Od dawna marzyło mi się tutaj przyjechać. Aby pokonać z Kantonu 2800 km wystarczy raptem 4 godzinny lot i już się jest w Ha Er Bin – stolicy tej prowincji. Mandżuria kojarzyła mi się zawsze z czymś odległym, niedostępnym, również z ostatnią dynastią Qing. Jest to najzimniejsza prowincja Chin, zwana Hei Long Jiang (rzeką czarnego smoka) jest głównie znana z lasów i najbardziej rozległych chińskich równin z cudownymi brzozami i sosnami, a zimą ze śniegu i sportów zimowych. Postanawiam zaszyć się tutaj na 2 tygodnie by odkryć ten malowniczy świat. Spośród wielu wspaniałych miejsc wybieram tylko niektóre, wszak nie sposób zobaczyć przez kilka dni obszar większy od Polski. Na wschodzie Mandżuria sąsiaduje z Rosją, od zachodu ze wschodnio-północną częścią Mongolii Wewnętrznej, jej główna rzeka to Amur, stanowiąca również granicę z Rosją.
Pierwszym etapem podróży jest uroczy Ha Er Bin położony nad rzeką Song Hua. Z lotniska późnym wieczorem docieramy najpierw autobusem lotniskowym do miasta, a potem autobusem nr 2 do starej dzielnicy Dao Li Qu, niegdyś centrum miasta zamieszkałego przez liczną emigrację rosyjską. W 1896 Rosja pertraktowała budowę kolei łączącej Władywostok z Harbinem i z Da Lian w sąsiedniej prowincji Liao Ning. Z początkiem XX wieku emigranci rosyjscy zainstalowali się tutaj, większość z nich była pochodznia żydowskiego.
Z zachwytem spoglądam na stare budowle. Mimo zwycięskiej wojny Japończyków nad Rosjanami i ich okupacji, miasto nie pozbyło się dziedzictwa rosyjskiego. Szczególnie widoczne jest ono w dawnej rosyjskiej dzielnicy, gdzie prym wiedzie wybrukowany dreptak na Zhong Yang Da Jie z małymi przyległymi uliczkami. Mimo że budowle z początku XX wieku zamieniły się w sklepy należące do bogatych międzynarodowych firm, w restauracje i hotele to architektura w dużej mierze nadal skrywa dawne wpływy rosyjskie jak strzeliste wieżyczki i kopuły.
Najbardziej wymownym przykładem tej architektury i najczęściej fotografowanym obiektem jest prawosławny kościół Św. Zofii, zbudowany przez Rosjan w 1907 roku. Ten dawny sobór obecnie daje schronienie Centrum Sztuki Architektonicznej miasta. Dzięki nagromadzonym w nim czarno-białym fotografiom i eksponatom mogę prześledzić miejscową historię z trudnymi do przetłumaczenia paszkwilami (po chińsku).
Załączone zdjęcia Św. Zofii najlepiej ukazują majestat tej budowli.
Nie bez kozery wybraliśmy wrzesień na wyjazd, jest to okres bardzo przyjemny do zwiedzania, upalne lato już odeszło, a nadchodząca jesień jest jescze słoneczna i ciepła, właściwie codziennie jest pogodnie, świeci słońce i deszcz nie pada. Dzień tutaj wstaje wcześnie i noc zapada też wcześnie, ale na przechadzki każda pora dnia jest korzystna. Codziennie spacerując ulicami, Chińczycy biorą nas za Rosjan, których tutaj sporo. Któregoś ciepłego popołudnia przechadzając się w Parku Stalina zaczepia nas energiczny starej daty Chińczyk... bez wahania po rosyjsku mówiąc, że będąc dzieckiem wśród swych kolegów miał rosyjskich przyjaciół i dlatego mówi po rosyjsku. Wyprowadzamy go z błędu. Zadowolony spędza z nami trochę czasu mówiąc trochę po rosyjsku i trochę po chińsku, dowiadujemy się od niego jak to się żyło dawniej w całkowitej symbiozie z emigracją rosyjską. Od tamtego okresu minęło przecież tyle długich lat i nadal istnieją akcenty kulinarne jak chleb, wędliny i piwo, te wszystkie wiktuały przyjechały tutaj z Rosji wraz z emigrantami. Trzeba dodać jeszcze do nich lody ‘’na patyku’’.
Dzień 18-09 to smutna rocznica inwazji japońskiej na Mandżurię. W 1931 roku Japończycy stworzyli marionetkowe państwo Mandżuko, którego okupacja trwała aż do końca II wojny światowej. Tego dnia słyszymy dokładnie o godz. 9:18 głos syren rozlegających się w całym mieście. Na ulicach mieszkańcy masowo maszerują z transparentami antyjapońskimi. Obserwujemy również wyjątkową nieprzyjazny stosunek do Japonii, który jest zupełnie słuszny. Armia Japońska dokonała staszliwych mordów na ludności chińskiej, w 1939 roku 20 km od Ha Er Bin powstał japoński eksperymentalny ośrodek prowadzący doświadczenia bakteriologiczne na ludności cywilnej. Ponad 4000 osób zostało w nim straconych. Byliśmy w tym okrutnym miejscu...
Dzisiaj miasto żyje swoim rytmem, nie ma już emigrantów rosyjskich, są tylko turyści rosyjscy zjeżdzający masowo, jak gdyby w poszukiwaniu swych korzeni, z resztą nazwy ulic i sklepów są dwujęzyczne, mieszkańcy z uśmiechem spogladają na swych gości.
A my przechadzamy się obserwując to dziedzictwo rosyjskie w Chinach.
Tutaj na żywo:
* część VIII
zdjęcia: 
Inne tematy w dziale Rozmaitości