Anna Anna
699
BLOG

Jeszcze trochę o reprezentacji PZPN-u

Anna Anna Rozmaitości Obserwuj notkę 23

Wczoraj polsat dał na żywo konferencję prasową, i pomiędzy upokarzaniem Fornalika przez ukraińskich dziennikarzy, zauważyłam pytanie jakiegoś dziennikarza z Krakowa, który zaproponował odesłanie na ławkę rezerwowych wszystkich piłkarzy, którzy są obecnie w kadrze, i powołanie reprezentacji ligi, takie zbudowanie reprezentacji, która zostanie oparta na naszych chłopakach, niekoniecznie tych wszystkich gwiazdach bundesligi, czy jakiejś tam innej ligi. Powiedział wprost, i publicznie to, co my tutaj sobie czasem skrobiemy na blogach, że wolałby przegrywać z nimi. Jak już ktoś ma reprezentację, nie wiedzieć czemu nazywaną Polski, nazywać "ogórkami" to wolałabym, żeby Ci ludzie mieli przynajmniej charakter, żeby choć spróbować odpowiedzieć na boisku. Te wszystkie gwiazdki ze spalonego teatru nie potrafią.

Ja wczoraj postawiłam tezę, że gdyby z Ukrainą zagrała Korona Kielce z generałem Ojrzyńskim, to z całą pewnością rozwaliłaby ich na przestrzeni tych 90 min siłą faulu, i godnością osobistą. Nawet jeśli mamy na tyle mało inteligentny sztab z trenerem Fornalikiem na czele, który nie przewidział, że Ukraina może chcieć wsiąść na PZPN od samego początku spotkania, to reakcja piłkarzy powinna być naturalna. Naturalna oznacza, że jak dostajesz w pysk, to nie nadstawiasz drugiego policzka, tylko oddajesz dwa razy mocniej. Świetnym przykładem na taką taktykę, jak zaprezentowała Ukraina jest mecz wspomnianej już Korony Kielce z Lechem w pierwszej rundzie, gdzie właśnie Lech od pierwszej minuty tego spotkania odpowiedział ostrą grą, wślizgami, i jazdą na dupie, czyli czymś czego na codzień nie stosuje. Korona była zdziwiona, grała na swoim poziomie agresji ale już nie miała tego parcia na bramkę, powodowanego taką przewagą mentalną, i stąd tylko jedna bramka, dla Lecha. Ja nie mówię, że to jest proste, bo jeździć efektywnie na dupie wcale nie jest proste, zapewne boli, no i trzeba mieć twardą dupę.

Ale da się, tylko trzeba mniej uważać, na nogi, na fryzurę, mieć w gaciach jednak jaja, a nie fistaszki. Takie to proste, a jak bardzo dla naszych piłkarzy nieosiągalne.

Komu wczoraj zależało, a komu nie?

Krychowiakowi, Łukasikowi, Wasilewskiemu. Nie mówię, że grali dobrze, bo grali beznadziejnie, ale widać było przynajmniej, że są zaangażowani, że biegają, Łukasik był czerwony jak burak, biegał trochę jak obłąkany, bo nagle zobaczył, że owszem, może i by sobie poradził, gdyby w tej kadrze byli ludzie, którzy mu w tym pomogą. Krychowiak sam jeden nie był wstanie rządzić w środku boiska, jednocześnie nie mając wsparcia w piłkarzu, który mu się pokaże, i który później piłkę przytrzyma i rozegra. Bez takiego wsparcia wyglądało to jak pożar w burdelu. Wasilewski, którego lubię bardzo, i który serducho do gry ma, zawiódł, bo nie ma formy, i nie ma zgrania całej obrony. Na tej obronie nie ma jednego wodza, każdy z tych chłopaków to solista. Glik zapewne już sądzi, że jest włoskim Maldinim, a swoją cegiełkę do pomieszania mu we łbie dołożyli też dziennikarze, którzy wmawiali mu ambice na bycie tej drużyny wodzem. No to trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że Glik nigdy Maldinim nie był, i nigdy nim nie będzie.

Ruska łódź podwodna, Boenisch, nie wymaga najmniejszego komentarza. Jedno zdanie. Jest skandalem, że on wącha kadrę. Rozumiem Dyzmę, otaczał się kimś,  kogo rozumiał, i kto był sportowo na jego poziomie. Ale Fornalika już nie usprawiedliwia nic.

