat nie było. (…) Generał to człowiek bardzo skomplikowany. Był największym introwertykiem spośród wszystkich ludzi, z którymi współpracowałem; przy tym człowiekiem głęboko uraźliwym, zakompleksionym i chorobliwie ambitnym. (…) miałem dość kłopotliwą sytuację, gdy przyszło rozstrzygać o stopniu marszałka dla generała Jaruzelskiego. (…) W sumie Jaruzelskiego nie mianowaliśmy marszałkiem. Powiedziano mi, że byłyby z tego duże kłopoty i niesnaski w wojsku. (…) Na marginesie powiem, że do dziś mam do siebie pretensję, że zostawiłem mu za dużą swobodę, nie ingerując w politykę kadrową w wojsku”.
J. Rolicki, „Edward Gierek. Replika (Wywiad rzeka)”, Warszawa 1990, s. 155-157.
Jaruzelski o Gierku:
„Gierek publicznie powiedział, że nie zdarzyło się jeszcze, aby jakieś państwo zlicytowano za długi. Brylował też na światowych salonach, a jego osobiste stosunki z politykami Zachodu miały stanowić najlepsze gwarancje. (…) Husak[komunistyczny dyktator Czechosłowacji] był niewymownie zdegustowany, kiedy Gierek, który eksplodował dobrym samopoczuciem, zaproponował mu federację ze stolicą w… Warszawie. Można sobie wyobrazić jak taka oferta została przyjęta. Przecież Czechosłowacja stała w rozwoju cywilizacyjnym wyżej od Polski i nie można było do niej odnosić się jak do ubogiego krewnego. (…)
Miałem wpływ na to, kto będzie internowany z poprzednich władz. (…) Chodziło w szczególności o to, aby zamortyzować ewentualne reakcje społeczne na wprowadzenie stanu wojennego. Mogły być one znacznie ostrzejsze, gdyby internowani zostali tylko działacze Solidarności, a inni – odpowiedzialni również za powstałą sytuację – nie ponieśliby żadnych konsekwencji. Tym bardziej, że ogromny nacisk na rozliczenie Gierka, Jaroszewicza i innych pochodził w znacznym stopniu z szeregów partii. (…) Myślę więc, że internowanie uchroniło ich od znacznie większych przykrości. (…) Miała to być również przestroga dla różnych kacyków i bufonów”.
Wojciech Jaruzelski, „Stan wojenny. Dlaczego…”, Warszawa 1992, s. 28-29, 110, 420-421.
A zatem, gdy tylko Leszek Miller wróci do władzy, będziemy mieli szanse przejść się aleją kacyka na rondo bufona. A czyj pomnik stanie na tym rondzie?
Inne tematy w dziale Polityka