Jeden z najlepszych felietonistów czasów, gdy zaczynałam czytać gazety. Niezwykle elegancki, dowcipny, inteligentny, oczytany. Uczył mnie historii filmu. Lubiłam jego wykłady. Wszyscy lubili. Był jednym z niewielu wykładowców, którzy nie sprawdzali listy obecności, A i tak zawsze miał prawie pełną salę. W kłębach dymu – sam palił bardzo dobre papierosy i pozwalał palić słuchaczom – opowiadał o świecie częściowo dla nas nieznanym. Organizował pokazy klasyki filmowej co tydzień w salce w Alejach Ujazdowskich. Od niego po raz pierwszy usłyszałam pojęcie „globalnej wioski”.
To co wiem teraz, nie przekreśla tego, kim był dla mnie- dla nas - wtedy. I tego, co Mu zawdzięczamy. Bo musiałabym przekreślić i kawałek naszej chmurnej i durnej młodości.
Przykro, że Go już nie ma.
Inne tematy w dziale Kultura