Osobny akapit też dla Piszczka, najpewniej i rację ma jednak Tomaszewski, że trzeba go z tej kadry wypierd..ić, na pysk. Ja go obserwuję już od dłuższego czasu, nie ma meczu w którym wyraźnie nie byłoby jednej lub kilku sytuacji, w których on nie oszczędzałby nogi. Poza tym, nie walczy o piłke, tylko kalkuluje, i ucieka z kopytami. Nie gra zespołowo, nie potrafi się zasymilować, tak jak się zasymilował z Niemcami, nie potrafi się cieszyć z ludźmi z drużyny. On nawet po strzelonej bramce, nie przystanął przy Rybusie, tylko szukał Błaszczykowskiego, do niego leciał jak koń z klapkami na oczach, się przytulić, i pomiziać. Przezroczysty człowiek, z tą niemiecką fryzurą (jak ktoś chce się dowiedzieć co znaczy niemiecka fryzura, niech spojrzy na Błaszczykowskiego i Piszczka, lub włączy bundesligę) i tymi gigantycznymi słuchawkami na uszach. Z takimi słuchawkami ciężko być członkiem jakiejś wspólnoty, choćby najbardziej tymczasowej.

Boruc, jemu na kadrze zawsze zależało, przynajmniej werbalnie ale podobnie jak jego 10 innych kolegów z pierwszej jedenastki, nie dojechał na mecz. Podobnie jak oni był "zaskoczony". Podobnie jak wszyscy inni był "nieskoncentrowany". Gdyby było inaczej, to pewnie do tych dwóch bramek z początku meczu by nie doszło. Ale nawet jeśli cała linia obrony i pomocy zawaliła, to bramki z takiej odległości ZAWSZE w pewnym stopniu obciążają też bramkarza. Ta piłka z kozłem, która, nie pierwszy raz, przeleciał mu między rękami, to był byk poważny. Przy innych strzałach też można było drużynie bardziej pomóc.

Na skrzydłach Rybus, i Błaszczykowski, Błaszczykowskiemu piłkę nożną Ukraińcy wybili z głowy w pierwszej połowie meczu. W drugiej widać było, że nie ma ani partnerów ani motywacji. Nie ma czegoś, co w przypadku kapitana jest podstawowe, nie ma charyzmy. Jak można zrobić kapitanem faceta, który nie ma charyzmy? że był kapitanem u Dyzmy, to rozumiem, Dyzma musiał mieć kogoś bez jaj. Ale kontynuacja tego zamysłu przez Fornalika jest niewytłumaczalna. Każdy trener musi mieć na boisku swojego vice. W szatni wodzem jest trener, a na boisku jakiś vice trener, vice wódz.

Rybus, za mało, ma sprytnego menadżera, który na chwilę przed tym meczem miał szansę w cafe futbol, na ewidentne wymuszenie postawienia na Rybusa. W jednym studio lobbyści, Piekarski, red Kowalczyk, i skompromitowany na wszystkie strony Kołtoń. Wszyscy za Rybusem. Cała Polska za Rybusem. OK Rybus napewno sprawdził się w burdelu, ale jednak w reprezentacji Polski trzeba mieć jakiś format. Nie wystarczy mieć sprytnego menadżera, i swoich dziennikarzy, trzeba jeszcze potrafić ściągnąć na siebie uwagę przeciwnika, i publiczności. Ja Rybusa nie pamiętam.

Kosecki, to jest skandal, obok Boenischa, to chyba największy skandal w kadrze PZPN-u. To nie jest młody zdolny. To jest synek posła, który jeszcze niedawno lobbował za nim w telewizji, żeby trener pierwszej ligi dawał młodemu szansę. Tylko i wyłącznie z powodów politycznych zakłada się Koseckiemu za duży kapelusz. 

Polska skrzydłowymi stoi, jak to jeszcze raz od Kołtonia gdzieś usłyszę, to się porzygam. Kompromitacja za kompromitacją.

Dużo pomyj na Obraniaka, a w sumie wszedł, i obrażony zagrał lepiej od Majewskiego. Wizyta Majewskiego na kadrze powinna być ostatnią, do momentu, aż ten  nie zacznie on grać w piłkę, a nie omijać tych drwali z championschip na szybkości.I do momentu, kiedy nie dorośnie. Ale tak na poważnie, bo się puszył, jakby walczył o mistrzostwo Anglii, a w gruncie rzeczy Ukraina zweryfikował go do roli kelnera.

Nie wiem czy można mieć jakieś wielkie pretensje do Lewego, znowu biegał gdzieś po środku boiska za piłką, a kiedy już ze dwa razy tę piłkę dorwał, i szedł na bramkę, to kiedy podniósł głowę, okazało się że nie ma do kogo zagrać, bo jego samego nie ma w szesnastce. Ani jego samego, ani Majewskiego, ani później Obraniaka, choć Obraniak jednak bardziej rozumie o co chodzi w grze w piłkę. Jedno czego nie chciałabym już od Lewandowskiego usłyszeć, to lekceważenia tego, że nie strzela w kadrze bramek, że nie ma problemu, że się tym nie martwi, i nie spina. No, jeśli to go nie spina, i nie martwi, to mnie się wydaje, że powinien zrezygnować. Kadra, to nie jest w takim razie miejsce dla niego.

Wydaje się także, że jak już Boniek ma robić porządki, i popychać tę kadrę do przodu (a także polską piłkę) to jednak taki mecz jak z Ukrainą jest impulsem do działania.

 

Anna
O mnie Anna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Rozmaitości