Zapraszam na kolejną przygodę po chińskich szlakach.
Czas mija nieubłagalnie i gna mnie naprzód. Marzy mi się, aby kiedyś nie liczyć dni, nocy i godzin, aby w powolnym rytmie delektować się pejzażami, ludźmi i urokami Państwa Środka.
Po gościnnym pobycie w rodzinie Jing Ni szkoda mi opuścić zaprzyjaźnionej rodziny.
Od lat podróżując po Chinach przyciągam jak magnez do siebie nieznane twarze. Na szczęście po powrocie do kraju, z większością moich przypadkowo poznanych przyjaciół utrzymuję stały kontakt. Jest to moja witalna dewiza – nigdy ich nie opuścić.
Są to ludzie życzliwi i serdeczni, dzięki którym odkrywam pewne kanony życia zapomniane we współczesnym świecie.
Niemalże o świcie, wyruszam w kierunku północno-zachodnich obszarów prowincji Gansu. Czeka mnie długa i trochę męcząca podróż. Przez prawie 800 kilometrową trasę jadę kolejno 2 autobusami dziennymi i jednym nocnym sypialnym

W końcu nocą docieram taksówką do miasta Wu Wei. Jest to osada licznych mniejszości narodowych. Jak wiadomo Chiny liczą ich sobie 55.
Zatrzymuję się w centralnej części miasta, obok Południowej Bramy.

Wu Wei leży na wschód od Korytarza Hexi. Miasto jest uważane za jedno z najbardziej znanych miast historycznych i kulturowych Chin.
Wuwei ma długą historię, odnaleziono tutaj ślady ludzkiego życia liczące 5000 lat.
W przeciwieństwie do innych znanych miast w Chinach, Wuwei pozostało nadal skromnym miastem, które zachowało autentyczny i ludowy urok. Przechadzając się po mieście jestem atrakcją i zaskoczeniem mieszkańców, którzy spoglądają na mnie z zaciekawieniem. Gdy ich pozdrawiam uśmiechem nawiązuje się sympatyczna rozmowa. Niektórzy z mieszkańców chcą zrobić zdjęcie ze mną, inni próbują zamienić kilka słów po angielsku. A gdy słyszą moją chińszczyznę nie wahają się prawić laury pod moją skromną osobą. Dumni ze swojej historii i tradycyjnego sposobu życia, dzielą się ze mną swoją wartością życia. Jest to dla mnie wspaniała okazja wzbogacająca me doświadczenie w poznawaniu ludzi podczas tegorocznej podróży po Gansu.

Miasto kulturowe i historyczne cieszy się wieloma zabytkami.
„Galopujący koń na jaskółce” stał się nie tylko godłem miasta, ale i całej prowincji. Dzieło rzeźbiarskie zwane również „Biegnącym Koniem z Brązu”, ma wysokość 34,5 cm, długość 45 cm i szerokość 10 cm. Rzeźba pochodzi z okresu panowania Wschodniej Dynastii Han. Obecnie dzieło to znajduje się w Muzeum Prowincji Gansu.
Dobry koń był najskuteczniejszym narzędziem w walce, transporcie i komunikacji. Potężna kawaleria była niezbędnym warunkiem militarnym do zachowania bezpieczeństwa w północnej części Chin. Dlatego Chińczycy żyjący w owym czasie bardziej niż kiedykolwiek cenili konie i traktowali rumaki za godność narodu i symbol potęgi państwa.
Dzieło rzeźbiarskie „Koń stojący na lecącej jaskółce” jest wynikiem mądrości i wysokiej sztuki artystycznej artystów dynastii Han oraz jednym ze skarbów starożytnego rzeźbiarstwa Chin. Statua z brązu została odkryta w 1969 roku w grobie pod świątynią Leita.
Obok świątyni, groby Han liczące 2000 lat wywołują we mnie sentymentalne emocje.

Najwspanialszym prezentem jakie ofiarowuje mi miasto jest największa i najlepiej zachowana w prowincji Gansu, świątynia Konfucjusza z epoki Ming. Jej drewniany imponujący portyk zaprasza mnie na odwiedziny sakralnego miejsca.

Świątynia znajduje się wśród bujnej roślinności, wśród ciszy i spokoju mimo że się uplasowała w centrum miasta.

Innym ciekawym reliktem świata buddyjskiego jest Pagoda Kumarajiva.

Ta budowla z cegły pochodzi z 488 roku i jest poświęcona wielkiemu rzecznikowi ksiąg buddyjskich. Język mędrca jest pochowany pod pagodą.
Kilka kilometrów za miastem wznosi się świątynia Haizang z fascynującym klasztorem.
W dawnym pałacu Wuliang zachwycam się buddą leżącym na prawym boku. Jego głowa wspiera się na prawym łokciu. Jest to Budda Siakjamuni (ok. 563-483 p.n.e – mędrzec i założyciel buddyzmu.

Po prawej stronie pałacu w mikroskopijnym pawilonie robię zdjęcie studni, której magiczna woda jest renomowanym środkiem na wszelkie dolegliwości.

Na centalnym placu Wu Wei codziennie rano zbierają się mieszkańcy na typowy rytuał, który spotyka się w większości chińskich miast. Jest nim wszelkiego rodzaju uprawianie sportu, w którym panie wiodą rytm.

W tej codziennej zabawie przy muzyce, emeryci przedłużają swoją formę fizyczną. Jest to rodzaj wspólnego spotkania korzystny dla zdrowia i umysłu. Jednocześnie wspólne spotkania pozwalają utrwalać kontakty i przyjaźnie.
W jednej z restauracji w Wu Wei można zjeść podobno najlepsze pierożki, których jestem wiernym amatorem.

W małym przytulnym miejscu panuje rodzinna atmosfera, przypominająca czasy barów w PRLu. Duże okrągłe stoły, okienko do zamawiania i wydawania posiłków, wierni klienci, miłe kelnerki ...
Rzeczywiście, po skończonym posiłku wychwalam renomę tego miejsca.
Kto wie?
Może jeszcze kiedyś tutaj zawitam.
Inne tematy w dziale Rozmaitości