Najpierw przeczytałam, że pan trener Kruczek wymienił dwóch skoczków w ramach naszej reprezentacji, a później natrafiłam na jakiś starszy tekst w przeglądzie sportowym pana redaktora Stanowskiego (tego idioty, który nie wie kto jest premierem Izraela). I autentycznie- jestem rozdarta, sama nie wiem. Czy głupszy jest ten tekst Stanowskiego pt "Oglądaj Gran Derbi albo się lecz", czy też sposób najazdu Żyły, a może (to przyszło mi do głowy teraz) głupszy jest trener, który pozwala na to, żeby Żyła taki najazd stosował?
W każdym normalnym kraju, po tym jak Żyła (szczerze powiedzmy-z pomocą kolegów) zawalił nam konkurs drużynowy w Soczi, wyleciałby ze składu polskiej reprezentacji do czasu, aż dotarłoby do tej zakutej pały jak ma wykonywać najazd do skoku. Gdybyśmy mieli trenera z jajami, to zapewne tak właśnie by było, ale nie mamy i zawodnik jeździ tak, jak sobie w tym pustym łbie wymyślił. To daje wiele do myślenia, także w kontekście innych naszych skoczków, być może w tej kadrze każdy robi to co mu piknie do łba.
A z drugiej strony nieszczęśliwie trafiłam na ten stary tekst pana redaktora Stanowskiego, który mnie rozwalił normalnie w pył.
"Spotykam czasami piłkarskich hipsterów, którzy uważają, że lepiej w tym czasie popatrzeć na starcie Schalke z Mainz, mało tego – ci ludzie uważają, że są prawdziwymi fanami futbolu. Dla mnie nie są. Skoro nie oglądasz meczów Realu z Barceloną, skoro cię one nie kręcą, to znaczy, że masz w sobie jakiś piłkarski defekt, jakaś część mózgu nie rozwinęła się prawidłowo i nawet nie wiesz, że cierpisz. Możesz się teraz złościć, tupać, rwać gazetę albo zamieszczać negatywny komentarz w internecie – to nieważne. Dokładnie tak samo zareagował kumpel, gdy zdiagnozowano u niego chorobę psychiczną. Stanowczo się nie zgadzał."
Mało tego- są tacy ludzie, którzy uważają, że w tym czasie kiedy są gran derbi chętniej obejrzeliby sobie mecz polskiej ekstraklasy. Ktoś łebski wymyślił, że w Hiszpanii są derbi Europy, rozpowszechnił to, wielkim ułatwieniem stało się to, że do Realu trafił Ronaldo, a w Barcelonie pracuje Messi, i nakręcił tę rywalizację, i takim oto sposobem interes się kręci. Pamiątki się sprzedają, po bilety stoi długa kolejka, fryzjerzy mają dużo roboty, itd. Panu Stanowskiemu nie dał do myślenia jego własny tekst (gdzie nota bene uznał się za idiotę) w którym sam wykazał jak działa medialna maszyna, i niedługo po tym urodził inny, w którym wykazał ewidentnie, że jest taka grupa, całkiem liczna, zwana lemingami (do której go zaliczam) która jest wstanie kupić wszystko. Jest wstanie kupić każdą wykreowaną rzeczywistość, jest wstanie kupić, że najważniejszy mecz świata odbywa się w lidze hiszpańskiej, tylko dlatego, że tam gra Ronaldo i Messi. Za 3 lata dwóch najlepszych piłkarzy świata trafi do Man U, i Man City, i gran derbi Europy przeniosą się do Manchesteru, wtedy te wszystkie głupki uzależnione od sterowania medialnego zaczną kilka razy w roku jeździć do Manchesteru. Możesz teraz się złościć, możesz tupać nogami, i nawet wpisać negatywny komentarz, ale masz niezdiagnozowaną chorobę psychiczną, objawiającą się medialnym uzależnieniem od jakiegoś Kierownika Kuli Ziemskiej (skopiowane z wyrusa) który mówi Ci co masz myśleć.
W tym tekście z PS jest więcej kwiatów, np to:
"Co absurdalne wręcz, ludzie podzielili się na obozy, tak jakby nie można było ubóstwiać i Portugalczyka, i Argentyńczyka. Trzeba się opowiedzieć po którejś ze stron, chociaż to przecież niedorzeczne, dokładnie tak samo bez sensu, jak lubić Jacka Nicholsona i jednocześnie z tego powodu nienawidzić Ala Pacino."
i jeszcze to:
"Nie da się analizować meczu i jednocześnie śpiewać, żeby strzelić gola (wiadomo komu, słówko na k). W takim spotkaniu trzeba się zatopić, trzeba się przenieść na boisko i ciągle główkować: co teraz? To jest atmosfera, która nie wzbudza uznania telewidzów, ale jakże inaczej odbierana jest na samym stadionie. Tam pochłania cię do reszty. Są krzyki, wiadomo, są nerwy, czasami sędziemu się oberwie, ktoś zostanie zwyzywany. Ale przede wszystkim jest 90-minutowa analiza. Ludzie są pochłonięci grą i jednocześnie zbyt przejęci, zbyt zdenerwowani, by wydawać niepotrzebne dźwięki. Zachowują względną ciszę nie dlatego, że nie wypada krzyczeć i nie dlatego, że im się nie chce. Mają co innego na głowie. Wbijają wzrok w każdy ruch zawodników i proszą: zagraj tam, zmień stronę, obróć się."
Jasne, najbardziej asurdalne jest dla tego piknika od siedmiu boleści to, że kibice podzielili się na obozy (po ludzku mówiąc, na fanów Realu i fanów Barcelony) to właśnie najbardziej go dziwi, choćby tylko samo to jest symbolem, jak dalece facet nie rozumie futbolu. To właśnie te "obozy" są solą piłki nożnej. Choć z drugiej strony, być może facet jest wstanie to zrozumieć tylko na przykładzie polskiej ekstraklasy, gdyby tak miał na równi z Legią kochać Lecha, pisać o nim z taką samą miłością i częstotliwością z jaką pisuje o Legii? pisałby? kochałby? coś się zapala w zwojach?
Nie da się analizować meczu i śpiewać, ta wysublimowana publika, wrzeszcząca pojedyńcze fucki po hiszpańsku jest tak zagłębiona w analizie, tak skupiona na piłce nożnej, na balansie ciała Ronaldo, i zwodach Messiego, że nie może się w tym samym czasie garnąć do śpiewania, bo po meczu musi odpowiedzieć (i zdać) na test wiedzy, składający się z 1000 pytań, co uprawnia kibica do zakupu kolejnego biletu. Kilka razy byłam na meczach ekstraklasy i polskiej reprezentacji, kiedy siedział obok mnie idiota, wrzeszczący cały mecz do piłkarzy. Nikomu tego nie życzę. Autentycznie, wrzeszczał, jak trener, uwagi do piłkarzy.
Tak by można jeszcze długo, ale normalnie skrzydła człowiekowi opadają.
Inne tematy w dziale Rozmaitości