Takie porównanie przyszło mi na myśl po lekturze obszernego wywiadu, jakiego Zbigniew Ziobro udzielił właśnie „Sieciom” (nr 12 z 22-28 marca 2021). Głównych oskarżonych jest trzech:
1) Pierwszym jest oczywiście premier Mateusz Morawiecki, który „na szczycie Unii w grudniu zgodził się bez żadnych konsultacji z koalicjantami, aż na 55-proc. redukcję [emisji dwutlenku węgla] do 2030”. Dopuścił się w ten sposób zdrady programu PiS oraz „złamania umowy programowej w najważniejszym obszarze gospodarki państwa”. Co więcej PMM zdaniem ZZ realizuje tą drogą „politykę, która była w programie PO i Donalda Tuska”. Przyznajcie Państwo, że to brzmi już jak zarzut zdrady narodowej. A to nie koniec. PMM odpowiada też za brak sukcesu reformy sądownictwa bowiem „aż trzykrotnie ustawy sądowe były zmieniane przez kancelarię premiera, bez udziału Ministerstwa Sprawiedliwości, co nigdy wcześniej się nie działo”. Jeszcze straszniejsze jest to, że PMM „przekonał większość obozu, że dogada się z unijnym komisarzem Fransem Timmermansem”. Ta „większość obozu” to oczywiście PJK, który nie uwierzył przestrogom ZZ, że „Timmermans nas oszuka i ukradnie cenny czas na dokończenie reform”.
2) Niewiele lepszy okazuje się wicepremier Piotr Gliński, który „finansuje film o kolaboracji części górali z Niemcami w czasie II wojny światowej”, co jest tylko jednym z przykładów, że „finansujemy kolejne artystyczne i historyczne prowokacje lewicy”.
3) Nazwisko trzeciego oskarżonego, czyli prezesa Jarosława Kaczyńskiego, w całym tym wywiadzie nie pada ani razu, ale czytelnik nie ma wątpliwości, że to właśnie on odpowiada m.in. za tolerowanie „miękiszonowatego” premiera i nieudolnego wicepremiera. Ale nie tylko. Na przykład jeszcze w 2017 zablokował wprowadzenie w życie ziobrystowskiego projektu ustawy o dekoncentracji mediów, „który mógł nieco uzdrowić sytuację”. Później zaś dał się ograć jak dziecko unijnym macherom naiwnie wierząc „w ustne obietnice (…) że nie będzie powiązania między praworządnością, a budżetem. Okazało się, że znowu Solidarna Polska miała rację i UE nas oszukała”. A ostatnio nie docenił nawet „gwiazdki z nieba”, jaką wedle ZZ było poparcie ustępującego prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca dla Marcina Warchoła i zamiast pogratulować ZZ skuteczności - odmówił swego błogosławieństwa dla tego zasłużonego ziobrysty.
Co z tego wszystkiego wynika? Moim zdaniem konflikt na linii PJK – ZZ osiągnął najwyższy poziom od 2015, gdy panowie się pojednali po rozłamie jakiego ten ostatni dokonał w PiS. I teraz już nie chodzi o to, czy panowie zdołają się jeszcze porozumieć. Bo nie zdołają. Ale o to jak będzie przebiegał proces rozwodowy i czy ZZ wyjdzie z niego w przysłowiowych skarpetkach, czy też zdoła jednak PJK coś wydrzeć. Zarówno z (politycznych) nieruchomości, jak i ruchomości. I właśnie o to toczy się teraz gra.
Inne tematy w dziale Polityka