czy żyje Ci się lepiej niż 1000 dni temu?

Zadaję to pytanie blogerom salonu po wysłuchaniu ministra Grasia opowiadającego o sukcesach rządu.

Pytam zupełnie poważnie.  Nie chodzi mi o odpowiedzi typu - nie boję sie, że ktoś o 6 rano... etc, bo, z całym szacunkiem dla Blogerów..., przepraszam:)

Ale tak konkretnie, czy zarabiają więcej, czy mają jakieś nowe możliwości, czy dostrzegają w swoim najbliższym otoczeniu  pozytywne zmiany.

Bo zaczęłam się obawiać, ze może tracę wzrok.

Kurczaki i jabłka podrożały, i to sporo, panie premierze.

Zauważam ponadto - a robię w tzw. szeroko pojętej kulturze, bardzo niepokojący proces głupienia (przepraszam za wyrażenie). Moja praca stała się pracą u podstaw, że tak powiem. Coraz częściej zdarza się tak, że chcąc rozmawiać - rzucam tu na tzw rybkę -  o Trylogii  z dorosłymi  młodymi ludźmi, muszę im najpierw opowiedzieć, że był kiedyś, dawno temu, taki pan, co się nazywał Sienkiewicz.... i że pisał książki... no i tak dalej

Wbrew temu, co obiecywano, biurokracja się powiększyła. Zamówienia publiczne - to cyrk na kółkach. I tony makulatury, a kasa i tak idzie do tych, do których miała iść - mówię to z własnego doświadczenia (żeby nie było wątpliwości - do mnie też i doszła, ale ile i mojego zachodu, i urzędu, szkoda gadać))

Jeśli chodzi o finanse - nie zauważyłam, bym zarabiała więcej, odnoszę wrażenie, że trochę mniej.

Wokół mnie kilka osób - młodych, po studiach - straciło pracę.

No i jakoś trudniej o optymizm.

Nie, jest jeden plus! Kryzys chyba w agencjach towarzyskich, bo już tylko średnio 3 "bilety na panienki' dziennie mam za wycieraczkami. Dawniej codziennie był plik.

Może mnie inni Salonowicze podbudują mnie przykładami jak im się żyje lepiej...