Może i temat z pozoru niezbyt pasujący do klimatu jutrzejszego święta, jednak i tu chodzi o szacunek dla ciała. Naszego, ludzkiego tym razem...
Od paru dni nurtuje mnie ten problem.
Zaczęło się od sprzeczki na Fb z bliską mi osobą o kolejną miesięcznicę.
Denerwują ją publiczne modlitwy, ekshumacji i cały ten około smoleński ... "cyrk" (!).
Próbowałam zrozumieć tę postawę i wreszcie mnie olśniło....
Dla osób, które przekroczyły pewną granicę, które nie potrafiły uszanować życia SWOJEGO WŁASNEGO DZIECKA, dla których było obojętne , co stanie się z jego ciałem ( czytaj: w jaki sposób zostanie zutylizowane ), które nie mają potrzeby odbywania żałoby - dla takich osób pewne wartości przestały istnieć.
(Podobnie dla tych, którzy inne granice grzechu przekroczyli, nie uznali swoich win, i świadomie bądź nie, tkwią po stronie zła.)
Przestały istnieć dlatego, by nie obudzić przypadkiem podeptanego i uśpionego sumienia.
Przestają uznawać Dekalog i inne normy bo tak mniej boli....
Nasze dopominanie się o prawdę , o szacunek dla ciał ofiar, o godne ich upamiętnienie, staje się dla nich nie tylko niezrozumiałe lecz wręcz powoduje opór i agresję, co możemy od lat kilku obserwować.
Stoimy po stronie wartości w których wyrośliśmy, zachowujemy pewne zwyczaje, obrządki - oni tworzą własne, dla nas niepojęte, nie mieszczące się w naszych kategoriach . Przepaść się pogłębia. Powstają dwa, coraz mniej rozumiejące się nawzajem plemiona...
------------------------------------------------
I w sumie niema się co dziwić, że do towarzystwa Ubywateli dołączają Czarne Parasolki.
------------------------------------------------
Jutro wielu z nas wyjdzie na ulice, by publicznie wyznawać wiarę w to, że Chrystus, Syn Boży, pozostał z nami pod materialnymi postaciami Ciała i Krwi.
Niech to nie będzie tylko okazja do świątecznego spaceru, ale czas głębokiej refleksji nad naszą wiarą i jej konsekwencjami.
Inne tematy w dziale Polityka