Legia wczoraj pokazała, że dokładnie tak samo, ale to dokładnie, nie umie grać w ataku pozycyjnym, podobnie jak i inne drużyny w naszej ekstraklasie. Ciężko się to oglądało.
My przed chwilą zakończyliśmy swoje męczarnie z Finami, graliśmy te niektóre akcje, jakbyśmy się pierwszy raz w życiu wszyscy spotkali na boisku. Każdy swoje, jakbym siedziała na ławce, to normalnie szlag by mnie trafił, i zaczęłabym watpić w ten cały okres przygotowawczy. Mam nadzieję, że oni wszyscy dojdą (za przeproszeniem) do formy, bo narazie to jest pół formy, przebłyski Pawłowskiego, i przebłyski Teodorczyka i Ubiparipa, który robi wszystko co w jego mocy, żeby strzelać bramki, i żeby się od niego publika odwaliła, a jak się nie ma dobrych podań, to się kombinuje jakby tutaj coś wysmażyć samodzielnie. I smaży, mało brakowało a by mu się ta sztuka udała.
Jasnym punktem jest Kędziora, trzeba nim grać, na jego nominalnej pozycji najlepiej, i chłopakowi płacić tyle na ile zasługuje.
Po tym meczu nasuwa się też pytanie, czy ktoś w końcu nauczy naszego pajęczaka grać na przedpolu? czy jest w Lechu człowiek, który potrafi nauczyć Jasia poruszać się sensownie dalej niż na linii bramkowej? szlag mnie trafia, że tak utalentowany facet nie potrafi dobrze się poruszać, i prawidłowo czytać gry dalej niż linia bramkowa. Może jednak trzeba było przywiązać Młynarczyka za nogę do kaloryfera, co?
Wiadomo, mam nadzieję, że jednak ostatecznie, jak wszyscy wrócą do gry, to się nam to wszystko jakoś lepiej poukłada.
Komentarze
Pokaż komentarze (8)