Nie lubię dyktatorów. Żadnych - ani prawicowych, ani lewicowych. Nie jestem też fanem Czang Kaj-szeka, jak fałszywie odczytali to niektórzy czytelnicy mojego bloga (http://kawa.salon24.pl/157163,zrozumiec-kennedy-ego-troche-polemiki-z-antonim-dudkiem). Uważam jednak, że dla kilkudziesięciu milionów Chińczyków, których Mao doprowadził do przedwczesnej śmierci, byłoby znacznie lepiej żyć pod butem Czang Kaj-szeka.
W poprzednim wpisie chodziło mi o wskazanie, że współczesne Chiny coraz bardziej realizują właśnie model Czanga, czyli polityczny autorytaryzm połączony z gospodarką rynkową, w której bardzo silną rolę odgrywa państwo. Nie ma w tym też żadnej sprzeczności z moimi propozycjami by szukać zbliżenia politycznego i gospodarczego z Chinami (http://www.ekawa.net/niemcy-rosja-i-kwestia-polska/). Oczywiście Polska jako kraj demokratyczny, który szczęśliwie pozbył się dyktatury ma moralny obowiązek wspierać ruchy wolnościowe i dlatego dla wielu ta idea może się wydawać oburzająca. Uważam jednak, że z dyktaturami musimy walczyć w granicach naszych realnych możliwości. Dlatego popieram działania zmierzające do osłabienia reżimu Łukaszenki, natomiast nawoływania abyśmy uczestniczyli w akcji na rzecz wolnego Tybetu uważam za mrzonkę. Tym niech się zajmują Amerykanie i Hindusi, którzy mają w tym nie tylko oczywisty interes, ale i odpowiednie środki.
Inne tematy w dziale Polityka