Nie chcę się wdawać w jałowe dyskusje, gdzie argumentem jest zwykle: „Kuzyn mojej znajomej zna PERFEKT dziewięć języków”...
Nie werzysz, że można – nie czytaj... Chodzi mi raczej o nowe (anglosaskie) spojrzenie. Anglosaskie, bo: nie jesteśmy zadowoleni – coś z tym ROBIMY!
1. „Akcent” to nie jest coś, co jest dane na całe życie. Pani Thatcher jest słynna z tego, że spędziła wiele lat biorąc lekcje wymowy (a niby juszzz* mówiła po angielsku).
2. „Pan Korzeniowski wielkim pisarzem był” – i tyle. Powaliło mnie, gdy Czytelniczka napisała pod jednym z moich wcześniejszych artykułów, że jest „ojcem powieści marynistycznej” - czyli NIGDY „ze szkoły” nie wyszła? Bo po stu latach (pi razy drzwi) jest juszzz określony jako „pisarz imperialistyczny” m.in, przez pana Nigeryjczyka o nazwisku Chinua Achebe. Polacy – jak to zwykle: krytykują Imperium Brytyjskie, ale oni wcale wkładu w to nie mieli? Co złego – to nie my... Pan K. wzorcem dla nas nie może być, bo według niego jest nazwany „Joseph Conrad syndrome” – że niby cudoziemiec MUSI mieć zawsze ciężki akcent. Nie jest to prawda.
3. Joseph Conrad – bardzo ciężki akcent (wygłosił tylko jeden odczyt i nie chciał już więcej),
- emigracja wojenna – ciężki akcent i zachowywany przez całe życie,
– emigracja solidarnościowa – akcent już lżejszy, ale dalej bardzo zauważalny,
- emigracja obecna: no, zgadnijcie – akcent najlepszy z dotychczasowych. Facebook, YouTube pomagają tu...
Ale wciąż o Conradzie się mówi...
4. Zapomnij o tzw. „akcencie Received Pronunciation” „uczonym” w Polsce przez ponad sześćdziesiąt lat. Końcowa liczba Polaków mówiących tym akcentem: ZERO. Bo oczywiście jest to akcent pewnej grupy ludzi: tych, którzy zostali wychowani w public schools. Polska wersja „poor man’s RP” to niewypał.
5. Lekcja z powyższego: Twój akcent jest powiązany z Twoim środowiskiem. Mieszkając w Polsce możesz mówić całkiem przyzwoitym „European English” (istnieje takowy, ale oczywiście szkoły językowe promują dla celów marketingowych jakiś „akcent oksfordzki”).
6. Wzory: chociażby pan prezydent Macron mówi całkiem przyzwoitym angielskim, bez karykaturalnego francuskiego akcentu prosto z „Allo, Allo”. Polski przykład to by był niedawny minister spraw zagranicznych pan S. opisywany jako „bardziej angielski od Anglików” i jeden z nielicznych Polaków „mających prawo” do mówienia akcentem RP, bo mu współstudenci (m.in. obecni politycy angielscy) zdemolowali pokój w rozkosznym rytuale inicjacyjnym. Niestety ten akurat pan chyba mi się skończył jako „dobry przykład”, bo inna opcja przy władzy.
7. Wzory do nauki: od groma na YouTube. Najlepiej pomiń nauczycieli sensu stricto - to „skrzywienie zawodowe”, np. „Nigdy nie używaj slangu” powoduje wzór angielskiego jako „języka starej panny”, a szukaj VOICE COACHES – ludzi, którzy niekoniecznie nawet po studiach, ale z wieloletnią praktyką uczenia aktorów różnych akcentów. Dużo porad praktycznych!
*Sorka, Czytelniku, „juszzzz” wydaje mi się jednym z charakterystycznych polskich słówek. Po angielsku taka pisownia nazywa się Pronunciation Spelling
Inne tematy w dziale Rozmaitości