Zaprosiła sobie pani redaktórka do "Minęła dwudziesta" pana Pawla Deresza. Opowiadał on o - a se upuszczę żółci - " tak zwanej" pielgrzymce z panią Anną Komorowską. Pięknie mówił o pojednaniu,o wspaniałości czcigodnych: Komorowskiej i Miedwiediewej.
W studiu we Wrocławiu był pan Jacek Świat. Zapytany, dlaczego nie pojechał na tę eskapadę, spokojnie odpowiedział, że nie czuł się na siłach.
Ale POJEDNANIE? - pyta redaktórka.
Jakie"pojednanie"? - zapytał spokojnie pan Jacek. - ja nie jestem z nikim z rodzin w żadnym konflikcie.
Pan Deresz protestuje: przecież, kiedy okazało się, że nie polecimy, zaczęliśmy sie poznawać, opowiadać kto ile ma dzieci, kto ma jakie radośc, jakie smutki... To raczej integracja, a nie pojednanie - pada z Wrocławia.
No, ale - zająkuje się redaktórka, a w oczach ma szpileczki - przecież, no, politycznie...
-Każdy ma jakieś poglądy polityczne, ale - tu pan Świat opowiiada o tym, jak wczoraj kilkaset osób skladało kwiaty pod tablicąmi upamietniającymi Aleksandrę Natalii-Świat i Władysława Stasiaka, i jak spotykali się z obraźliwymi i przykrymi komentarzami pod ich adresem. Ktoś tych młodych ludzi nauczył, że można się tak zachowywać, że można kpić z czyichś uczuć, z czyjejś żałoby. Coś bardzo niedobrego się w Polsce stało. - spokojnie, choć z żalem skonstatował pan Jacek Świat.
Redaktórka minę miała nietęgą, coś bez sensu burknęła - i podziękowała za rozmowę.
Inne tematy w dziale Polityka