Spośród licznych polemik i ataków jakie wywołało opublikowanie w „Biuletynie IPN” notatki z rozmowy Jaruzelski-Kulikow z 9 grudnia 1981 r. najciekawszy wydaje się artykuł Waldemara Kuczyńskiego „O ewangelii w sowieckim mundurze”, opublikowany w „Rzeczpospolitej” z 11 grudnia 2009 r. Kuczyński przekonuje w nim z właściwym sobie temperamentem, że „w odróżnieniu od niektórych historyków i dziennikarzy nie bije czoła przed prawdomównością polskich agentów i sowieckich marszałków. Osobiście wierzę generałowi Jaruzelskiemu”. Zaintrygował mnie fragment o „polskich agentach”,bo Kuczyński nie wyjaśnił o kogo chodzi. Z pewnością jednak nie o gen. Jaruzelskiego, który 19 października 1981 r. tak mówił podczas rozmowy telefonicznej do Leonida Breżniewa, dzwoniącego by pogratulować mu wyboru na I sekretarza KC PZPR: Serdecznie dziękuje, drogi Leonidzie Iljiczu, za życzenia, a przede wszystkim za okazane zaufanie. Chcę wam powiedzieć otwarcie, że zgodziłem się na objęcie tego stanowiska z wielkimi oporami i tylko dlatego, że wiedziałem o waszym poparciu i że to wasza decyzja. Gdyby było inaczej, nigdy bym się nie zdecydował. […] Zrobię wszystko jako komunista i jako żołnierz, Leonidzie Iljiczu, żeby sytuacja się poprawiła, żeby doprowadzić do przełomu w kraju i naszej partii. […] Dziś spotkam się z Waszym ambasadorem. Postaram się omówić z nim bardziej szczegółowo niektóre problemy i będę prosił o Waszą radę w sprawach, które on Wam zapewne przekaże.
Oczywiście dokument z którego pochodzi powyższy cytat pochodzi z archiwum prezydenta Federacji Rosyjskiej i – z tych samych powodów co dziennik Anoszkina – jest z natury rzeczy niewiarygodny. Trzeba mieć jednak świadomość, że spisek, którego celem jest prześladowanie gen. Jaruzelskiego ma znacznie większy zasięg i obejmuje również fabrykowanie dokumentów w archiwach niemieckich. Tam bowiem podrzucono notatkę ze spotkania Ericha Honeckera z kierownictwem ZSRR w dniu 16 maja 1981 r. W jego trakcie Honecker stwierdził, mówiąc o sytuacji w Polsce: Ja nie opowiadam się za akcją wojskową, chociaż sojusznikom daje do tego prawo Układ Warszawski. Byłoby właściwym utworzyć kierownictwo, które byłoby gotowe wprowadzić stan wyjątkowy i podjąć zdecydowane działania przeciwko kontrrewolucji. Z kolei sowiecki premier Nikołaj Tichonow odparł na to: Interwencja w obecnej sytuacji międzynarodowej nie wchodzi w grę, dlatego należy aktywnie wspierać opór zdrowych sił, a te zdrowe siły nie mają wybitnego przywódcy. Ten ostatni, przypominam, pojawił się w miejsce chwiejnego Stanisława Kani dopiero pięć miesięcy później.
Preparowania dokumentów dokonano nawet w Rumunii, gdzie podrzucono z kolei fałszywy protokół z posiedzenia Politycznego Komitetu Wykonawczego KC Rumuńskiej Partii Komunistycznej z dnia 3 grudnia 1981 r. Zebrał się on pod przewodnictwem Nicolae Ceausescu, gdy przebywający w Moskwie, rumuński minister obrony gen. Constantin Olteanu, poinformował Bukareszt, że na naradzie szefów resortów obrony państw Układu Warszawskiego gen. Florian Siwicki poprosił (w imieniu Jaruzelskiego) o przyjęcie uchwały grożącej interwencją wojskową w PRL. Miało to pogłębić poczucie zagrożenia w Polsce i ułatwić wprowadzenie stanu wojennego. My nie będziemy się zgadzać na nasze zaangażowanie w jakiekolwiek akcje – stwierdził wówczas rumuński dyktator, dodając przytomnie, że nie ma potrzeby by wojskowi dyskutowali na temat zagadnień politycznych. Sfabrykowano również, tym razem w czeskim archiwum, szczegółowe sprawozdanie z owej narady ministrów obrony, z którego wynika, że rumuńskiego ministra nieoczekiwanie poparł jego węgierski odpowiednik gen. Lajos Czinege, co doprowadziło do tego, że żadnego oświadczenia ostatecznie nie przyjęto. Cała ta operacja fałszowania dokumentów w archiwach trzech różnych krajów miała oczywiście na celu uwiarygodnienie dziennika Anoszkina, bowiem rozmowa Kulikowa z Jaruzelskim rozpoczyna się od narzekań na postawę towarzyszy rumuńskich i węgierskich. Po wykonaniu tego rodzaju operacji, prawdziwym drobiazgiem było posadzenie przed kamerą przez reżysera Dariusza Jabłońskiego marszałka Kulikowa, szefa sztabu Układu Warszawskiego gen. Anatolija Gribkowa oraz szefa warszawskiej rezydentury KGB gen. Witalija Pawłowa, by potwierdzili oszczerstwa zawarte w dzienniku Anoszkina.
W rzeczywistości jednak to tylko wierzchołek gigantycznej operacji fałszowania historii, której celem jest naruszenie dobrego imienia gen. Jaruzelskiego. Człowieka, który – jak napisał Waldemar Kuczyński – ma „istotny udział” w tym by „możliwe stało się wyrwanie z objęć wielkiego brata” i któremu z tej racji „należy wreszcie dać spokój!”. Niestety jako uczestnik opisanego spisku nie mogę obiecać Kuczyńskiemu, że zostawię w spokoju jego ulubieńca. W przeciwieństwie bowiem do niego, nie jestem „stosującym rygory nauki badaczem”, co więcej mam nadzieję, że nigdy nim nie będę.
Inne tematy w dziale Kultura