Przesympatyczna z buzi, można powiedzieć zło wcielone z twarzą anioła. Taki diabeł w spódnicy. Wszyscy ją znają, jako popularną blogerkę. Zasłynęła z satyrycznych filmików o postaciach polskiej sceny politycznej (z jednej strony sceny, żeby było jasne), jest autorką m.in. "Ballady o prezesie". Wystarczy pobieżnie prześledzić działalność pani Klaudii, by mieć jasność z kim mamy do czynienia. Z kukłą Jarosława Kaczyńskiego jeździ po Polsce od lat. Swoim miernym kabarecikiem próbuje przyczynić się do ośmieszania Prawa i Sprawiedliwości. Porywa się na skandale i bluźnierstwa. Wbijała szpilki w kaczkę, parodiowała wyznanie wiary, ubliżała, szkalowała, łamała wszelkie granice przyzwoitości.
Sprawa Emilii
Portal Onet opisał, że wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia prof. Krystiana Markiewicza. Działania Emilii miały polegać na anonimowym rozsyłaniu, m.in. do mediów i sędziów, materiałów, które miały służyć kompromitowaniu sędziów. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra Piebiaka. Po tych informacjach Piebiak przekazał w oświadczeniu przesłanym PAP, że podał się do dymisji. Poinformował też, że złoży pozew przeciwko redakcji Onet, która - jak dodał - "rozpowszechnia pomówienia" na jego temat "oparte na relacjach niewiarygodnej osoby".
Emilia S. doskonale znała środowisko i ludzi, których atakowała w internecie. Jest żoną sędziego i to wysoko postawionego. Gdy Onet ujawnił, że kobieta współpracowała z ważnymi urzędnikami resortu sprawiedliwości by atakować sędziów, mąż odciął się od niej. Wydał oświadczenie w którym podkreślał niewiarygodność Emilii S. Twierdzi, że jest ona uzależniona od alkoholu i leków. I ubolewa, że Onet „taką osobę" wykorzystuje do „ataków na wiceministra Piebiaka".
Sama Emilia uważała, że robi to dla dobra Polski. Wierzyła do czasu, aż „klapki opadły jej z oczu”. I teraz żałuje, przeprasza, chciałaby cofnąć czas. „Polacy muszą poznać prawdę o tym, jak działa machina propagandy i niszczenia ludzi w Polsce” – napisała. Zakładam, że to nie koniec historii, a ciekawym wątkiem mogą się jeszcze okazać kulisy owego "nawrócenia". Co takiego się stało, że "nagle przejrzała na oczy"? Apeluję, aby zwolennicy totalnej opozycji wstrzymali się jeszcze z triumfalizmem, bo zakończenie może być równie zaskakujące. Nie pochwalam tego typu działań, ale za każdym razem, gdy słyszę o poniewieranej przez PiS elicie sędziowskiej, widzę obrazek, jak ta elita wychodzi z siedziby PO, razem z działaczami tej partii, po tajemnych knowaniach przeciw legalnie wybranej władzy.
Obie panie w zasadzie robią to samo, tylko okazuje się, że jednych można atakować i jest to sztuka, a drugich nie, w ich przypadku, to hejt i mowa nienawiści. Panią Emilię czeka trudny okres i wiele nieprzyjemności, zaś pani Klaudia dostała propozycje od Grzegorza Schetyny i będzie startować w najbliższych wyborach z jego list wyborczych. Ewidentna mowa nienawiści tej "blogerki" zupełnie mu nie przeszkadza. On chce walczyć z mową nienawiści, ale tylko po jednej, konkretnej stronie. Przy takim podejściu sukces murowany.
Kandydatura Klaudii Jachiry z listy Koalicji Obywatelskiej do tej pory wyglądała śmieszne, teraz zaczyna przerażać. Szczególnie po jej najnowszej deklaracji. Kandydatka z listy Schetyny zapowiedziała, że swoją działalność internetową… przeniesie do Sejmu. To samo, co robiłam w sieci, chcę teraz robić w Sejmie - zapowiedziała na Facebooku. Wkrótce może się okazać, że "ciamajdan", to nie był jeszcze szczyt możliwości opozycji totalnej.
Inne tematy w dziale Kultura