Jeżeli taki stary polityczny wyga jak Marek Siwiec demonstracyjnie wystąpił z SLD, to wygląda na to, że stracił wiarę w szanse reelekcji do Euroraju pod przewodem Leszka Millera. Nie jest to dla tego ostatniego dobra wiadomość, zwłaszcza jeśli Siwiec znajdzie naśladowców.
A czy znajdzie, to zależy oczywiście od Aleksandra Kwaśniewskiego, który najwyraźniej po raz kolejny wykorzystał swego dawnego współpracownika. Tym razem zadanie jest jednak poważniejsze, niż pamiętne błogosławienie ziemi kaliskiej. Siwiec z pozycji „niezależnego” harcownika będzie teraz testował spójność Ruchu Palikota (RuPa), a równocześnie podbierał Millerowi kolejnych wątpiących w zwycięstwo byłego premiera w wojnie pozycyjnej RuPa.
Po roku wojny pozycyjnej między SLD i RuPa widać wyraźnie, że w dającej się przewidzieć przyszłości żadna nie ma szans na zwycięstwo. Miller z racji wieku stracił już sporo ze swego dawnego dynamizmu, a Palikot jak na razie nie ma pomysłu na lewicową tożsamość RuPa, który miota się między groteskowym antyklerykalizmem i pseudomodernizacyjnymi sloganami. Kwaśniewski mógłby przeważyć w tej wojnie, ale jego plany wydają się ambitniejsze. Będzie czekał aż obie strony wykrwawią się doszczętnie, a na początku 2014 r., gdy zbliżą się wybory do Euroraju być może wystawi swoją listę na której znajdą się uciekinierzy od Millera i Palikota. Być może, bo wciąż nie jest jasne, czy organizm eksprezydenta zwalczył już ostatecznie złośliwy filipiński wirus, który tak dał mu się we znaki w 2007 r. Jeśli jednak tak się stanie, dopiero wówczas okaże się kto tak naprawdę ma na lewicy największe poparcie. W przypadku braku wyraźnego zwycięzcy, będziemy mieli obfitość lewicowych kandydatów na prezydenta oraz list do parlamentu podczas podwójnych wyborów w 2015 r.
I tego właśnie lewicy, która tak lubi pluralizm, należy życzyć.
Inne tematy w dziale Polityka
