Z drugiej strony sama spojrzałam na "kupbilet" i sprawdzałam kilka dni temu jak wygląda dostępność miejsc, nie było biletów w strefach które mnie interesowały, to raz, a zaraz potem sobie przypomniałam kto się na te mecze wybiera, i od razu mnie to wyleczyło.
Pamiętam jak po euro2012 oglądaliśmy z Bracholem wspólnie taki reportaż o euro2012, popijaliśmy sobie coś tam dobrego, i z absolutnym zażenowaniem patrzyliśmy na urywki ze stadionów. Mój Brachol tak siedzi, siedzi, i w końcu mówi, wiesz Ty co? jak sobie wyobrażę, że taki pajac w kapeluszu przede mną stoi, i nic nie widzę, to daję Ci słowo, że bym mu jebnął.
Kiedyś szukałam czegoś o Grzegorzu Szamotulskim, i natknęłam się na taki starszy tekst Stanowskiego na weszło, w którym to tekście Stanowski opowiada różne historie o tym bramkarzu, między innymi taką:
"Przypomniała mi się teraz impreza pomeczowa we Wronkach. Impreza – za duże słowo. Domówka. Siedzimy, jest kilku piłkarzy, telewizor wyciszony, ale leci akurat Liga+. Amica zremisowała chyba z Górnikiem, 1:1. Jacek Wiśniewski uderzył z 20 metrów, piłka szła w sam środek, Grzesiek przyklęknął, chciał piłkę spokojnie przyjąć na rękawice, zamiast łapać, więc opuścił ręce między nogi. Niestety, źle ustawił dłonie i piłka odbiła się od nich do boku, zamiast do przodu (taki miał zamysł, nikt nie nabiegał) i wturlała się do siatki.
No to siedzimy w mieszkaniu, wszyscy piłkarze udają, że akurat przestali oglądać Ligę+, co jest groteskowe, bo przecież właśnie pokazywany jest ich mecz. Jednak wiadomo, o co chodzi – udają, żeby nie denerwować Grześka, który powoli zaczął zapominać o tym babolu i któremu powoli wracał humor.
Nagle przychodzi Rossi, żona „Szamo”, z talerzem kanapek. Już miała je położyć na stół, ale uprzednio spojrzała na telewizor, akurat pokazywali gola. On kątem oka widzi, że ona ogląda tę szmatę, ona zupełnie niewinnie wgapia się w telewizor. U niego narasta zdenerwowanie, u niej - ciekawość.
- Grzesiu… A czym ty właściwie chciałeś to obronić? – zapytała, a wszystkim aż jedzenie stanęło w gardle.
Ciszę przerwał dopiero wrzask „Szamo: - CHUJEM!!!"
Tak mi się to przypomniało, kiedy zobaczyłam Boruca w przedmeczowych wywiadach (a i teraz w pierwszym składzie) zadowolonego, i z tym takim charakterystycznym dla niego wyrazem twarzy, i mam nadzieję, że dzisiaj Boruc nie będzie musiał bronić chuj..m. Miałam nadzieję, że go już w bramce reprezentacji Polski nie zobaczę, ale sama rozumiem, że wielkiego wyboru nie ma.
Cokolwiek by nie mówić, to ta reprezentacja, kulawa bo kulawa, ze wszystkimi wadami, z Waldkiem is King, ale jednak nareszcie poprostu nasza. Aczkolwiek na ławce Boenisch, czyli Ruska łódź podwodna z Niemiec.
Jest trochę Kiboli za bramką, i od razu z tym dopingiem jest lepiej. Szału nie ma ale lepiej jest.
Inne tematy w dziale Rozmaitości